W końcu zagościła u nas kuchnia tajska. Mam parę książek o tej mało znanej u nas kuchni i ciągle coś stało mi na przeszkodzie by przygotować jakieś danie - najczęściej problemem były i są nadal składniki. Niemniej jednak niedawno kupiłam sobie książkę Kena Homa i znalazłam w niej kilka prostych przepisów. Wczoraj postanowiłam przetestować przepis na ryż z kurczakiem i bazylią. Dokonałam niewielkich adaptacji przepisu - przede wszystkim więcej kurczaka a mniej ryżu :-) no i zecydowanie mniej chilli (w przepisie było 100 g czerwonych dużych papryczek chilli na 400 ml ryżu - ja miałam pod ręką 1 zieloną i tyle użyłam).
Danie wyszło smaczne i chociaż nie było nawet w części tak ostre jak byłoby ono w Tajlandii to jak dla nas w sam raz :-)
Tajski ryż z kurczakiem i bazylią
dla 2 osób
ok. 200 ml ryżu długoziarnistego (3/4 szkalnki) - ugotowanego wcześniej i przestudzonego
300 g piersi z kurcząt
2 łyżki oleju roslinnego
1 i 1/2 łyżki grubo posienanego czosnku
1 mała drobno posiekana cebula
2 łyżki szalotki w cienkich plasterkach
1-2 czerwone chilli (dałam zielone bo takei miałam pod ręką)pokrojone na cienkie paseczki
1/2 łyżeczki soli
1/3 łyżeczki świeżo zmielonego czarnego pieprzu
1 łyżeczka cukru
1 łyżka sosu sojowego
garść świeżych liści bazylii tajskiej lub zwyczajenj bazylii
2 łyżki dymki pokrojonej na cienkie paseczki
Kurczaka kroimi na cienkie paski. W woku na wrzący olej wrzucamy czosnek, cebulę, szalotkę, chilli, sól i pieprz i mieszając smażymy ok. 2 minut. Dodajemy kurczaka i smażymy mieszając dalsze 2 minuty, po czym dodajemy ryż i smażymy ok. 3 minut (stale mieszając). Dodajemy cukier i smażymy jeszcze 1-2 minuty . Na koniec dodajemy sos rybny, listki bazylii i smażymy jeszcze przez chwilę. Gotowe danie podajemy posypane dymką. Smacznego!
jeśli kiedyś natkniesz się na tajską bazylię, to kup koniecznie, z "prawdziwą" - to znaczy znaną nam bazylią nie ma praktycznie nic wspólnego. Jeśli nie mam tajskiej bazylii, daję kolendrę.
ReplyDeleteJa na dobre "wkręciłam" się w kuchnię tajską. Też mam książkę tego pana, a dodatkowo wspaniałą książkę "Wok" z wyd. Muza. W tym celu zaopatrzyłam się w kilka składników - dzisiaj gotowanie tajskich składników to nie problem. Ocet ryżowe, wino ryżowe, anyż, goździki, mleko kokosowe, pasta curry, trawa cytrynowa, imbir, limonka - to prawie zawsze mam w domu. Trawę cytrynową kupiłam hurtem w Makro i zamroziłam (chociaż lepsza jest świeża).
Dawno niczego tajskiego nie gotowałam... W lecie nastawiłam się bardzo na sezonowe warzywa, ale tęskno mi już do niezwykle aromatycznej kuchni tajskiej.
W trakcie mojej fascynacji nową kuchnią - tajską, zaczęłam planować remont kuchni, tylko dlatego zamówiłam sobie pięciopalnikową kuchnię gazową - ze specjalnym miejscem na WOK [i odpowiednią mocą grzania] - można to już więc nazwać zaawansowanym "lubieniem" tej kuchni ;)
pozdrawiam i życzę odkrywania nowych smaków
i kolejny rewelacyjny zestaw. zaskakujące potrawy, a zarazem tak ciekawie skomponowane i apetycznie wyglądające. palce lizać. pycha!
ReplyDeleteTajska kuchnia rządzi zimą - nic nie rozgrzewa lepiej od takiego naszpikowanego chili ryżu ;)
ReplyDeletenie znam się na tajskim gotowaniu, ale z chęcią coś niecoś u Ciebie zaobserwuje i do swojej kuchni wprowadzę (:
ReplyDeleteJa mam tylko jedną książkę o tajskim gotowaniu ... i jeszcze nic z niej nie ugotowałam chociaż każde danie, z wyjątkie owoców morza, już z nazwy jest dla mnie atrakcyjne.
