Tydzień temu zostaliśmy obdarowani wyjątkowymi pomarańczami prosto z Berlina przywiezionymi przez Ewę (dziękujemy Ci Ewo!). Wyjątkowymi - bo u nas nie do dostania, bo ich się nie jada (baaaardzo kwaśne), bo mają ogromnie dużo pestek, bo właśnie z nich robi się rewelacyjną marmoladę, o cudownym aromacie, lekko gorzką, najlepszą na śniadanie ze świeżym białym chlebem. Razem z pomarańczami dostałam przepis. Nieskromnie napiszę, że mój mąż (wielbiciel takiej marmolady) stwierdził, że jest to jedna z najlepszych jakie w życiu jadł - i wierzę mu.
Poniżej moje tłumaczenie przepisu:
Seville Orange Marmalade
6 sewilskich pomarańczy
1 zwykłą pomarańcza
2,5 litra wody
szczypta soli
1,6 kg cukru
1 łyżka szkockiej whiskey
Pomarańcze myjemy dokładnie i osuszamy. Kroimy pomarańcze sewilskie na pół (wzdłuż "równika") i wyciskamy ręcznie sok przez sito do naczynia. Wybieramy z połówek pomarańczy wszystkie pestki i wraz z pestkami z sita odkładamy na bok. Pestki zawijamy w gęstą gazę i zawiązujemy (powstanie nam sakiewka z pestkami).
Wyciśnięte połówki kroimy na niewielkie cienkie paseczki lub kostkę (jak kto lubi). Zwykłą pomarańczę również kroimy (ja dla ułatwienia miąższ pokroiłam osobno w kostkę) na takie same kawałeczki/paseczki.
W dużym rondlu mieszamy nasz sok, pokrojone pomarańcze, szczyptę soli, wodę oraz dodajemy naszą sakiewkę z pestkami. Zagotowujemy i na małym ogniu gotujemy aż skórki pomarańczy staną się lekko przejrzyste (ok. 20-30 minut). Odstawiamy na bok, przykrywamy i zostawiamy na noc.
Drugiego dnia dodajemy cukier, mieszamy i ponownie zagotowujemy. Skręcamy ogień i gotujemy aż osiągniemy właściwą konsystencję (sporo płynu musi wyparować). W trakcie gotowania osuwamy sakiewkę z pestkami i jak wystygnie wyciskamy pozostały w niej sok i dodajemy do marmolady. Pestki wyrzucamy. Moją marmoladę gotowałam jakieś 1 i 1/2 do 2 godzin. Należy sprawdzać co jakiś czas konsystencję (najlepiej na schłodzonym talerzyku). Gdy marmolada jest gotowa dodajemy whiskey i umieszczamy w gorących słoikach, zakręcamy i gotowe!
Hihi w poniedziałek opublikowałam u siebie prawie identyczną marmoladę :)
ReplyDeleteDobra jest prawda?
A wiesz co? Wyczytałam że sewilskie mają właśnie mało pestek ale za to są soczyste.) A na zdjęciu w przepisie do którego źródło podałaś mają pestki i to dużo. Chyba muszę weryfikować to co czytam.
Pozdrawiam :)
Och zazdroszzce tych pomarańczy. U nas nie do dostania. Fakt. Też taką lubię. Robię czasem namiastkę zamiastkę tych dostepnych.
ReplyDeletePoleczko - moje były identyczne jak na zdjęciu w oryginalnym przepisie - miały mnóstwo pestek!
ReplyDeleteGospodarna Narzeczona - u nas normalnie też nie ma (w Krakowie) - pierwszy raz miałam je w ręce.
wow!! jaki piekny kolor ma ta marmolada!
ReplyDeleteprawdziwe zatrzęsienie pomarańczowych marmolad na blogach ostatnio :) piekny kolor!
ReplyDeleteKusi mnie zrobienie marmolady z pomarańczy, aj zazdroszczę...
ReplyDeletePiękna, słoneczna marmolada :) Wygląda fantastycznie w ten zimowy wieczór :)
ReplyDeleteUwielbiam marmolade z pomarańczy!:)
ReplyDeleteAniu zastanawiam się czy z 'naszych' pomarańczy tez można by zrobić? czy może to juz nie to...Twoja marmolada to słońce na kromeczce chleba, którego tak teraz brakuje...
ReplyDeleteCudawianki - :-)
ReplyDeleteViridianko - oj dużo, sama widziałam!
Gosiu - nie daj się kusić - zrób koniecznie!
Kasiaaaa - dzieki!
Majanko - też stałam się jej fanką!
Kass - ja bym spróbowała, dodaj może tylko soku z paru cytryn dla kwasowości i daj mniej cukru.
o nie trzeci blog kusi ta marmoladą z pomarańczy i to jeszcze w jaki piękny sposób
ReplyDeleteWygląda super :) Może spróbuję z "normalnych" pomarańczy... W tym tygodniu robiłam orange curd :)
ReplyDelete