Przedwczoraj mieliśmy długi dzień. Wyjechaliśmy rano z Vicenzy, po drodze zwiedziliśmy Sabbionetę, śliczne miasteczko wpisane w 2008 wraz z Mantovą na listę UNESCO, potem zatrzymaliśmy się w Parmie i w końcu postanowiliśmy jechać dalej drogą "panoramiczną" do La Spezii. Droga wiła się przez góry, była wąska i bardzo kręta więc przejechanie 120 km zajęło nam blisko 3 godziny, za to widoki były niesamowite! W końcu przyjechaliśmy na miejsce. Mieszamy tuż za miastem a raczej ponad nim, z tarasu rozciąga się piękny widok na zatokę Poetów i samo miasto, a z tyłu, na wzgórza. To wyjątkowo malownicze i spokojne miejsce.
La Spezia sama w sobie nie rzuca na kolana, zwłaszcza w porównaniu z Florencją, Bolonią czy Sieną, ale ma dosyć ładne centrum, gdzie kilka ulic jest zamkniętych dla ruchu, ładny park i promenadę nad wodą oraz świetny targ, który dzisiaj "zwiedzaliśmy". Targ zajmuje cały wielki plac, jest zadaszony i w jednej części znajdują się stragany z warzywami i owocami - teraz jest sezon na "porcini" czyli prawdziwki, których cena jednak odstrasza, dalej część gdzie sprzedawane są wszelakie ryby i owoce morza, a po drugiej stronie stoiska z serami i wędlinami. Trudno nam było oczy oderwać od tych pyszności!
W południe wybraliśmy się dziś do pobliskiego miasteczka Portovenere, ślicznie położonego na samym cyplu. Na lunch jak zazwyczaj, kupiliśmy w sklepie chleb, szynkę, ser, pomidora, oliwki i wino :-) Zasiedliśmy na promenadzie i podziwiwjąc morze i widoki posilaliśmy się tym prostm jedzonkiem.
Wczoraj spędziliśmy cały dzień zwiedzając Cinque Terre - rejon objęty parkiem narodowym tuż na północ od La Spezii, nad morzem. Znajduje się tam pięć wyjątkowo malowniczych miasteczek (Monterosso, Vernazza, Corniglia, Manarola i Riomaggiore), wciśniętych między skały a morze. Najlepiej wybrać się tam tak jak my pociągiem, podróż z La Spezii do Monterosso trwa około 20 minut, i praktycznie w całości odbywa się w tunelach wykutych w skale. Wykupiliśmy bilet łączony - do Parku Narodowego wraz z całodziennym na kolej i mogliśmy swobodnie poruszać się pociągami między miasteczkami. W okolicy jest mnóstwo szlaków i bardzo wiele osób przyjeżdża by pochodzić po okolicy. My mieliśmy tylko jeden dzień więc pieszo pokonaliśmy najsłynniejszy odcinek, czyli "Via dell'Amore" łączący Manarolę i Riomaggiore. Więcej zdjęć z Cinque Terre na moim drugim blogu.
A co do kwestii kulinarnej, to popróbowaliśmy lokalnego makaronu, który nazywa się "trofie", oczywiście ze świeżym pesto, z którego słynie nie tylko Genua ale cała Liguria. A dzisiaj w roli przystawki jedliśmy kolejny lokalny specjał - "farinatę", rodzaj placka-naleśnika z mąki z cieciorki a do tego rewelacyjne sery - gorgonzolę i stracchino - palce lizać!