To już praktycznie ostatni etap naszej podróży - zaczęły się można by to nazwać - wakacje :-) Jesteśmy z powrotem w Tajlandii, tym razem nad morzem w naszym ulubionym, cichym i spokojnym miejscu. No i cóż, odpoczywamy, kąpiemy się w morzu, spacerujemy po plaży, czytamy książki, pełen relaks :-)
I znowu wrócę do tematu zupy na ryżu, nazywanej tu "congee" lub po prostu "porridge" (taki nasz jakby kleik). Wiem, że już pisałam o niej parę razy, ostatnio we wpisie z Penangu (ale tam ta zupa w innej formie, tzn z zupełnie innymi dodatkami), lecz nadziwić się nie mogę, że tyle już razy byłam w tym kraju a wcześniej się na nią nie skusiłam!!! Zwłaszcza w Tajlandii ta zupka jest po prostu REWELACYJNA!!! Jadana na śniadanie, z dodatkiem mięska (kuleczek podgotowanej wcześniej wieprzowiny), z jajkiem (ugotowanym wcześniej na wpół miękko, tak że białko prawie ścięte a żółtko płynne), z zieleniną (cebulką) oraz z cieniutko pokrojonym w paseczki świeżym imbirem, który nadaje tej zupie fantastycznego aromatu! Do tego jeszcze różne małe dodatki, prażona cebulka czy coś jakby drobniutki makaronik. Każdy sobie taką zupę przyprawia tutaj według upodobania - chilli, sosem sojowym cukrem, sosem rybnym etc... Całość trzeba dokładnie wymieszać, wtedy żółtko nadaje zupie kremowej konsystencji. Zakochałam się w tej zupie, podobnie jak cała rzesza turystów! Nie muszę dodawać, że codziennie rano idziemy na nasz lokalny targ za rogiem na zupkę na nasze śniadanie. Takie danie kosztuje ok. 3 złote a jakie pyszne i niewątpliwie zdrowe. Piszę tyle o tej zupie, bo chciałabym zachęcić tych co się wybierają w te strony, żeby koniecznie spróbowali!!!
Poza tym pałaszujemy ogromne ilości świeżych owoców: mango, ananasów, jack fruity i papaje, co tylko nam wpadnie w ręce. Spacerujemy popołudniami po ulicach i zajadamy satay-e (takie malutkie grillowane szaszłyczki), różne grillowane lub smażone zakąski, a wieczorami żywimy się w różnych okolicznych restauracyjkach, lub po prostu na ulicy, gdzie rozłożone są stoliki. Żyć nie umierać! Będzie nam bardzo brakować tego jedzonka po powrocie do domu!
We are back in Thailand on the lower east coast. Sea, sand and sun although we had a couple of very severe rainstorms since our arrival. We are pretty much in a set routine with our eating pattern. We have both fallen in love with congee, the rice porridge dish that a lot of Thais have for breakfast. It is thickish rice gruel in which a semi boiled egg is put which is srired in to finish cooking in the hot soup. It also has finely shredded fresh ginger, various green leaves and spring onion and can have various types of mince meat, offal etc. Sometimes they sprinkle on crispy fried noodles and onions. For a breakfast dish it is delicious! Lunch time we normally have a salad with fresh veg bought at our local market with deep fried chicken or fish etc. We also but plenty of fresh mango, papaya, pineapple, jackfruit, bananas etc... so we are certainly getting our daily 5 portions of fresh fruit and veg. The evening there is so much choice that it is sometimes difficult to decide what and where to eat. There are a lot more muslims in this part of Thailand so you get excellent curries cooked my muslim ladies (some photos below). Also plenty of fresh sea food from a variety of whole fish, shells, crabs, squid, prawns and even the caviar from giant catfish. The local market is as colourful as ever selling a huge variety of fresh veg, fresh and dried sea foods and fruit. There are also a big veriety of snacks sold from the carts which come out during early evening and are parked along the main and side streets.
Poniżej parę fotek z jednego z naszych obiadów. Tym razem wybraliśmy się do bardzo sympatycznej i malutkiej restauracyjki prowadzonej przez muzułmanów (tutaj na południu Tajlandii jest znaczny procent muzułmanów). Curry pysznie doprawione, pikantne i do tego zupka, nieco inna, bo z wołowiną.
Below some of the curries and a soup we had in a small muslim restaurant.
No i różne specjały na wieczornym targu / Different snacks
No i tutejsza wersja zupki ryżowej "Congee" / And our favourite rice porridge "Congee"
A ja próbowałam tej zupki ;) faktycznie zadziwiające, że kleik ryżowy może byc tak smacznym daniem jak doda się do niego kilka mało skomplikowanych dodatków. My też dziś i wczoraj odpoczywaliśmy na plaży, niestety jutro po południu ruszamy dalej. Kambodża jest wspaniała, ludzie przemili a jedzenie pyszne - zwłaszcza moje najukochańsze zupy :)
ReplyDeleteBasik, cieszę się, że nie jestem jedyną fanką kleiku ;-)
DeletePamiętam te różne smakowite curry z Kambodży! I rewelacyjnie tanie piwo też :-) Na szczęście niezbyt mocne, bo wypijaliśmy go mnóstwo w ten upał!
Powodzenia w dalszej podróży!