Cukinia już chyba na dobre zagości teraz na moim stole. Kolej więc na curry. Choć tak po prawdzie, to można dodać tutaj wiele innych dodatków (młode ziemniaczki, marchewkę itp) to tym razem ugotowałam moje autorskie curry z cukinią i kostką sojową (za którą przepadam).
Curry z cukinii
1-2 cukinie (większe)
2-3 większe cebule (drobno posiekane)
kilka ząbków czosnku (ja uwielbiam czosnek więc daję 4-5 ząbków)
1 puszka pomidorów (pokrojonych na kawałeczki)
1/2 paczki kostki sojowej
3-4 łyżki oleju
świeża kolendra posiekana (opcjonalnie)
przyprawy:
1 łyżeczka całych nasion kminu
1 łyżeczka gorczycy (też w całości)
2 łyżeczki mielonej kolendry
1 łyżeczka gotowej mieszanki curry
1/2 łyżeczki chilli mielonego
1 łyżeczka kurkumy
5 cm świeżego korzenia imbiru, obranego i drobno posiekanego (można zastąpić mielonym - około 1 łyżeczki)
1 łyżeczka soli
Cukinię myjemy i kroimy na półplasterki (jeśli bardzo duża to na ćwierćplasteki), siekamy cebulę, czosnek (można przez praskę), w razie potrzeby kroimy w kostkę pomidory (jeśli chcemy użyć świeżych to trzeba je sparzyć i obrać ze skórki).
W rondlu na rozgrzany olej najpierw wsypujemy nasiona kminu i gorczycy i gdy zaczną "trzaskać" dodajemy cebulę. Mieszając smażymy aż zrobi się miękka, dodajemy czosnek i po chwili resztę przypraw. Smażymy mieszając i uważamy by się nam nie przypaliły. Gdy poczujemy wyraźnie aromat przypraw (2-3 minuty) dodajemy pomidory i w razie potrzeby odrobinę wody i po zagotowaniu skręcamy na mały ogień i zostawiamy na około 5 minut by wytworzył się sos.
Wrzucamy pokrojoną cukinię i dusimy pod przykryciem około 5 minut (w razie potrzeby dodajemy trochę gorącej wody, by cukinie się swobodnie dusiły). Ja w tym momencie dodaję suchej kostki sojowej, gdyż przesiąknie ona aromatem przypraw i duszę dalsze 10 minut (aż cukinia zrobi się miękka). Kostka sojowa wsiąknie nadmiar płynu, i trzeba sprawdzić czy też odpowiednio zmięknie, bo może się okazać, że trzeba dolać nieco wody (nie chcemy by była twarda).
Inna szkoła mówi o moczeniu wcześniej kostki sojowej we wrzątku (około 15 minut zazwyczaj starcza). W tym przypadku ostrożnie dolewamy wodę do cukinii, gdyż kostka już jej nie wsiąknie.
Na końcu przed podaniem możemy całość posypać posiekaną kolendrą.
Podajemy z ryżem.
Na koniec dodatkowa uwaga - jeśli chcemy dodać innych warzyw (marchewkę, groszek ziemniaczki itp) to koniecznie musimy wziąć pod uwagę jak długo poszczególne warzywa się gotują i na przykład cukinie i groszek dodać później na 15 minut przed końcem gotowania.
Przepisy
▼
28 June 2009
27 June 2009
chleb wiejski - Pain Rustique
Kolejna już edycja Weekendowej Piekarni i naszymi gospodarzami są Gospodarna Narzeczona i on z "Na kruchym spodzie". Muszę przyznać, że jak tylko zobaczyłam propozycje, to aż podskoczyłam z radości, bo obie cudne! Niestety czas pozwolił mi tylko na jeden wypiek, więc tu już bez wahania wybrałam chlebek za J. Hamelmanem. Tak po cichu to już się do niego przymierzałam od jakiegoś czasu, bo jak dotąd to wszystkie chlebki piekłam na zakwasie i nadszedł czas na odmianę. Cóż powiedzieć, chleb leciutki, pachnący, niebezpiecznie szybko znika... Zawsze marzyły mi się piękne dziury i je w końcu mam! Do tego ma niepowtarzalny kształt!
Tak więc podaję za J. Hamelmanem (ja przeliczyłam proporcje z jego miar metrycznych)
Chleb wiejski (Pain Rustique)
zaczyn drożdżowy (poolish):
250 gr mąki pszennej chlebowej
250 gr wody
1/2 gr świeżych drożdży (kruszynka w zasadzie)
ciasto właściwe:
250 gr mąki pszennej chlebowej
95 gr wody
cały zaczyn
10 gr soli
7 gr drożdży
Mieszamy składniki zaczynu (drożdże najpierw rozpuszczamy w wodzie i dodajemy potem mąkę) i zostawiamy pod przykryciem na 12-16 godzin.
Gdy zaczyn już gotowy, mieszamy dokładnie składniki bez soli i drożdży) i zostawiamy pod przykryciem na autolizę na 20-30 minut. Następnie posypujemy solą i drożdżami i wyrabiamy ciasto. Ja wyrabiałam w misce do momentu aż zaczęło odchodzić od ręki. Następnie zostawiamy pod przykryciem do wyrośnięcia na 70 minut. W tym czasie dwukrotnie składamy co 25 minut.
Tutaj . Hamelman następnie opisuje jak dzielić ciasto na bochenki, lecz, że ja miałam porcję na jeden to po prostu wyjęłam ciasto z miski na omączoną stolnicę, resztki z miski położyłam na wierzchu (tak jak poleca Mistrz) i z braku odpowiedniej miski by przykryć - posypałam lekko mąką po wierzchu i przykryłam ściereczką. Ciasto zostawiamy do ponownego wyrośnięcia na 20-25 minut.
Potem posypałam po wierzchu semoliną i szybkim ruchem odwracając jednocześnie ciasto przełożyłam na łopatę. Jedno zdecydowane nacięcie (powinno być chyba nieco głębsze) i chleb wylądował w nagrzanym i naparowanym piekarniku - 230-235 C na 35 minut. W połowie pieczenia uchyliłam drzwiczki na chwilę by para się wydostała.
Po upieczeniu studzimy na kratce.
Gotowe!
26 June 2009
pain au levain na 2 zaczynach
Kolejny bardzo udany chleb z przepisu Jeffreya Hamelmana! Ciekawy, bo na dwóch zaczynach - żytnim i pszennym. Chleb też najlepiej zostawić do wyrastania w koszyku w lodówce na 18 godzin. Zauważyłam, że chleby, które w ten sposób długo wyrastały w chłodzie, smakują naprawdę świetnie! Chleb po upieczeniu ma bardzo ładne dziurki i chrupiącą skórkę.
Pain au Levain na 2 zaczynach
zaczyn pszenny:
40 gr mąki pszennej chlebowej
50 gr wody
8 gr zakwasu pszennego
zaczyn żytni:
40 gr mąki żytniej razowej
33 gr wody
2 gr zakwasu pszennego (ja użyłam do tego zaczynu zakwasu żytniego)
ciasto właściwe:
380 gr mąki pszennej chlebowej
40 gr mąki pszennej razowej
257 gr wody
oba zaczyny
9 gr soli
Najpierw przygotowujemy w dwóch naczyniach oba zaczyny, czyli mieszamy składniki i zostawiamy przykryte na 12-16 godzin.
Gdy są już gotowe mieszamy dokładnie wszystkie składniki ciasta bez soli! Zostawiamy na autolizę na 20-60 minut (po prostu przykrywamy i odstawiamy). Następnie dodajemy sól i wyrabiamy ciasto. Zostawiamy do wyrośnięcia na 2 i 1/2 godziny, w tym czasie składamy je dwukrotnie co 50 minut.
Kształtujemy bochenek, wkładamy do koszyka i przykryty wstawiamy do lodówki na 18 godzin.
