31 March 2014

Keralskie curry z ryby z mleczkiem kokosowym


Zawitały u nas na chwilę orientalne klimaty :-) Kilka dni temu zajadaliśmy się smacznym i aromatycznym choć niestety mało fotogenicznym keralskim curry z ryby :-) Przepis pochodzi z książki "The Essenntial Kerala Cookbook".

Meen Mapas 
Curry z ryby z mleczkiem kokosowym

500 gr ryby - u nas dorsza
1 i 1/2 łyżki oleju
1 łyżeczka nasion gorczycy
1/2 łyżeczki nasion kozieradki (methi)
1 średnia cebula posiekana
4 zielone chilli przecięte wzdłuż 
12 ząbków czosnku, posiekane
3 cm kawałek świeżego korzenia imbiru, obranego i posiekanego
1 gałązka świeżych listków curry (ok. 10 listków)
3 płatki "cambodge" - u nas zastąpiony pastą tamaryndową - ok. łyżeczki
1 łyżeczka soli
3/4 szklanki mleczka kokosowego

mix przypraw:
1/2 łyżeczki mielonego czarnego pieprzu
1/2 łyżeczki mielonej kurkumy
1/2 łyżeczki chilli w proszku
2 łyżeczki mielonej kolendry
4 łyżki wody

Czyścimy rybę i kroimy na kawałki kilku centymetrowej wielkości ( u nas były nieco większe bo korzystaliśmy z całej ryby nie z fileta) i płuczemy. Rozgrzewamy w rondlu olej, dodajemy nasiona gorczycy, kiedy zaczną "pryskać" dodajemy nasiona kozieradki, cebulę, zielone chilli, czosnek, imbir, listki curry i smażymy mieszając aż cebulka się zeszkli. Mieszamy mix przypraw, dodajemy do rondla i smażymy mieszając jeszcze kilka minut. Dodajemy cambodge (u nas pastę tamaryndową) i za chwilę rybę, sól, mieszamy delikatnie i gotujemy na małym ogniu aż ryba będzie miękka a sos się zagęści. Dodajemy mleczko kokosowe, zagotowujemy i zdejmujemy z ognia. Gotowe!
Podajemy z ryżem basmati. Można oczywiście posypać po wierzchu świeżą kolendrą, wedle uznania. :-)

24 March 2014

Pasta serowa z dodatkiem pomidorów suszonych na słońcu


Wiosna zawitała już na dobre, również i u nas w domu zrobiło się wiosennie. Od razu przyszła mi ochota na coś lekkiego i aromatycznego na śniadanie, stąd pomysł na pastę z białego twarogu. Do tego chleb mojego wypieku z mąką z pełnego przemiału - jednym słowem - samo zdrowie :-) Jak dla mnie koniecznie z listkami świeżej bazylii.

Pasta serowa z pomidorami suszonymi na słońcu

250 g białego sera chudego
3-4 łyżki śmietany 18 %
5-6 sporych pomidorów suszonych na słońcu (ze słoiczka z oliwą)
listki świeżej bazylii

Najpierw zmiksowałam w blenderze pomidory, potem dodałam biały ser i stopniowo dodawałam śmietanę by uzyskać właściwą konsystencję.W razie potrzeby doprawić solą/pieprzem - wedle gustu. Gotową pastę przechowujemy w lodówce. Podajemy najlepiej z listkami świeżej bazylii



15 March 2014

Tartletki z cebulką, pieczarkami i gorgonzolą


Już mijają dwa tygodnie od naszego powrotu z Azji, sama nie wiem, gdzie nam uciekły te dni. Oczywiście od razu wpadliśmy w wir zajęć i spraw codziennych i siłą rzeczy brakło czasu na natchnienia kulinarne. Dziś mam nadzieję zacząć bardziej regularne wpisy z mojej kuchni :-) Tak więc na start małe tartletki, które przygotowałam na nasz lunch. Miałam trochę ciasta kruchego w lodówce a że nie lubię niczego marnować skomponowałam szybkie danie. Wyszło bardzo smacznie, ciasto było mojej produkcji, bardzo kruche a nadzienie dzięki gorgonzoli miało zdecydowany smak. Bardzo fajne również na ciepłą przystawkę.

Tartletki z cebulka, pieczarkami i gorgonzolą
(2 sztuki)

kruche ciasto
1 łyżka masła
1 duża czerwona cebula
4 duże pieczarki
50-60 gr sera gorgonzola dolce

Podpiekamy w 200 C kruche ciasto w małych foremkach na tartletki (ok. 10-12 cm średnicy) przez około 15 minut. W tym czasie podsmażamy na maśle pokrojone pieczarki i cebulkę i nakładamy na podpieczone spody. Na wierzchu układamy kawałki sera i pieczemy dalsze 7-10 minut aż ser się rozpuści. Podajemy od razu.

