4 February 2014

Chiang Mai


Nasz pobyt w Chiang Mai dobiega końca. To jedno z moich ulubionych miejsc w Azji, z wielu względów. Po pierwsze panuje tutaj (w historycznym centrum) bardzo przyjemna atmosfera, pełno jest knajpek, hotelików, salonów masażu, świątyń, małych sklepików i nieśpieszących się turystów. Można tu skosztować rzeczywiście świetnych dań tajskich, w bardzo niskich cenach, a dla znudzonych kuchnią orientalną dostępny jest szeroki wachlarz restauracji od Tex-Mex przez hamburgery do pizzy. Popularne są knajpki oferujące sushi, co kawałek napotkać można piekarnię w zachodnim stylu. Żyć nie umierać. Do tego w tym roku dokonałam kolejnego przełomowego odkrycia - kawa!!! Zasadniczo kawy mało pijam, jednak tutaj począwszy od bangkoku znalazłam wszędzie rewelacyjną kawę - w wersji na gorąco, na lodzie lub gdzieniegdzie frappe :-) Kawa jest najczęściej lokalna (tak, w Tajlandii rośnie kawa), mocna i pachnąca. W turystycznych i co ciekawe w nieturystycznych miejscach można kupić prawdziwą kawę espresso!!! Większe kawiarnie mają oryginalnie duże ekspresy do kawy, miejsca malutkie mają typowe włoskie metalowe ekspresiki. Nie ukrywam, była to dla mnie prawdziwa eureka! Przepadam za kawą mrożoną - tutaj w wersji na lodzie! Do tego odkryliśmy inny specjał - tajską czerwoną herbatę, prażoną czy wędzoną, w kolorze czerwonym, pyszną z mlekiem! 
Porócz tego odwiedziliśmy stare miejsca - świątynie, targi zwyczajne ( ze świeżymi produktami) i te turystyczne - sobotni, niedzielny czy codzienny nocny. Wszędzie sprzedają praktycznie to samo, ale i wszędzie czuć zapach aromatycznego jedzonka i trudno się nie skusić na niektóre przysmaki. Poniżej zdjęcia kilku rzeczy, które tym razem jedliśmy, nie obeszło się oczywiście bez zupek. Zasadniczo postanowiłam nie wrzucać tym razem fotek zabytków, bo podczas poprzednich relacji było ich trochę, lecz tym razem zrobię wyjątek, gdyż wybraliśmy się na półdniową wycieczkę do pobliskiego miasteczka Lamphun o bardzo długiej historii z przepiękną świątynią w centrum.
Jutro ruszamy dalej na północ o czym w następnym odcinku :-)

Chiang Mai is a food lover paradise. There is every sort of food available. Fresh fruit and veg that we could not identify but enjoyed just the same.Every Sunday they have a big walking market near the temple where we went daily for our massages and in the courtyards there weas every sort of food imaginable. See photos below. Whilst in Chiang Mai we made a day trip by local bus to the nearby old town of Lamphun. This has a very famous temple, one of the most impressive that we have seen in Thailand with very few tourists around.

Poniżej nasza najefektowniejsza kawa (cappuccino)


I sympatyczny pan przygotowujący kawę przy świątyni w Lamphun


I sama świątynia w Lamphun


Podobnie jak rok temu, na śniadania chadzamy z róg do miłej pani robiącej rewelacyjne sałatki owocowe


A poniżej niektóre specjały, które zajadaliśmy w ostatnich dniach:





















A na koniec ciekawostka - owoc "gac", pochądzocy z Wietnamu, ponoć niezwykle zdrowy. Używa się jedynie czerwonego miąższu, my pilismy świeżo wyciskany sok.

2 comments:

  1. Ja też nie kawowa jestem, ale kawa wietnamska serwowana z mlekiem skondensowanym mnie smakowała, a bez espresso mogłabym spokojnie żyć. Ale jak widzę te wszystkie cudowności na talerzach i na miskach to ślinotowku dostaję na sam widok, a wyobraźnia podsuwa mi zapachy świeżej kolendry, imbiru, czosnku i innych cudowności :) głodna się zrobiłam!!!

    ReplyDelete