Gdy jest gotowy, pieczemy w 235 C przez około 40 minut (z parą).
25 June 2009
grillowane cukinie
Od kilku dni zaczynają się nasze zbiory cukinii na działce. Ogromnie lubię to warzywko, najbardziej jak zbierze się je jeszcze małe, mają wtedy najdelikatniejszy smak i słabo wykształcone pestki. Staramy się zbierać gdy mają około 15 cm długości. Czasem gdzieś ukryje nam się jakaś i uda się jej podrosnąć więcej, wtedy kończy w leczu lub a curry.
Takie młodziutkie pysznie smakują po prostu grillowane, pomysł zaczerpnęłam od znajomej Włoszki. Potem jak mi o nich powiedziała, to przypominałam sobie, że faktycznie Włosi do głównego dania często dodają grillowane warzywa - cukinie, bakłażany i inne. Zapraszam do spróbowania!
Grillowane cukinie
3-4 małe cukinie
oliwa
sól/pieprz
Cukinie kroimy na plasterki około 3-5 mm grubości w zależności od wielkości cukinii i upodobania.
Teraz są 2 metody - pierwsza polecana przez moją koleżankę Włoszkę - grillowanie na patelni bez żadnego tłuszczu. Ja kupiłam kiedyś specjalną patelnię i najczęściej właśnie tak robię. Rozgrzewam patelnie i układam plasterki, po paru minutach obracam. Przekładam na półmisek i skrapiam oliwą. Inna metoda, którą dziś wypróbowałam to posmarowanie plasterków cukinii oliwą przed grillowaniem, a dla smakoszy polecam posypanie po wierzchu odrobiną startego parmezanu. Podajemy jak wystygną posypane odrobiną soli i pieprzu. Można oczywiście włożyć plasterki do kratki i grillować na wolnym powietrzu.
Takie młodziutkie pysznie smakują po prostu grillowane, pomysł zaczerpnęłam od znajomej Włoszki. Potem jak mi o nich powiedziała, to przypominałam sobie, że faktycznie Włosi do głównego dania często dodają grillowane warzywa - cukinie, bakłażany i inne. Zapraszam do spróbowania!
Grillowane cukinie
3-4 małe cukinie
oliwa
sól/pieprz
Cukinie kroimy na plasterki około 3-5 mm grubości w zależności od wielkości cukinii i upodobania.
Teraz są 2 metody - pierwsza polecana przez moją koleżankę Włoszkę - grillowanie na patelni bez żadnego tłuszczu. Ja kupiłam kiedyś specjalną patelnię i najczęściej właśnie tak robię. Rozgrzewam patelnie i układam plasterki, po paru minutach obracam. Przekładam na półmisek i skrapiam oliwą. Inna metoda, którą dziś wypróbowałam to posmarowanie plasterków cukinii oliwą przed grillowaniem, a dla smakoszy polecam posypanie po wierzchu odrobiną startego parmezanu. Podajemy jak wystygną posypane odrobiną soli i pieprzu. Można oczywiście włożyć plasterki do kratki i grillować na wolnym powietrzu.
24 June 2009
wiosenne warzywa pieczone z ziołami
Nadeszła wiosna i w końcu na straganach pełno pysznych młodych warzyw - marchewka, ziemniaczki, cukinie, buraczki! Pachnące, aromatyczne i soczyste! Takie warzywa pieczone przygotowuję się bardzo szybko i tak na prawdę można dać co kto lubi, a że ja lubię jak jest kolorowo na talerzu to mieszam najróżniejsze. Danie lekkostrawne i zdrowe, a pachnie tak pięknie w całym domu, że aż ślinka cieknie! Można jeść same lub jako dodatek do mięs czy ryb.
Wiosenne warzywa pieczone z ziołami
2 małe cukinie (żółta i zielona)
1 kalarepka (obrana)
2 marchewki
2 pietruszki
1-2 buraki
2 młode cebule
1 główka czosnku
1 papryka
1 słodki ziemniak (batat)
6 młodych małych ziemniaczków (oskrobanych)
1 bakłażan (dziś nie miałam ale też polecam, choć po upieczeniu ma dosyć twardą skórkę)
zioła (rozmaryn, tymianek, szałwia - świeże gałązki)
oliwa
sól/pieprz
Warzywa porządnie umyłam i razem ze skórką pokroiłam na połówki lub ćwiartki (wyjątek stanowi obrana kalarepka i oskrobane ziemniaczki). Starałam się by kawałki nie były zbyt małe (ziemniaczki na połówki, cebule na ćwiartki, czosnek - obrane ząbki itp).
Wrzuciłam je potem na blachę wysmarowaną oliwą, pokropiłam oliwą, lekko wymieszałam i posypałam solą i pieprzem. Na wierzchu ułożyłam gałązki ziół, które nadały warzywom aromatu w trakcie pieczenia. Piekłam około 40-45 minut w 200 C.
Smacznego!
23 June 2009
krem z cukinii
Deszcze nastały i nie zanosi się by pogoda miała się poprawić. Ślimaki mają ucztę i boję się, że z moich niedawno zasadzonych kwiatków nic nie zostanie. Na poprawę humoru ugotowałam dziś szybką i bardzo smaczną zupę krem z cukinii, bo chociaż te rosną u nas bez względu na aurę.
Krem z cukinii
1 litr wywaru z warzyw lub rosołu
2 cukinie
1 cebula
2-3 ząbki czosnku
3 łyżki oliwy
1 kieliszek białego wina wytrawnego (opcjonalnie, jeśli mamy)
sól/pieprz
100 ml śmietanki słodkiej (np 18%)
Cebulę obrałam i posiekałam, podobnie czosnek. Na patelni na oliwie podsmażyłam cebulę, potem dodałam czosnek i gdy były szkliste dodałam pokrojone na półplasterki cukinie. Doprawiłam solą i pieprzem. Smażyłam mieszając aż cukinie zmiękły po czym wrzuciłam wszystko do rondla z wywarem. Dolałam kieliszek wina i dusiłam pod przykryciem około 10 minut. Jak lekko zupa przestygła, zmiksowałam i na końcu dolałam śmietanki. Gotowe!
21 June 2009
tagliatelle ze śmietankowym sosem z cukinią
Pojawiły się pierwsze płody rolne na naszej działce (nie licząc sałat czy rzodkiewki). Mój dobry mąż przyniósł cały koszyk ślicznych małych cukinii (zielonych i żółtych oraz okrągłych). Mimo deszczowej i raczej chłodnej aury rosną jak na drożdżach! Uwielbiam cukinie i jadamy je na różne sposoby, a że włoskie klimaty goszczą u nas często to dziś proponuję jedno z naszych ulubionych dań - makaron z cukinią. Najczęściej jak mamy mało czasu gotuję zwykły makaron paczkowany, ale że paskudna pogoda za oknem niesprzyjająca spacerom czy wycieczkom, więc czemu nie poświęcić chwili na domowy makaron. Przepis na domowe tagliatelle zamieściłam już wcześniej, dziś przepis na sos z cukinii.
Tagliatelle ze śmietankowym sosem z cukinią
2 małe cukinie
mała cebulka
2-3 ząbki czosnku
200 ml śmietanki słodkiej 18 %
4-5 pomidorów suszonych na słońcu (w oliwie)
2-3 łyżki oliwy
sól/pieprz
Cukinie myję i przekrawam wzdłuż na pół po czym kroję na niezbyt cienkie plasterki. Cebulę siekam, czosnek kroję na cienkie plasterki.
Gdy makaron się zaczyna gotować przygotowuję sos.
Na patelnię z oliwą wrzucam cebulę i jak się chwilę przesmaży dodaję czosnek i smażę jeszcze chwilę, dodaję cukinie i smażę dalej mieszając aż lekko zmiękną (najlepiej jak są trochę chrupiące). zalewam śmietanką solę i pieprzę. Wrzucam też pokrojone na kawałki suszone pomidory. Jak się zagotuję, skręcam ogień na minimum. W międzyczasie makaron powinien się ugotować. Odcedzam go i wrzucam na patelnię z sosem. Po zamieszaniu gotowe do podania!
