Przepisy

24 January 2011

Wreszcie w Laosie!


W piątek udaliśmy się rano z Chiang Rai na granicę z Laosem - czyli nad brzeg Mekongu. Przeprawiliśmy się małą łódką na drugą stronę i dosyć szybko załatwiliśmy formalności wizowe. Kilak minut zajęło nam znalezienie miejsca do spania i moglismy się już delektować laotańskim piwem :-) Zakupiliśmy popołudniu bilety na łódke do Luang Prabang, znaleźliśmy fajną restauracje z widokiem na rzekę i uraczyliśmy się nasza pierwszą kolacją na ziemi laotanskiej. Była pyszna! Z rana udaliśmy się nad rzekę by zająć miejsca w łodce, okazało się że jest tak wielu chętnych, że w końcu popłynęły dwie. Każdy na drogę zaopatrzył się w jedzenie - nie było o to trudno, bo wzdłuż jedynej ulicy w miasteczku można było kupić co kawałek pyszne kanapki zrobione z bagietek (Laos był kolonią francuską przez jakiś czas i pewne tradycje przetrwały do dziś - między innymi wypiek francuskiego pieczywa). Pierwszego dnia podróż zajęła nam 6 godzin, dopłynęliśmy późnym popołudniem do Pak Beng na nocleg. Pak Beng to malutka wioska z jedną ulicą wzdłuż której pobudowało się ostatnimi laty wiele hotelików i guest house-ów. Rano wczesna pobudka i już przed ósmą zameldowaliśmy się spowrotem na naszej łódce. Podróż drugiego dnia (wczoraj) zajęła ponad 8 godzin. Można powiedzić - mieliśmy dosyć czasu na relaks :-) Widoki bardzo ładne choć monotonne. Cały czas Mekong wije się między górami i wzgórzami porośniętymi lasem (pierwotnym gdzieniegdzie ale głównie wtórnym - bambusowym, bo w Laosie ostro wycina się lasy na eksport do Chin). Dopłynęliśmy szcęśliwie pod wieczór do Luang Prabang i z ulgą zeszliśmy z łodzi! Zajęło nam trochę czasu znalezienie odpowiedniego (znaczy - taniego) noclegu, bo teraz jest tu szczyt sezonu i wszędzie są masy turystów!!!  Po krótkim spacerze udaliśmy się do restauracji na przeciwko naszego guest-house-u na kolację. Zamówiliśmy dwa różne curry z tofu i do tego "lepki" ryż. Rewelacja!!! Pamiętam jak byłam tu 10 lat temu, jak tu było cicho i spokojnie. Kilka guest house-ów, dwa puby i parę miejsc gdzie można było zjeźć. Ale u Luang Prabang napiszę osobno. Jesteśmy już bardzo głodni więc na razie tyle! Zapraszam na mój drugi blog po więcej zdjęć.

Last Friday we left Chiang Rai in the morning and went to the Lao border - on the bank of Mekong river. We crossed the river in a small boat, then it took us half an hour to get the visa and there we were - in Laos! We found ourselves a small hotel and were ready to sit and relax over a Lao beer! The same afternoon we walked to the pier to buy the tickets for the slow boat to Luang Prabang for the next day. Then we found a lovely restaurant overlooking the Mekong where we had our first meal in Laos! It was delicious! In the morning we walked to the pier to find our boat and because there were so many people interested - there were eventualy 2 boats starting that day. Everybody was well stacked with the food - mainly sandwiches made from the baguettes (as Laos was a French colony there are still some French influences over here). The journey took us 6 hours to get to Pak Beng - a small village where we spent the night. The next morning back on the boat! I have to admit that it was a bit boring as the scenery along the river was for most of the time the same - forested hills (some covered with primary forest but mainly covered with secondary bamboo forest due to heavy deforestation process). The second day's journey was longer - 8 hours! Luckily we had good company on the boat so the journey was really relaxing and pleasant. We got to Luang Prabang only in the late afternoon. We left the boat with some relief! It took us a while to find suitable accomodation (means - cheap) as it is now the peak of tourist season over here. Eventually we found a small guest house and had a short walk around the town in the evening and a magic dinner!!! We ordered in the restaurant near our guest-house 2 different curries with tofu and the sticky rice - fantastic!!! For more photos from the Mekong river please visit my other blog.








poniżej lokalne alkohole o działaniu "leczniczym"
below some local alcohols with "medicinal" powers


Poniżej nasza wczorajsza przepyszna kolacja! Dwa róże curry z tofu i lepki ryż.
Below our delicious dinner - 2 different curries with tofu and sticky rice.




2 comments:

  1. Alkohole o leczniczych właściwościach ciekawe. Jak oni tego skorpiona włożyli do tej butelki? Trochę upiorne... Curry wyglądają ładnie, pewnie były bardzo smaczne. Zazdroszczę Wam tej podróży...Piękne zdjęcia

    ReplyDelete