Przepisy

17 February 2011

po delcie Mekongu



Ostatnim etapem w Wietnamie była wycieczka po delcie Mekongu. Poszliśmy tym razem na łatwiznę i wykupiliśmy sobie „gotowca”. Bardzo nam się podobało. Pływaliśmy po głównych odnogach Mekongu oraz po wąziutkich kanałach. Odwiedziliśmy kilka wiosek, popłynęliśmy rankiem na fantastyczny, prawdziwy pływający targ, zatrzymaliśmy się w „pływającym” domu, zwiedzaliśmy świątynie, rybią farmę, manufakturę makaronu itp. Było bardzo ciekawie. Rejon delty jest płaski i jak okiem sięgnąć uprawia się tam ryż. Wystarcza go na wykarmienie całej populacji Wietnamu (80 milionów) i pozostaje nadwyżka. Poza ryżem rośnie tam masa różnych owoców tropikalnych no i hoduje się mnóstwo ryb. Na koniec spędziliśmy dzień płynąc do Phnom Penh (stolicy Kambodży). Płynęliśmy głównym korytem i ogromne wrażenie zrobił na nas ogrom tej rzeki! Ostatniego wieczoru w Wietnamie (w Walentynki) poszliśmy na bardzo smaczna kolację do popularnej restauracyjki, gdzie prócz spring rolli nie omieszkaliśmy spróbować ryby w jakby zupie na kwaśno. Bardzo smaczna! Więcej zdjęć na fotoblogu.

The last days of our stay in Vietnam we spent exploring the Mekong Delta. This time we took an easy option and we bought a three days' package. We enjoyed it a lot. We were cruising on the main branches of the river as well as on the small canals. We visited a few villages, went to see the fantastic wholesale floating market, we stopped to visit a floating house with a fish farm underneath, temples and a vermicelli factory. It was all very interesting. The Mekong delta region is very flat and as far as you can see there are rice fields. In that region they produce enough rice to feed the whole population of Vietnam (over 80 million people) and a surplus. Apart from rice they grow plenty of different tropical fruits and of course they farm a lot of fish. The last day we spent on a boat going to Phnom Penh, the capital of Cambodia. We went on the main river and we were very impressed by its size and volume! Our last night in Vietnam (Valentines day) we went for a meal to a small popular restaurant. Apart from the spring rolls we tried some fish in a kind of a sour soup. Very tasty! More photos on my photoblog.


Poniżej zdjęcia z pływającego targu, rzeczna stacja benzynowa, dom na palach, dziecko w wiosce mniejszości Cham oraz nasza walentynkowa kolacja.
Blow photos from the floating market, river petrol station, houses built on stilts above the water, a kid in a Cham minority village and our Valentine dinner.











5 comments:

  1. Z chęcią podglądam podróże!:)
    Z jednej strony chciałabym odwiedzić takie miejsca ale z drugiej strony jestem świadoma, że nie chciałąbym w nich żyć na stałe..

    Jednak zupełnie inny świat.

    Pozdrawiam!

    ReplyDelete
  2. Właśnie skończyłam czytać o Twojej podróży i uśmiech ni schodzi mi z twarzy. Wspaniałą przygodę macie :)
    Pozdrawiam :)

    ReplyDelete
  3. Taka wyprawa to podróż życia. To zupełnie inny świat. Bardzo się cieszę, że przezywacie to i piszesz takie ciekawe relacje, że i my też możemy troszeczkę tam pobyć :-)

    ReplyDelete
  4. już same zdjęcia są wspaniałe, a co dopiero tam być!

    ReplyDelete