Czasem robię wersję z boczkiem zamiast pomidorów. W tym celu siekam 2-3 plastry boczku wędzonego i smażę razem z cebulką na początku, dalej już tak samo.
Tagliatelle ze śmietankowym sosem z cukinią
2 małe cukinie
mała cebulka
2-3 ząbki czosnku
200 ml śmietanki słodkiej 18 %
4-5 pomidorów suszonych na słońcu (w oliwie)
2-3 łyżki oliwy
sól/pieprz
Cukinie myję i przekrawam wzdłuż na pół po czym kroję na niezbyt cienkie plasterki. Cebulę siekam, czosnek kroję na cienkie plasterki.
Gdy makaron się zaczyna gotować przygotowuję sos.
Na patelnię z oliwą wrzucam cebulę i jak się chwilę przesmaży dodaję czosnek i smażę jeszcze chwilę, dodaję cukinie i smażę dalej mieszając aż lekko zmiękną (najlepiej jak są trochę chrupiące). zalewam śmietanką solę i pieprzę. Wrzucam też pokrojone na kawałki suszone pomidory. Jak się zagotuję, skręcam ogień na minimum. W międzyczasie makaron powinien się ugotować. Odcedzam go i wrzucam na patelnię z sosem. Po zamieszaniu gotowe do podania!
Czasem robię wersję z boczkiem zamiast pomidorów. W tym celu siekam 2-3 plastry boczku wędzonego i smażę razem z cebulką na początku, dalej już tak samo.
ciasto bananowe z orzechami
Po powrocie z naszego kilkudniowego wypadu znalazłam w kuchni banany, które niezbyt nadawały się do jedzenia (bardzo miękkie i ciemna skórka), ale za to były w doskonałej kondycji na ciasto. Dawniej ucierałam to ciasto w makutrze, wczoraj zmęczona po podróży użyłam miksera i jak widać wyszło zupełnie dobrze. Banany dają dużo wilgoci i aromatu a do tego orzechy włoskie - same pyszności! Przepis z mojej malutkiej lecz niezastąpionej książeczki "Home Recipies":
Ciasto bananowe z orzechami
Banana Tea Bread
225 g mąki
8 g proszku do pieczenia
1/4 łyżeczki sody (1,25 ml)
szczypta soli
75 g masła (miękkiego)
175 g cukru
2 jajka (lekko rozbełtane)
450 g bananów (ważonych w skórce)
100 g orzechów włoskich posiekanych
Mieszamy w miseczce mąkę, proszek do pieczenia, sodę i sól. Osobno ucieramy (miksujemy) masło i cukier aż powstanie puszysta jasna masa. Dodajemy wówczas na przemian mąkę i jajka (po trochu) stale ucierając. Na koniec dodajemy banany (obrane i rozgniecione widelcem na masę) oraz orzechy (posiekane). Przelewamy do podłużnej formy wysmarowanej tłuszczem (ja robiłam w keksówce silikonowej w której zazwyczaj piekę chleb ok. 20 cm na ok 10 cm). Wstawiamy do nagrzanego piekarnika 180 C na 1 godzinę i 15 minut. Należy zwrócić uwagę czy się wierzch nie przypala i ewentualnie przykryć w trakcie pieczenia. Przed wyjęciem najlepiej sprawdzić patyczkiem czy ciasto jest upieczone.
Studzimy na kratce.
Ciasto bananowe z orzechami
Banana Tea Bread
225 g mąki
8 g proszku do pieczenia
1/4 łyżeczki sody (1,25 ml)
szczypta soli
75 g masła (miękkiego)
175 g cukru
2 jajka (lekko rozbełtane)
450 g bananów (ważonych w skórce)
100 g orzechów włoskich posiekanych
Mieszamy w miseczce mąkę, proszek do pieczenia, sodę i sól. Osobno ucieramy (miksujemy) masło i cukier aż powstanie puszysta jasna masa. Dodajemy wówczas na przemian mąkę i jajka (po trochu) stale ucierając. Na koniec dodajemy banany (obrane i rozgniecione widelcem na masę) oraz orzechy (posiekane). Przelewamy do podłużnej formy wysmarowanej tłuszczem (ja robiłam w keksówce silikonowej w której zazwyczaj piekę chleb ok. 20 cm na ok 10 cm). Wstawiamy do nagrzanego piekarnika 180 C na 1 godzinę i 15 minut. Należy zwrócić uwagę czy się wierzch nie przypala i ewentualnie przykryć w trakcie pieczenia. Przed wyjęciem najlepiej sprawdzić patyczkiem czy ciasto jest upieczone.
Studzimy na kratce.
17 June 2009
krem z białych szparagów
Przechodząc przez Kleparz na zakupach zobaczyłam tak piękne szparagi, że bez zastanowienia kupiłam dwa pęczki. Sezon szparagowy nie trwa wiecznie i jak jest okazja to trzeba ją wykorzystać. Jeden pęczek ugotowałam i zjedliśmy polany tylko roztopionym masełkiem (palce lizać!) a z drugiego zrobiłam zupę-krem. Zupa prosta i lekka, o delikatnym szparagowym aromacie, kremowa, po prostu bardzo smaczna.
Zupa-krem z białych szparagów
1 pęczek świeżych białych szparagów
1 litr bulionu
ok. 200 ml śmietanki (miałam 30 %)
sól/pieprz
Szparagi umyłam, obrałam ze skórki i obcięłam około 2-3 cm dolnej części. Wrzuciłam te "ogonki" do wywaru i obgotowałam przez jakieś 15 minut by dodać aromatu. Odcedziłam potem wywar i niepotrzebne kawałki wyrzuciłam.
Obrane szparagi pokroiłam na kawałki ok 2 cm i wrzuciłam do gotowego wywaru i gotowałam około 10-15 minut (aż szparagi były miękkie). Dodałam śmietanki i soli/pieprzu. Jak zupa lekko przestygła, zmiksowałam. Gotowe!
15 June 2009
banana lassi
Jednym z moich pierwszych wspomnień kulinarnych z Indii jest banana lassi. W Agrze, w małej zaplutej knajpce robili (i pewnie do tej pory robią) najlepsze banana lassi jakie w życiu piłam. Napój gęsty od bananów, schłodzony, wprost idealny na każdy dzień. Często zaglądałam do tego miejsca głównie po to by się właśnie go napić, bo miniaturowa kuchnia (1 m2) nie proponowała jakichś specjałów które zapadłyby mi w pamięć. Cała knajpa miała może ze 4 miniaturowe stoliki, taki w zasadzie kącik.
Poza niezapomnianym banana lassi, w Indiach piłam zwykłe lassi (słodkie lub słone) które bardzo często są dodatkiem do obiadu. Świetnie ochładzają po ostrej indyjskiej kuchni. Zwykłe lassi robi się z indyjskiego zsiadłego mleka zmiksowanego z wodą i albo z cukrem albo z odrobiną soli. Napój jest rzadki, z pianką na wierzchu, zazwyczaj podawany w metalowym wysokim kubku. Zwłaszcza latem miło wypić po posiłku takie słone lassi.
Ja odtwarzając aromaty indyjskie często sięgam do lassi bananowego, świetnego na każdą porę, ale zwłaszcza na ciepłe dni.
Banana Lassi
200 ml maślanki
3 dojrzałe banany
2-3 łyżeczki cukru (ile kto lubi do smaku)
szczypta słodkiego kakao do posypania po wierzchu
Do naczynia wrzucam obrane i pokrojone na kawałki banany dodaję cukru, zalewam maślanką i miksuję do uzyskania gładkiej konsystencji. Schładzam całość w lodówce i przed podaniem posypuję szczyptą kakao (opcjonalnie jak ktoś lubi).
