Przepisy

5 February 2013

Hsipaw


Do Hipsaw wybraliśmy się pociągiem. Koleje birmańskie nie należą do najnowocześniejszych ani do najszybszych ale za to można pooglądać życie codzienne. Kolej jest tu wąskotorowa i jedynie jedne tory biegną w każdym kierunku, tak więc pociągi by się minąć muszą na siebie czekać na stacjach. Nie to żeby pociągów było jakoś wiele, na linii z Mandalay do Lashio jest jeden pociąg dziennie w każdą stronę, więc gdzieś pośrodku wymijają się. Pociąg też jedzie często dużo wolniej niż autobus, kołysze niemiłosiernie (tory nie są tu proste) i podrzuca tak, że można czuć się jak podczas jazdy konnej. Za to bilety są super tanie. Podróż z Pyin Oo Lwin do Hsipaw zajmuje ok 4 godziny autobusem lub 6 pociągiem, ale nas to nie odstraszyło. Zakupiliśmy bilet w klasie niższej (w wyższej nie było już miejsc przy oknie) co okazało się strzałem w dziesiątkę, gdyż w tym droższym wagonie siedzieli sami turyści a w tańszej klasie praktycznie sami Birmańczycy!. Wagon wyładowany był po brzegi płodami rolnymi – koszami pomidorów, wielkimi paczkami różnych sałat i liści i wszelakim innym dobrem. Mieliśmy miejsca numerowane i choć ławki były twarde to miejsca było dosyć. Co chwilę kręcili się po pociągu sprzedawcy wszystkiego, od lokalnego alkoholu, przez zakąski po lokalne jakby małe cygara (zarówno picie jak i palenie w wagonach jest dozwolone). Na stacjach wsiadali handlarze z bardziej treściwym pokarmem – makaronami, smażonymi na głębokim tłuszczu zakąskami itp. Zasadniczo trudno się było nudzić. Momentem kulminacyjnym był bardzo powolny przejazd przez bardzo wysoki wiadukt, pod którym w dole widać było stary, dużo niższy wiadukt z czasów kolonialnych, kiedy to poprowadzono tą linię kolejową. Szczęśliwie dojechaliśmy do Hsipaw i zakwaterowawszy się w świetnym hoteliku wyruszyliśmy na spacer po mieście. Hsipaw nie jest duże, ruch uliczny też stosunkowo niewielki, pośrodku oczywiście duży targ. Znaleźliśmy bez trudu najbardziej popularną restaurację Mr.Food, prowadzoną przez Chińczyka, gdzie można też tanio napić się lokalnego piwa. Postanowiliśmy zatrzymać się na 3 noce i zaplanowałam nasze kolejne dwa dni. Pierwszego dnia rano udaliśmy się na spacer po mieście, nie ominęliśmy oczywiście targu! W Hsipaw można znaleźć ciekawe warsztaty, świątynie, popatrzeć na leniwie płynącą rzekę. Po południu wybraliśmy się na spacer do pobliskiej wioski, niesamowicie malownicze miejsce ze starymi i nowszymi świątyniami, małymi manufakturami no i oczywiście z oryginalnymi drewnianymi/bambusowymi domami. Wypiliśmy po drodze kawę u Mrs. Popcorn w jej ogrodzie. Drugiego dnia udaliśmy się na zorganizowany spacer z lokalnym przewodnikiem po okolicznych wioskach. Niesamowicie ciekawe, wstąpiliśmy do świątyń, do żeńskiego klasztoru (mniszki buddyjskie ubierają się w Birmie na różowo, podobnie jak mnisi golą głowy i chodzą z miskami żebraczymi po jałmużnę), zaglądnęliśmy do lokalnych manufaktur i zagród. Po południu udaliśmy się do pobliskiego Pałacu Shan – w zasadzie jest to jakby większa posiadłość, zbudowana z początku XX wieku w stylu europejskim, należała ona do ostatniego księcia Shan. Książąt plemienia Shan było wielu, cały stan (obecnie nazywany też Shan) dzielił się między przeszło 30 książąt, którzy władali swoimi terytoriami aż do utworzenia federacji, kiedy to wszystkich zaaresztowano, po kilku latach więzienia wypuszczono, lecz tego akurat księcia spotkał tragiczny los, gdyż został zamordowany w więzieniu przez reżim. Obecnie w Pałacu mieszka jego bratanek z żoną i wnukiem. Po samym pałacu spacerować nie można, jednak sama Księżniczka (starsza już pani, żona ostatniego bratanka) zaprasza odwiedzających do jednego z pomieszczeń i płynną angielszczyzną opowiada historię rodu.
No cóż, muszę powiedzieć, że z żalem wyjeżdżaliśmy z Hsipaw, z pewnością będzie to jedno z najmilej wspominanych miejsc z naszej podróży po Birmie.