1 March 2014

Or Tor Kor Market w Bangkoku


Aż trudno uwierzyć, że dopiero w tym roku odkryliśmy jeden z najbardziej zachwycających targów w Bangkoku a być może w tej części świata! Or Tor Kor - bo tak się nazywa, zachwycił nas, zaparł dech w piersiach, po prostu oczarował! Rzędy równiutko ułożonych owoców, zupełnie jak od linijki, wszelakie możliwe warzywa, ryby, mięso no i gotowe już smakowitości, od sałatek czy satajów przez omlety z ostrygami i małżami, potem zupy, różnorakie curry, owoce morza aż po słodkości. Nie wiadomo gdzie patrzeć i czego smakować. Do tego targ jest bardzo czysty, jasny i przestronny. Łatwo też do niego dojechać metrem, wysiada się dosłownie u wejścia! A wszystko zaczęło się od serii programów Ricka Steina z jego podróży po Azji. Jakoś tuż po Nowym Roku oglądałam w telewizji odcinek o Tajlandii w którym Rick Stein wracał po wielu latach do różnych ciekawych miejsc. W pewnym momencie zaczął zachwycać się tym ogromnym targiem w Bangkoku, a ja zaczęłam się zastanawiać jak to się stało, że ja nawet o nim nie słyszałam!!! Rzuciłam się do Lonely Planet i tam ani słowa. Dopiero wyszperałam w internecie i oto Or Tor Kor znalazł się na szczycie listy miejsc do zobaczenia w czasie tej podróży. Udaliśmy się tam po raz pierwszy trzy tygodnie temu (wiem, nie wspomniałam ani słowa, ale też nie mieliśmy zupełnie czasu na osobny wpis), można by rzec - na zwiady. I zachwyciliśmy się! Tak więc postanowiliśmy udać się tam na spacer naszego ostatniego dnia w Bangkoku i w Tajlandii, żeby przede wszystkim coś zjeść, ale może i zrobić małe zakupy :-) W zeszłym roku przywiozłam trzy rzeczy, które posadziłam w nadziei, że u nas wyrosną. Kawałek świeżego korzenia galangalu (bo choć imbir jest dostępny to galangalu się u nas nie uświadczy) i niestety chyba nie spodobało mu się w mojej doniczce bo odmówił współpracy i postanowił zastrajkować. Tak więc na tym polu porażka. Mam nadzieję, że była to wina korzenia (nie wyglądał super świeżo) i może tym razem znajdę jakiś piękny świeżutki i uda mi się. Przywieźliśmy też kolendrę nazywaną tutaj "farang" - obcą - bo oryginalnie zdaje się z Ameryki Południowej. Zupełnie kolendry nie przypomina, to długie wąskie liście bardziej podobne do naszego mlecza. I o dziwo przyjęła się (kupiliśmy pęczek jeszcze z korzonkami) lecz chyba nasz klimat jej nie sprzyjał, bo puszczała małe listki i od razu pojawił się kwiatostan :-( Tak więc o powodzeniu nie można mówić. Za to trawka cytrynowa świetnie rośnie, w tym roku, jak zrobi się ciepło przesadzimy ją na działce do ziemi. Mam nadzieję, że pięknie się rozkrzewi.
No ale wracając do tematu :-) Gorąco zachęcam tych co wybierają się w te strony do odwiedzenia tego targu! Z pewnością nie pożałujecie! Ja już wiem, że będę tam zaglądać za każdym razem, kiedy tylko tu przyjadę. Targ czynny jest codziennie od rana aż do wieczora.Trzeba pojechać metrem MRT do stacji Kamphaneg Phet i wychodząc skierować się do wyjścia nr.3. Po wyjściu na powierzchnię naszym oczom ukaże się ogromny zadaszony targ.
To już ostatni wpis z podróży :-) Jest sobota, zaraz wybieramy się na zakupy, wieczorem kolacja w Chinatown, jutro w planach wspomniany wyżej market, a potem już tylko wieczorem lotnisko i droga powrotna do domu.W poniedziałek będziemy już u siebie i coś czuję, że szybko pojawi się na naszym stole coś stąd, bo będzie nam tęskno.

Jak widać poniżej, Or Tor Kor to bardzo przestronny targ.





Nie brakuje oczywiście wszelakiego rodzaju ryb i owoców morza






Są też różne inne lokalne specjały: pasty curry czy gotowe dania na wynos



I wszelakie inne specjały gotowe do spożycia :-)







Pyszny omlet z ostrygami i małżami


No i słodkości





Zachwyciły mnie pięknie opakowane mandarynki


Nie zabrakło też króla tutejszych owoców - duriana, za którym osobiście nie przepadam