ReplyDeleteTwoje sobie zanotowałam i napewno wypróbuję:)
nie znam kuchni tajskiej. właściwie wcale.. może jakieś pojedyncze smaki.. ale na pewno jest bardzo ciekawa.
ReplyDeleteintryguje mnie ta tajska kuchnia :)
ReplyDeleteNina - oczywiście dzisiaj już znacznie łatwiej kupić odpowiednie składniki, ale nie wszystkie - mam tu na myśli ryby i różne świeże owoce morza, które jednak najczęściej goszczą na tajskich stołach. Jęśli bywaja w niektórych sklepach to za astronomiczne ceny :-( Z przyprawami to już teraz mniejszy problem,ale i tak trawkę nie zawsze da się kupić świeżą.
ReplyDeleteJa mój pierwszy wok przytaszczyłam właśnie z Tajlandii - u nas wtedy o takich cudach można było pomarzyć, ale przyznam że najczęściej jednak gotuję chińszczyznę. Może to mimo wszystko z braku odpowiedniej literatury.
czy łatwiej, czy nie - to wiadomo, że zależy od miejsca niestety. W Warszawie można kupić wszystko, ale ta wiedza jest prawie że tajemna, bo tylko osoby, które szukają brakujących składników, pytają znajomych co, gdzie,jak, ostatecznie odnajdują miejsca, gdzie i co kupić [o ile wczesniej sobie nie odpuszczą stwierdzając, że gotowanie po azjatycku w ogóle jest za bardzo skomplikowane i za trudne w Polsce]; w małych ośrodkach miejskich trudno jest kupić nawet kolendrę, nie mówiąc o reszcie... znam to z autopsji gdy jadę odwiedzić rodziców :(
ReplyDeleteAniu, jeśli jesteś właścicielką woka/woków, to masz zapewne spore doświadczenie, ja na razie nie miałam warunków do tego by mieć woka [albo kuchenka elektryczna albo gazowa ale o za małej mocy palnika], już niedługo się to zmieni, co sądzisz o tym woku: http://www.pruszkow.com.pl/asia3m/oferta.php
[wok z rączką, zaokrąglony na dnie] - to hurtownia azjatycka
Nina, no przesadzasz z tym doświadczeniem :-) Po prostu wieki temu zachorowałam na kuchnię azjatycką i ten mój pierwszy wok poszedł w dobre ręce jak wyszłam za mąż bo mój małżonek też lubi gotować i też kocha kuchnię orientalną i miał woka kupionego w Anglii (wok Kena Homa - świetny! i do tego z przykrywką!) no i używamy właśnie tego. Wok ma leko spłaszczone dno, ja używam go po prostu na dużym palniku - daję ogień na full i uważam, że się sprawdza. Wok jest podobny do tego: http://www.kenhom.com/ken_hom_range/ProductDetails.aspx?Id=8 Ten wok jest o tyle dobry, że raczej nic się w nim nie przypala (lub przynajmniej rzadko) a w tym zwykłym stalowym to czasem mi danie przywierało. Trzeba też pamiętać o dobrym sezonowaniu woka - zwłaszcza nowego. No i do tego woka Kena Homa mamy drewnianą szpatułkę. Do zwykłego woka używałam metalowej, takiej lekko okrągłej na końcu - specjalnej do woków. Szpatułka jest konieczna! No i przykrywka też się bardzo przydaje.
ReplyDeleteWiesz - my mieszkamy w Krakowie i jest tu parę sklepów gdzie można kupić to i owo, ale generalnie trzeba się nachodzić. Można kupić świeżą kolendrę na pęczki na pl. Imbramowskim, ale my też mamy na działce i w doniczce na oknie :-) Nie widziałam do tej pory korzenia galangu (świeżego)i jeszcze paru innych rzeczy mi brakuje ale wybieram w zwiazku z tym te przepisy gdzie wszystko mogę dostać. Muszę poszukać książki z większym wykorzystaniem mięsa i warzyw bo jak już pisałam z owocami morza i rybami u nas krucho i drogo.
Pozdrawiam i życzę udanych zakupów woka!
polecam "Wok" z wyd. Muza
ReplyDeletedziękuję za polecenie woka - mam książkę Kena Homa :)
jak już sobie nabędę wok, to na pewno będę o niego dbać!
ja w W-wie wszystko kupuję na jednym ze stoisk na targowisku pod Halą Mirowską, resztę dokupuję w sklepie orientalnym - tuż przy słynnym "chińczyku" w W-wie - oni też mają hurtownię azjatycką