Bardzo, bardzo pyszne!
Poza niezapomnianym banana lassi, w Indiach piłam zwykłe lassi (słodkie lub słone) które bardzo często są dodatkiem do obiadu. Świetnie ochładzają po ostrej indyjskiej kuchni. Zwykłe lassi robi się z indyjskiego zsiadłego mleka zmiksowanego z wodą i albo z cukrem albo z odrobiną soli. Napój jest rzadki, z pianką na wierzchu, zazwyczaj podawany w metalowym wysokim kubku. Zwłaszcza latem miło wypić po posiłku takie słone lassi.
Ja odtwarzając aromaty indyjskie często sięgam do lassi bananowego, świetnego na każdą porę, ale zwłaszcza na ciepłe dni.
Banana Lassi
200 ml maślanki
3 dojrzałe banany
2-3 łyżeczki cukru (ile kto lubi do smaku)
szczypta słodkiego kakao do posypania po wierzchu
Do naczynia wrzucam obrane i pokrojone na kawałki banany dodaję cukru, zalewam maślanką i miksuję do uzyskania gładkiej konsystencji. Schładzam całość w lodówce i przed podaniem posypuję szczyptą kakao (opcjonalnie jak ktoś lubi).
Bardzo, bardzo pyszne!
14 June 2009
waniliowa panna cotta z truskawkami
Parę dni temu oglądałam program "Saturday Kitchen" i jednym z gości James-a Martina był Paul Rankin. Przygotował on pyszną waniliową panna cottę z morelami. Ponieważ mamy sezon na truskawki, pozwoliłam sobie na małą adaptację przepisu. Tak więc panna cotta według Paul-a Rankina a reszta to moja fantazja. Nie muszę dodawać, że deser pyszniutki!
Przepis jest moją propozycją do "Sezonu truskawkowego".
Waniliowa panna cotta z truskawkami
300 ml śmietanki 30 %
1 cała wanilia
10 gr żelatyny
100 ml skondensowanego słodkiego mleka
350 ml maślanki
miseczka truskawek
2-3 łyżki grenadiny
2-3 łyżki wódki
Najpierw przygotowałam panna cottę, czyli wlałam do rondelka śmietankę, przecięłam wzdłuż wanilię i nożem zebrałam nasionka, które dodałam do śmietanki. Wrzuciłam też skórkę z wanilii i zagotowałam wszystko. Zdjęłam z ognia i wyjęłam skórkę z wanilii. Wsypałam żelatynę i mieszałam aż do rozpuszczenia się dokładnego żelatyny. Dodałam skondensowane słodkie mleko, wymieszałam i zostawiłam by nieco przestygło. Następnie dolałam maślankę i przelałam do filiżanek i wstawiłam do lodówki.
Po kilku godzinach panna cotta była gotowa! Zostało mi umyć i obrać truskawki i zmiksowałam je z grenadyną i wódką. Zostawiłam na godzinę by się przemacerowało (dałam do lodówki). Następnie zanurzyłam na chwilkę filiżanki z panna cottą w naczyniu z gorącą wodą, by łatwo odchodziły. Przełożyłam je na talerz, wylałam obok truskawkowy sos i gotowe!
Bardzo, bardzo smaczne!
Przepis jest moją propozycją do "Sezonu truskawkowego".
Waniliowa panna cotta z truskawkami
300 ml śmietanki 30 %
1 cała wanilia
10 gr żelatyny
100 ml skondensowanego słodkiego mleka
350 ml maślanki
miseczka truskawek
2-3 łyżki grenadiny
2-3 łyżki wódki
Najpierw przygotowałam panna cottę, czyli wlałam do rondelka śmietankę, przecięłam wzdłuż wanilię i nożem zebrałam nasionka, które dodałam do śmietanki. Wrzuciłam też skórkę z wanilii i zagotowałam wszystko. Zdjęłam z ognia i wyjęłam skórkę z wanilii. Wsypałam żelatynę i mieszałam aż do rozpuszczenia się dokładnego żelatyny. Dodałam skondensowane słodkie mleko, wymieszałam i zostawiłam by nieco przestygło. Następnie dolałam maślankę i przelałam do filiżanek i wstawiłam do lodówki.
Po kilku godzinach panna cotta była gotowa! Zostało mi umyć i obrać truskawki i zmiksowałam je z grenadyną i wódką. Zostawiłam na godzinę by się przemacerowało (dałam do lodówki). Następnie zanurzyłam na chwilkę filiżanki z panna cottą w naczyniu z gorącą wodą, by łatwo odchodziły. Przełożyłam je na talerz, wylałam obok truskawkowy sos i gotowe!
Bardzo, bardzo smaczne!
polski chleb pszenno - żytni
Gospodynią tej edycji Weekendowej Piekarni jest Oczko i zaproponowała nam pieczenie polskiego chleba pszenno-żytniego.
Ciasto przy wyrabianiu było trochę gęste więc dodałam więcej wody niż w przepisie, wyrastał też w koszyku dłużej (pewnie z powodu chłodu na zewnątrz i w domu). Skórkę ma chrupiącą, pachnie i smakuje bardzo dobrze. Dziękuję Ci Oczko za fajny przepis!
Polski chleb pszenno-żytni
Zaczyn:
50g zakwasu żytniego
75g letniej wody
75g mąki żytniej typ 720
Ciasto właściwe:
200g zaczynu jw.
250g wody (dałam około 50 gr więcej)
350g mąki pszennej typ 1100 (dałam pół na pół razowej i chlebowej)
150g mąki żytniej typ 720
10g soli (1,5 łyżeczki)
2 łyżeczki kminku (cały kminek dałam do ciasta)
Wykonanie:
Zaczyn wymieszać na gładką dość gęstą masę. Pozostawić na 8-12 godz w temp. pokojowej do przefermentowania. Następnego dnia dodać do zaczynu mąkę, wodę oraz sól. Wyrabiać ręcznie 10-12 min. Włożyć do miski do wyrośnięcia pod przykryciem w temp. pokojowej na 2-2,5 godz. Zagniatać ciasto 3-krotnie podczas wyrastania (złożyłam dwukrotnie). Po wyrośnięciu uformować bochenek i włożyć do formy wysypanej dobrze mąką. Pozostawić do wyrośnięcia w temp. pokojowej na 1,5-2 godz (wyrastał 3 godziny bo chłodniej). Nagrzać piekarnik 1 godz. przed włożeniem chleba do temp. 230 stop. Bochenek delikatnie spryskać wodą, posypać kminkiem (cały kminek dałam do ciasta), naciąć i wkładać do naparowanego piekarnika, pic 40-50 min do zbrązowienia skórki. Wystudzić na kratce.
13 June 2009
shortbreads - angielskie kruche ciasteczka
Najczęściej kupowaliśmy te słodkie ciasteczka w sklepach i w końcu pomyślałam, że przecież tak łatwo je zrobić w domu. I rzeczywiście, pracy przy nich prawie nie ma, można sobie ciasto przygotować kilka godzin wcześniej, jeśli chcemy mieć takie świeżutkie ciasteczka prosto z piekarnika. Przepis banalnie prosty i szybki. Ciasteczka po upieczeniu i ostygnięciu należy trzymać w szczelnym pudełku lub puszce żeby nie wyschły bo wtedy robią się twarde.
Shortbreads
250 gr mąki
75 gr cukru
175 gr masła
Wszystko zagniatamy aż powstanie gładka masa. Najlepiej włożyć do miseczki i przykryć i dać na 1-2 godziny do lodówki.
Rozwałkowujemy potem placek grubości pół centymetra i wycinamy dowolne kształty (najczęściej kółka, prostokąty czy trójkąty) i układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Pieczemy w 160 C przez około 20-25 minut (aż się lekko zezłocą na wierzchu).