Podstawa naszej diety - zupa z noodlami Shan / The basis of our diet - Shan noodle soup



We decided to travel to Hsipaw by train. This in itself was quite an adventure as the trains and track have seen little or no investment since the regime took over. It is mostly narrow gauge single track so the up-train has to wait in the station for the down-train to pass before you continue the journey. We travelled ordinary class (the cheapest) but for us the most interesting. Hardly any tourists, mainly locals and loads and loads of produce such as baskets of tomatoes, salads, cabbages etc... You have vendors selling everything you can think of, from local alkohol (rum and whiskey) cheroots and snacks. At the station other vendors arrive selling hot noodles, rice and fried snacks. One of the interesting parts of the journey was the slow passage across a bridge over a very deep gorge. Looking down you could see the remains of the old colonial railway buit by the British many years ago. All in all a very interesting and although bumpy at times, relaxing journey.
Hsipaw is a nice little town and we stayed at a good hotel where most of the tourists finish up. They have a big market in the center which we both found very interesting. We also found a good eating place, Mr. Food which sold local beer on draught. We decided to spend two full days there. The next day we decided to explore the local area. We had a good walk around the town, for lunch we had shan noodles from a street vendor and in the afternoon we explored a nearby village. Very interesting as we found a number of cottage industries such as shoe makers using old vehicle tires for their materials, also another littlework shop making rubber buckets and bowls from the same materials. We also found girls making dried mustard greens which they package and sell for sweet and sour soup, also girls making a cabbage stalk type of fermented pickle. It seems nothing is wasted in Burma. Oon our last day in Hsipaw we went on a guided 4/5 hour walk with a local Shan guide. This was also very, very interesting as once again we visited a number of villages with cottage industries and the guide also explained the building process for the bamboo houses. The area grows an anormous quantity of water melons, most of which are exported to China. In the afternoon we visited the Palace of the last Shan Prince. Shan state used to be divided into a number of regions each with its own prince. All thses princes on the take over by the regime were arrested and jailed. They were released some 5-6 years later with the exception of the prince from Hsipaw who was murdered by the regime. His wife, originally an Autrian national is still alive and lives in America. The nephew of the prince and his wife and grandson still live in the palace, which was built in the early 20 C more in the style of an English country house. You can visit but not see all of the palace apart from one room which contains many photographs of the various princes up to the last one. The grandmother who is still in the residence explains the history of the family todate.
Hsipaw to us will be undoubtedly on of the highlights of the journey so far and once again it is down to the friendliness and kindness of the local people.

 Widoki z naszej podróży pociągiem / Views from our train journey




Bułeczki na parze / Steam buns



Drobny handel obwźny / Small local vendors


Widoki z Hsipaw i okolic / Views from Hsipaw and villages around














Lokalne manufaktury / Local cottage industry






Buddyjskie mniszki / Buddhist nuns



Pałac Shan / Shan Palace

3 comments:

  1. Cudowna relacja!!! Zazdroszczę podróży i wrażeń. Takie buciki z opon widziałam w Wietnamie ale użytkowane i wykonywane w czasie wojny.
    Przy okazji nieśmiało zapytam, czy po powrocie byłaby szansa abyś podzieliła się ze mną informacjami jak organizujecie sobie takie wyjazdy. W przyszłym roku zimą planujemy Kambodżę i szukam jak najwięcej informacji o organizacji takich wyjazdów. Co prawda mocno ograniczać będzie nas czas, więc na tak długie podróże sobie nie pozwolimy, ale chcielibyśmy maksymalnie wykorzystać ten czas.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo chętnie podzielę się doświadczeniami. Napisz maila odpowiednio wczesniej to postaram Ci się coś doradzić.
      Pozdrawiam,

      Delete