Pienza leży w sercu Toskanii, nieco na południe od Sieny. Objechaliśmy Toskanię już kilka razy, zaglądnęliśmy do prawie każdego miateczka czy dziury i za każdym razem utwierdzam się w przekonaniu, że Pienza to miejsce wyjęte jakby prosto z bajki! Miasteczko liczy sobie ponad sześć wieków i zostało założone i zbudowane przez jednego człowieka, Piccolominiego, który niespodziewanie zupełnie został wybrany papieżem. Urodził się w wiosce tuż obok ponad 600 lat temu i do dziś u podnóża Pienzy stoi staruteńki kościół, w którym o ile pamiętam był ochrzczony. Miasto częsta bywa nazywane idealnym czy doskonałym, zapewne dlatego, że całość została zaplanowana w dużej mierze w tym samym czasie i przez jednego architekta (w sporej części przynajmniej). Pienza usytułowana jest na wzgórzu skąd rozpościera się cudowny widok na całą dolinę rzeki Orcia. Teren dookoła jes cudnie falisty usiany cyprysami, a dosłownie o rzut kamieniem jest słynne Montepulciano, a z drugiej strony San Quirico, Montalcino i wiele innych nieco mniejszych. Mnie trudno jest oczy oderwać, mogłabym sobie godzinami spacerować i oglądać uliczki i widoki. Na zdjęciu u góry krokusy, które właśnie zakwitają, mam podejrzenia, że jest to być może ten rodzaj krokusa, z którego potem można zbierać pręciki na szafran. Ale biologiem nie jestem więc pewności nie ma. Poniżej kilka widoków Pienzy i okolic.
Tak więc zatrzymaliśmy się tutaj na parę dni. Odwiedziliśmy w Montefellonico pana, który od kilku pokoleń produkuje pyszne wino i u którego od lat robimy zakupy. Pojechaliśmy kilkanaście kilometrów dalej do innego pana u którego kupujemy rewelacyjną oliwę, którą sam tłoczy z własnych drzewek, a potem do Caseificio, czyli wytwórni serów, by kupić "pecorino". Jest to ser z mleka owczego, wytwarzany w wielu częściach Włoch, ale ponoć ser właśnie z okolic Pienzy jsst najsmaczniejszy, gdyż owieczki pasące się na okolicznych wzgórzach jedzą wyjątkową mieszankę traw i ziół, co nadaje smak później serom. Kupiliśmy kilka rodzajów tego sera, niektóre zawijane są na okres dojrzewania w liście, inne zasypywane popiołem, inne trzymane w grocie, aż trudno wyliczyć wszystkie. No i oczywiście są i te świeże i dłużej dojrzewające. Wszystkie te pyszności, czyli wino, oliwę, sery, wędliny i lokalny makaron "pici" można kupić w Pienzie i okolicznym miasteczkach na każdej prawie ulicy, bo ogromne ilości turystów sprzyjają handlowi i sklepów tutaj nie brak. A wyglądają one podobnie jak ten poniżej.
No a jak już jestem przy temacie jedzenia, to warto dodać, że w Pienzie można również rzeczywiście rewelacyjnie zjeść. Nie do końca tanio, ale przecież czasem można poszaleć. To jest już nasza piąta wizyta w tym miasteczku, wypróbowaliśmy sporą część restauracji i jak dotąd na pierwszym miejscu zawsze znajduje się malutka rodzinna trattoria - da Fiorella. Fiorella to mama, szefowa kuchni i prawdziwa mistrzyni! W restauracji pracują też jej dwaj synowie i synowa. Atmosfera już od wejścia jest rodzinna i przyjazna, obsługa doskonała, a jedzenie po prostu przenosi w inny wymiar. Wczoraj poszliśmy więc na kolację, zamówiliśmy na pierwsze danie makaron ("pici" o którym pisałam wyżej), ręcznie robiony w sosie mięsnym ze świeżymi prawdziwkami. Rewelacja! A na danie główne ja cielęcinę a mój mąż jagnięcinę do tego grillowany bakłażan i ziemniaczki podsmażane na oliwie z rozmarynem. Mięso rozpływało się w ustach, było pyszne, delikatne, po prostu doskonałe. A na koniec zamówiliśmy sery - oczywiście pecorino, podawany tutaj z miodem i świeżą gruszką. Sery zniknęły zanim wyjęłam aparat, więc poniżej jedynie makaron oraz nasze główne dania :-)
A dla miłośnikó zwierząt zdjęcie poniżej - kot w San Quirico, chrapał sobie spokojnie w donicy na głównej uliczce miasta :-)
Zupelnie sie nie dziwie temu kotu ;))
ReplyDeleteBoskie widoki,a kot cudowny!:)
ReplyDeleteJej przepięknie :)
ReplyDeleteJejku, jakie widoki. To jest właśnie to, co wywołuje omdlenia u mnie. Migawki z Toskanii... Kot jest rozkoszny:-)
ReplyDelete