Po wystygnięciu są gotowe!
crumpets - pyszne angielskie drożdżowe racuszki
To już moje kolejne podejście do tych racuszków, wcześniej coś w przepisach nie było tak jak powinno. I tym razem musiałam nieco zmienić proporcje by wyszły tak jak trzeba (przepis znalazłam gdzieś w necie, odpisałam i nie jestem teraz w stanie go odnaleźć ponownie).
Pierwszy raz poczęstowali mnie nimi znajomi w Anglii. Ilekroć tam jedziemy to zawsze kupuję sobie w supermarkecie paczuszkę, by mieć na śniadanie. Przepadam za crumpet-ami, najlepiej smakują mi wrzucone na chwilę do tostera (żeby się troszkę ogrzały i nabrały chrupkości) i posmarowane dżemem. Pyszności!
Crumpets
3 i 1/2 szklanki mąki
2 łyżki roztopionego masła
2 łyżeczki soli
2 łyżeczki cukru
świeże drożdże (dałam "na oko" - około 10 gr)
1 szklanka ciepłej wody
1 i 1/2 szklanki ciepłego mleka (zależy bardzo od maki, ja dałam nieco więcej)
1/2 łyżeczki sody (rozpuścić w 1/4 szklanki letniej wody)
Najpierw rozpuściłam drożdże w wodzie i dodałam cukru, zostawiłam na 5 minut. Następnie wymieszałam z mąką i dodałam mleko, masło, sól i zostawiłam na 30 minut. Potem dodałam wodę z sodą i po zamieszaniu znów zostawiłam na około 30 minut (pod przykryciem). Ciasto powinno być luźne, ale nie rzadkie, trochę jak bardzo gęsta śmietana. Jak wyrosło, to smażyłam na gorącej patelni posmarowanej olejem (powinno się używać metalowej obręczy by wyszły okrągłe, nie mam obręczy więc są wolnego kształtu). Ja nakładałam chochelką i smażyłam na bardzo małym ogniu ok 5 minut (aż wierzch się zetnie) i potem obracałam i smażyłam dalsze 2 minuty.
Studziłam na kratce i po całkowitym wystygnięciu schowałam do pudełka na śniadanie.
Smacznego!
12 June 2009
fish molee czyli aromatyczne rybne curry z mleczkiem kokosowym
To ostatnie danie, które przygotowałam z dorsza kupionego w wielkiej ilości parę dni temu.
Postanowiłam zaprezentować tu 3 dania kuchni indyjskiej na bazie tej samej ryby a każde zupełnie inne. Mam nadzieję, że zachęcę Was do kulinarnej podróży w ten zakątek świata.
Tym razem ryba w sosie curry z mleczkiem kokosowym! Osobiście uwielbiam dodatek kokosa, czy to wiórków czy mleczka, bardzo łagodzi on danie nadając przepyszny kokosowy aromat. Fish Molee to oryginalnie danie ze Sri Lanki, bardzo pikantne. Podobnie jak i pozostałe moje propozycje, najlepiej smakuje ze zwykłym ryżem basmati.
Przepis za Naomi Good "Indian Cooking":
Fish Molee
75 gr filetu z dorsza bez skóry
2-4 łyżki mąki
4 łyżki oleju
2 cebule pokrojone na cienkie plasterki
2 ząbki czosnku, rozgniecione
1 łyżeczka kurkumy
4 zielone świeże chilli posiekane (nie miałam i zastąpiłam 1/2 łyżeczki pasty z czerwonego chilli)
2 łyżki soku z cytryny
175 ml gęstego mleczka kokosowego sól
Rybę myjemy i kroimy na kawałki ok 2 cm. Ja dorzuciłam jeszcze okrawki, które pozostały mi z filetowania ryby, zrobił się trochę bałagan na patelni ale szkoda mi było wyrzucić. Obtaczamy następnie w mące i smażymy krótko na patelni z obu stron, po czym wyciągamy na osobny talerz. Na tą samą patelnie wrzucamy cebulę i czosnek i smażymy aż zmięknie i się lekko zezłoci. Dodajemy kurkumę, chilli, mleczko kokosowe, sok z cytryny i sól i smażymy na wolnym ogniu bez przykrycia przez około 10 minut, aż sos zgęstnieje. Dodajemy rybę i gotujemy pod przykryciem 2-3 minuty. Gotowe!
11 June 2009
fish bhoona, czyli kolejny pomysł na pyszne rybne curry
Oto moja kolejna propozycja - pyszne curry z ryby (dorsza), tym razem z dodatkiem groszku. Szybkie w wykonaniu, bardzo aromatyczne, najlepiej smakuje z ryżem basmati i chutney-em (na przykład z mango). Przepis za M. Baljekar:
Fish Bhoona
700 gr ryby morskiej (filet bez skóry)
6 łyżek oleju
w miseczce:
2 łyżki mąki
1/2 łyżeczki kurkumy
1/2 łyżeczki chilli
1/2 łyżeczki soli
1 duża cebula posiekana
2-3 cm korzenia świeżego imbiru, posiekanego
2-4 ząbki czosnku
1/2 łyżeczki kurkumy
1/4 łyżeczki chilli
1 łyżeczka kolendry
1/2 łyżeczki przyprawy garam masala
1 puszka pomidorów (posiekanych)
150 ml gorącej wody
100 gr mrożonego groszku
1 łyżeczka soli
1 łyżka posiekanej świeżej kolendry
Rybę myjemy i kroimy na kawałki ok 2 cm. Na patelni rozgrzewamy 2 łyżki oleju. Gdy olej będzie gorący, obtaczamy każdy kawałek ryby w mieszance mąki z przyprawami i smażymy z obu stron parę minut. Robimy to partiami - na patelnię kładziemy 1 warstwę ryby za każdym razem. Wyciągamy kawałki ryby łyżką cedzakową na talerz.
W blenderze miksujemy czosnek, cebulę i imbir.
W szerokim rondlu podgrzewamy pozostały olej i dodajemy mix cebulowo-czosnkowo-imbirowy. Smażymy mieszając 3-4 minuty. Dodajemy następnie przyprawy i smażymy mieszając parę minut. W tym czasie dodajemy kilka łyżek płynu z pomidorów by nam się cebula z przyprawami nie przypaliła. W końcu wrzucamy pomidory i mieszając smażymy do uzyskania w miarę jednorodnej masy (kilka minut).Do wytworzonego sosu dodajemy groszek, wodę i sól. Po zagotowaniu kładziemy delikatnie na wierzch rybę, przykrywamy i dusimy na małym ogniu 5-6 minut. Gotowe!
Przed podaniem delikatnie mieszamy i posypujemy posiekaną kolendrą.
Smacznego!
10 June 2009
fish Shahjahani
Ostatnio kuchnia indyjska pojawia się u nas często. Nic dziwnego, oboje uwielbiamy orientalne potrawy. Dzisiaj w zasadzie jest to trochę kwestia przypadku, rano planowaliśmy zupełnie coś innego na kolację, a tu proszę, pojechaliśmy do Makro i naszym oczom ukazał się cały dorsz w dobrej cenie, więc bez zastanowienia wzięliśmy 2 sztuki. Dopiero jak przyszliśmy do domu to okazało się, że tego jest naprawdę dużo i zapowiada się u nas przez najbliższe kilka dni prawdziwa uczta rybna. Szybko przeglądnęłam moje książki, bo już dawno nie robiłam curry rybnego i znalazłam 3 świetne przepisy. Każdy zupełnie inny, z różnymi dodatkami i oczywiście w efekcie każde danie ma zupełnie inny aromat i smak. Na początek "Fish Shahjahani" z książki autorstwa pani Mridula Baljekar. Inaczej "Ryba Shahjahana". Ten wielki władca z dynastii Mogołów jest znany na całym świecie jako wielki budowniczy najwspanialszego mauzoleum, jakie kiedykolwiek wybudowano czyli "Taj Mahal-u". Kto coś czytał o Indiach to wie, iż pałał on bezgraniczną miłością do swojej żony i po jej przedwczesnej śmierci oszalały z bólu postanowił wybudować pomnik dla tej wielkiej miłości. Ale to nie koniec, ten wybitny władca wybudował potem wiele wspaniałych budowli oraz ufundował sobie zupełnie nową olśniewającą stolicę Shahjahanabad (obecnie Stare Delhi). Za jego rządów Imperium sięgnęło szczytu bogactwa i rozkwitu. Sam władca posiadał bardzo wybredne podniebienie i legendarne są historie uczt jakie odbywały się na jego dworze.
Ja dziś polecam jedno z takich pysznych dań, łatwe do zrobienia, szybkie i bardzo indyjskie.
Fish Shahjahan
700 gr białej ryby morskiej (filet) na przykład dorsz
75 gr prażonych orzeszków nerkowca
125 ml śmietanki (użyłam 18% z kartonika)
50 gr masła
225 gr cebuli pokrojonej w cienkie plasterki
ok 5 cm cynamonu (połamać na mniejsze kawałki)
4 ziarna zielonego kardamonu (całe, otwarte z jednego końca)
2 całe goździki
2 zielone chilli przecięte wzdłuż (ja nie miałam akurat w domu, dałam pół łyżeczki pasty z czerwonego chilli, można też ostatecznie użyć chilli w proszku)
1 łyżeczka kurkumy
175 ml ciepłej wody
1 łyżeczka soli
1 łyżka soku z cytryny
Rybę myjemy i kroimy na kawałki (ok 2 cm).
W malakserze miksujemy orzechy i śmietankę.
W szerokim rondlu lub na dużej patelni rozpuszczamy masło i smażymy cebulę razem z cynamonem, goździkami, kardamonem i chilli aż cebula lekko zbrązowieje (stale mieszamy). Dodajemy kurkumę, mieszamy i kładziemy na wierzchu rybę. Ważne by kłaść tylko 1 warstwę! Po zagotowaniu przykrywami i na małym ogniu dusimy około 2-3 minuty. Dodajemy następnie naszą śmietankę zmiksowaną z orzechami , delikatnie mieszamy i ponownie przykrywamy i dusimy kolejne 2-3 minuty. Zdejmujemy z ognia, skrapiamy sokiem z cytryny, lekko mieszamy i gotowe!
Najlepiej podawać ze zwykłym gotowanym ryżem basmati.
Smacznego!
Słynny Taj Mahal
9 June 2009
jagnięcina z morelami i kluseczkami pomarańczowymi
To jedno z moich ulubionych dań - jagnięcina z morelami. Nieco słodka od moreli, z lekką nutą pomarańczową, która nadaje temu daniu wyjątkowy aromat, a mięso wprost odchodzi od kostek, po prostu palce lizać! Przepis znalazłam w książce "1000 Recipies". Smakuje bardzo dobrze na przykład z ziemniaczkami. Również i ten przepis na jagnięcinę gorąco polecam!
Jagnięcina z morelami i kluseczkami pomarańczowymi
2 łyżki oleju
1 kg jagnięciny, podzielonej na kawałki (ja zostawiłam mięso na kostkach)
2 cebule, posiekane
1-2 ząbki czosnku, obrane i rozgniecione
25 gr mąki
450 ml wywaru warzywnego/rosołu
1 liść laurowy
kawałek świeżej skórki pomarańczowej (cienki)
225 gr suszonych moreli (namoczyć kilkanaście godzin wcześniej)
pieprz/sól
kluseczki:
100 gr mąki
1łyżeczka proszku do pieczenia
50 gr shredded suet (czyli łoju w granulkach - dostępny na Wyspach, u nas można zastąpić jakimś innym tłuszczem)
2 łyżki świeżo otartej skórki z pomarańczy
3 łyżki soku z pomarańczy
Podgrzewamy olej, po czym podsmażamy mięso aż lekko zbrązowieje i wyciągamy je na talerz. Smażymy na tym samym tłuszczu cebulę aż zmięknie, dodajemy czosnek i mąkę i mieszając robimy zasmażkę (ok. 3 minut). Dodajemy następnie rosół, liść laurowy, kawałek skórki z pomarańczy, morele (razem z płynem) oraz sól i pieprz. Zagotowujemy i dodajemy mięso po czym przykrywamy i wkładamy do nagrzanego piekarnika (160 C) na 1 i 1/2 godziny.
W międzyczasie robimy kluseczki. Mieszamy składniki w misce (radzę dolewać sok stopniowo) i zagniatamy lekko ciasto. Dzielimy na 8 kawałków i formujemy kulki. Po godzinie zdejmujemy pokrywkę z mięsa, kładziemy na wierzchu kulki i zostawiamy odkryte na ostatnie 30 minut.
Gotowe!
7 June 2009
rożki ałtajskie
To druga propozycja Tater w ramach Weekendowej Piekarni. Pyszne ałtajskie rożki na zakwasie.
Rosły pięknie, upiekły się bez niespodzianek i smakują przepysznie! Połowa już "zniknęła".
Podaję przepis za Tatter:
Ałtajskie rożki Mariany
100g dojrzałego białego zakwasu pszennego (100% hydracji)
450g mąki (pszennej chlebowej)
5 g świeżych drożdży
1 łyżeczka soli
12g cukru
10g masła
350g wody
Wszystkie składniki wymieszałam dokładnie, następnie zagniotłam elastyczne, nieco lepkie ciasto. Zostawiłam do wyrośnięcia na 3 godziny, składąjac ciasto w tym czasie dwukrotnie. Wyrośnięte odpowietrzyłam i podzieliłam na 10 kawałków . Z każdej części uformowałam lekko kule i zostawiłam na kolejne 10 minut. Następnie za pomocą drewnianego walka rozwałkowałam cienkie placki o owalnym kształcie i zwinęłam je w rulon, ułożyłam na blasze złączeniem w dól. Zostawiałam do ponownego wyrośnięcia. Gdy prawie podwoiły objętość wstawiłam je do pieca rozgrzanego do 240C i piekłam z parą 10 minut następnie obniżyłam temperaturę do 220C i dopiekałam jeszcze 10- 15 minut. Wystudziłam na kratce.
pyszne smoothie z truskawek, mango i banana
Trudno się oprzeć tak pysznemu owocowemu smakowi. I co najważniejsze, można sobie przygotować taką dawkę zdrowia w 10 minut! Pomysł na to smoothie znalazłam na stronie BBC.
Gorąco polecam! To moja kolejna propozycja do "Sezonu truskawkowego".
Pyszne smoothie z truskawek, mango i banana
1 duży owoc mango, obrany i pokrojony na kawałki
2 banany, obrane
300 gr umytych i obranych z szypułek truskawek
Wszystko wrzucamy do blendera i miksujemy chwilę.
Następnie przelewamy do szklanek i schładzamy w lodówce przed podaniem.
Coś przepysznego!!!
mango chutney po raz trzeci
To już ostatnia wersja mango chutney. Trochę podobny jest on do drugiego, w kolorze jaśniejszy. Również aromatyczny i bardzo smaczny lecz bardziej łagodny. Oj, będę miała problem, żeby zdecydować się który najbardziej mi smakuje! Stanowczo najbardziej pikantny jest pierwszy, z masą przypraw, imbiru i czosnku. Kolorystycznie nie prezentuje się tak ładnie jak kolejne, ale co za smak! Drugi i trzeci klarowne, z tym, że drugi wydaje mi się bardziej aromatyczny i pikantniejszy od trzeciego. Na prawdę trudny wybór!
Trzeci przepis z książki "Preserving":
Mango chutney (3 wersja)
6 mango (mniej dojrzałych, twardych)
2 łyżki syropu z imbiru w syropie
4 uncje (113 gr) rodzynek
2 uncje (57 gr) imbiru z syropu (posiekanego)
1/2 łyżeczki chilli w proszku
1/2 łyżeczki całych ziaren kuminu
1 łyżka soli
2 ząbki czosnku (rozgniecione z solą)
3 łyżki soku z cytryny
3/4 pinty (425 ml) octu winnego
1 funt cukru
Obieramy mango i kroimy na kawałki (1-2 cm). Wrzucamy do dużego rondla i dodajemy: syrop, imbir, rodzynki, przyprawy, czosnek i sok z cytryny. Zalewamy w końcu octem winnym i bez przykrycia, mieszając zagotowujemy. Gotujemy na małym ogniu aż wystarczająco zgęstnieje (ok. 20-3 minut) po czym przekładamy do słoiczków i gotowe!
Co do imbiru w syropie, ja czasem zastępuję zwykłym świeżym imbirem. Obieram korzeń, siekam na bardzo drobną kostkę po czym wrzucam do syropu (na przykład 100 gr cukru zagotowane z niewielką ilością wody) i tak na wolnym ogniu smażę przez 15-20 minut (w razie potrzeby dodaję wody, bo imbir jest dosyć suchy) i gotowe.
6 June 2009
owocowe ciasto na maślance z kruszonką
To przepyszne ciasto wypatrzyłam parę dni temu na blogu Kass. Okazało się wyjątkowo smakowite i już planuję upiec go, na przykład z malinami!
Mam tylko małą foremkę więc zrobiłam z połowy porcji. Przepis podaję za Kass w zmniejszonej wersji:
Owocowe ciasto na maślance z kruszonką
1/2 szklanki maślanki
1/2 szklanki cukru
1 i 1/4 szklanki mąki
1 duże jajko
1 i 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/4 szklanki oleju
pół cukru waniliowego
owoce - truskawki na przykład
kruszonka:
75 gr mąki
50 gr masła
75 gr cukru
Składniki ciasta wymieszałam w misce i wylałam do foremki. Wymieszałam składniki kruszonki i lekko ugniotłam. Poukładałam na wierzchu owoce i posypałam kruszonką. Piekłam 35 minut w 175 C.
Wyszło rewelacyjnie! Polecam!
mango chutney po raz drugi
Jak pisałam wczoraj, po zakupie dużej ilości owoców mango, nasza kuchnia zamieniła się na kilka dni w małą przetwórnię owocową. Wczoraj przygotowaliśmy kolejną wersję "mango chutney", tym razem zaczerpnęliśmy z niewielkiej książeczki "Indian Cooking" autorswa Naomi Good. Przepis ten różni się zasadniczo od przedwczorajszego, mianowicie dodajemy w nim do mango jeszcze ocet winny. Smak otrzymujemy winny, kwaskowaty i sam chutney ma jasną i klarowną barwę. Również i ten przepis gorąco polecam.
Poniżej przepis za N.Good:
Mango Chutney (wersja 2)
2 kg owoców mango (twardych)
1 kg cukru
1 litr octu winnego
ok. 10 cm korzenia świeżego imbiru (ja dałam więcej bo uwielbiam imbir)
8 ząbków czosnku
3/4 łyżki chilli w proszku ( w oryginalnym przepisie 1-2 łyżek - myślę, że stanowczo za dużo)
2 łyżki ziaren gorczycy (ciemnych)
2 łyżki soli (w przepisie są 4 łyżki, co jest za dużo)
250 gr rodzynek
Obieramy mango i kroimy na niewielkie kawałki (1-2 cm). W dużym rondlu mieszamy cukier i prawie cały ocet (zostawiamy kilka łyżek) i smażymy przez 10 minut. Obrane czosnek i imbir umieszczamy w malakserze dodajemy pozostawiony ocet winny i miksujemy do uzyskania masy. Dodajemy do rondla i mieszając smażymy kolejne 10 minut. Dodajemy mango i pozostałe składniki i smażymy (bez przykrycia) około 25 minut, mieszając co chwilę, aż chutney zgęstnieje odpowiednio (ja smażyłam około 35 minut).
Napełniamy słoiczki gorącym chutney-em i gotowe!
chleb 60/40 Nilsa
Mamy kolejną edycję Weekendowej Piekarni i tym razem Tatter zaproponowała nam chleb 60/40 (proporcje mąki żytniej do pszennej). Chlebek wyszedł mi ciemniejszy, gdyż użyłam mąki żytniej razowej.
Poniżej przepis za Tater:
60/40 Nilsa
270g żytniego razowego zakwasu (100% hydracji)
135g żytniej maki razowej lub T1150 (ja dałam mąki razowej)
180g białej maki pszennej (użyłam chlebowej)
200g wody, (52C minus Wasza temperatura pokojowa) (dałam letniej, nie mam termometru)
2g swieżych drożdży (opcjonalnie) (dałam drożdże)
9g soli
Wymieszałam składniki w misce i zostawiłam na 45 minut, następnie złożyłam ciasto (można jedynie przemieszać) i znów zostawiłam na 45 minut. Następnie uformowałam podłużny bochenek i złączeniem w górę, włożyłam go do omączonego kosza. Zostawiłam do wyrośnięcia. Bochenek z drożdżami rośnie znacznie krocej (ok. 1 - 1 1/2 godziny). W każdym razie ciasto ma prawie podwoić swoja objętość (ok 90-95%). Rozgrzałam piec wraz z kamieniem do 260C.
Wyrośnięty chleb przełożyłam na łopatę, szybko nacięłam i zsunęłam na rozgrzany kamień. Piekłam z para przez 10 minut następnie obniżyłam temperaturę do 220C i piekłam jeszcze 35 minut. Chleb wystudziłam przed pokrojeniem.
U mnie nie było niespodzianek, chleb ładnie wyrósł, wydaje mi się, że jak go nacinałam to nieco opadł (nie wiem czemu) i potem piekł się już normalnie (przykryłam folią na ostatnie 10 minut, bo nie lubię za bardzo przypieczonego).
5 June 2009
mango chutney po raz pierwszy
Trudno sobie wyobrazić indyjską kuchnię bez pikli czy chutney-ów. Dodatki te dodają pikanterii, aromatu i wydobywają smaki. Dawniej jak jeździliśmy raz do roku samochodem na Wyspę (czyli do Anglii), to zawsze nasz bagażnik był załadowany przyprawami, piklami i chutney-ami z indyjskiej dzielnicy. Przyprawy jeszcze mamy, poza tym ważą mniej i można wpakować do walizki jak się leci samolotem, dużo gorzej ze słoikami, bo te ważą! Tak oto zostaliśmy zmuszeni do przygotowywania własnych chutney-ów, a moim/naszym ulubionym jest mango chutney.
Co roku polujemy na promocję mango, kupujemy cały kosz i przetwarzamy. Co roku eksperymentujemy z różnymi przepisami (w naszych książkach jest ich co najmniej 5) i nigdy potem nie pamiętamy, według którego przepisu był chutney i mamy problem jak powtórzyć ten najbardziej udany. Parę dni temu w jednym supermarkecie wypatrzyłam mango w promocji, po 2 złote za sztukę. Owoce są jeszcze w zasadzie niedojrzałe i twarde, tak do jedzenia raczej się nie nadają, za to są doskonałe na przetwory. Kupiłam 20 sztuk i zaczęliśmy wczoraj nasz eksperyment - postanowiliśmy zrobić 3 wersje "mango chutney", opisać je, by w końcu porównać i wybrać ten najsmaczniejszy. Uwielbiam mango, pierwszy raz go próbowałam jakieś 15 lat temu w Indiach w środku indyjskiego lata, czyli w maju-czerwcu i od tej pory śnię o tym owocu. Nigdy później już nigdzie nie znalazłam mango tak słodkich, soczystych i pysznych. Najbardziej lubiłam włożyć takie duże, żółte mango do lodówki i po paru godzinach zjeść. Było ono niczym ambrozja w tamtym koszmarnym upale. Potem jadłam jeszcze mango w różnych częściach świata, czasem nawet bardzo smaczne, ale nigdy nie dorównywały one tym z Indii. Gdy u nich jest szczyt sezonu na te owoce to można je kupić wszędzie, małe i duże, żółte zielone, bardziej podłużne i bardziej okrągłe. Niebo w ustach! Ponieważ tak lubię ten owoc, a jest on u nas zadki, wiec prócz 3 różnych "mango chutney" zamierzam zrobić jeszcze po prostu dżem z mango (może z odrobiną imbiru).
Poniżej pierwszy przepis na chutney z książki "The Curry Club, Indian Restaurant Cookbook" autorstwa Pat Chapman:
Mango Chutney (wersja 1)
2 kg świeżych owoców mango, niezbyt dojrzałych
1 kg brązowego cukru lub najlepiej jaggery - ekstraktu z trzciny cukrowej (ja dałam zwykły biały cukier)
250 gr obranych ząbków czosnku (4 duże główki), posiekanych
250 gr świeżego korzenia imbiru, obrany i posiekany
350 gr rodzynek
2-3 łyżki soli
przyprawy:
1 1/2 łyżki mielonego kuminu
1 1/2 łyżki mielonej kolendry
1 1/2 łyżki chilli w proszku (ja dałam 3/4 łyżki i wyszło dosyć ostre)
2 łyżeczki goździków, mielonych
Obieramy mango, odkrawamy miąższ od pestki i kroimy na niewielki kawałki (ok 1-2 cm). Wkładamy mango do rondla, dolewamy troszkę wody (około 1 szklanki) i zagotowujemy. Dodajemy cukier i jeśli trzeba to odrobinę wody (by mango nie przywierało do dna).
W malakserze miksujemy imbir, czosnek, rodzynki i potem dodajemy przyprawi i chwilę jeszcze miksujemy do połączenia.
Gotujemy mango aż nabierze konsystencji dżemu i dodajemy nasze pure i smażymy na wolnym ogniu (w razie potrzeby można dodać troszkę wody). Gdy uzyskamy właściwą gęstość wyłączamy gaz i wkładamy nasz chutney do słoików. Powinno "przegryźć się" w słoikach co najmniej miesiąc zanim zaczniemy go jeść.
Gorąco polecam!
4 June 2009
custard tart z rabarbarem
Wczoraj mój mąż przyniósł z działki kilka łodyżek naszego rabarbaru. Po przeszukaniu internetu i książki wpadłam na pomysł, żeby upiec "custard tart with a twist" jakby to powiedział Jamie O. Zmieniłam podstawowy przepis na "custard tart" - po pierwsze dodałam skórkę z cytryny i odrobinę soku do ciasta, dodałam do tarty wyżej wymieniony rabarbar i troszkę zmodyfikowałam custard. Ale efekt wyszedł pyszny! Rabarbar i cytryna nadaje tej tarcie bardzo delikatną kwaskowatą nutkę, a custard nadaje jej lekkości. Polecam!
Custard Tart z rabarbarem
ciasto:
250 gr mąki pszennej
100 gr masła
50 gr margaryny
skórka otarta z 1 cytryny
2 łyżeczki soku z cytryny
50 gr cukru
nadzienie:
250 gr obranego i pokrojonego w małe kawałki rabarbaru
50 gr masła
50 gr cukru
custard:
100 gr śmietanki 18% słodkiej (z kartonika)
150 ml mleka
2 jajka
2 łyżki cukru
gałka muszkatołowa do starcia po wierzchu
Zagniotłam najpierw ciasto i włożyłam na 30 minut do lodówki.
Pokrojony na małe kawałeczki rabarbar podsmażyłam chwilę na maśle, dodałam cukru i smażyłam jeszcze 2 minuty mieszając.
W rondelku zagotowałam śmietankę, mleko i cukier, zdjęłam z ognia i dodałam rozbełtane jajka (stale mieszając). Zostawiłam by przestygł.
Gdy ciasto się już schłodziło w lodówce, rozwałkowałam i wyłożyłam nim formę (wcześniej wysmarowaną masłem). Położyłam potem na to papier do pieczenia i ceramiczne kulki i podpiekałam 10 minut w 190 C potem zdjęłam papier i kulki i podpiekałam jeszcze parę minut.
Następnie na gotowy spód wyłożyłam rabarbar i zalałam wszystko custard-em. Starłam troszkę gałki muszkatołowej po wierzchu i włożyłam do piekarnika (180 C) na około 20 minut (aż wierzch się zetnie). Gotowe!
3 June 2009
chleb z 3 ziarnami
Pyszny chlebek z ziarnami piekłam ostatnio dwa razy - w dwóch wersjach. Pierwszy raz upiekłam bez drożdży - i zostawiłam go w lodówce do wyrośnięcia na 18 godzin (zdjęcia na samym dole) a przedwczoraj upiekłam chleb z drożdżami - wyrastał w koszyku w normalnej temperaturze około 1 godziny. Ten ostatni chlebek jest na zdjęciu u góry i poniżej przepisu. To jeden z najsmaczniejszych moich wypieków.
Dorota z Moich Wypieków też piekła ten chlebek w tym tygodniu i to chyba jakaś telepatia zadziałała, bo jak czytałam jej wpis to właśnie mój zaczyn był gotowy i zabierałam się do wyrabiania ciasta - będzie za to okazja do porównania wrażeń.
Ogromnym plusem chleba są jego liczne nasiona - uwielbiam słonecznik, len i sezam. Do tego chleb długo jest świeży. Same plusy!
Moja wersja przepisu to moje tłumaczenie z książki J.Hamelmana, którego się wiernie trzymam:
Chleb z 3 ziarnami
zaczyn:
75 gr mąki pszennej chlebowej
94 gr wody
15 gr zakwasu pszennego (ja użyłam żytniego)
maczanka:
35 gr ziaren lnu
105 gr wody
ciasto właściwe:
385 gr mąki pszennej chlebowej
40 gr mąki żytniej
60 gr słonecznika
30 gr sezamu
176 gr wody
11 gr soli
zaczyn
maczanka
1 łyżeczka drożdży (jeśli pieczemy od razu, J.Hamelman poleca by chleb jednak włożyć w koszyczku do lodówki na 18 godzin, zyska wtedy na aromacie - wtedy pomijamy drożdże)
Dzień wcześniej wymieszałam składniki zaczynu, przykryłam i zostawiłam na 12-16 godzin.
Równocześnie zalałam nasiona lnu wodą i również zostawiłam pod przykryciem.
Kolejnego dnia najpierw wyprażyłam nasiona słonecznika i sezamu - na blasze w temperaturze 190 C przez około 6 minut. Następnie wymieszałam wszystkie składniki razem z maczanką i zaczynem i wyrobiłam ciasto. Jeśli chcemy chleb upiec tego samego dnia to dodajemy dodatkowo 1 łyżeczkę drożdży instant. Ciasto wyrabiamy aż do uzyskania średnio rozwiniętego glutenu.
Ciasto zostawiłam do wyrastania na 2 i 1/2 godziny, składałam 2 krotnie co 50 minut. Następnie uformowałam i włożyłam do koszyczka i jeśli pieczemy chleb z drożdżami to zostawiamy w temperaturze pokojowej (kuchennej) na około 1 godzinę (aż ładnie wyrośnie) lub jeśli bez drożdży to wkładamy go do lodówki na ok. 1 godzin.
Chlebek przed pieczeniem nacinamy i pieczemy z para w 230 C około 40 minut. Studzimy na kratce.
Serdecznie polecam - pyszny!
A poniżej mój pierwszy wypiek - bez drożdży, za to z 18 godzinnym pobytem w lodówce.