Kuala Lumpur okazało się wielkim rozczarowaniem. Nie chodzi mi tu o zabytki, bo tych wiedziałam, że nie ma zbyt wiele. Mam na myśli to, że jak na stolicę jednego z najbogatszych krajów Azji, to miasto jest brudne, śmierdzące, jak nigdzie, gdzie byliśmy do tej pory. Wystarczy skręcić w jakąkolwiek boczną uliczkę by natrafić na sterty śmieci. Po raz pierwszy od początku naszej podróży trafiliśmy na karaluchy różnych wielkości i kształtów biegające po restauracjach. W ogóle trudno tu znaleźć przyzwoite miejsce żeby coś zjeść. Dzielnica Indyjska bardzo nas rozczarowała pod względem kulinarnym. Restauracje marne, ani jednego sklepu z przyprawami, wszystkie, dosłownie wszystkie sklepy sprzedają orientalne ciuchy dla lokalnych pań i panów. Podobnie w dzielnicy Chińskiej, która przekształcona została w wielki targ podróbkami – można tu kupić od świtu do nocy „markowe” zegarki, torebki, buty itp. Jedzenie drogie i niespecjalne – głównie pod turystów.
Ale nie wszystko jest tu beznadziejne. Centrum nazywane „Złotym Trójkątem” robi wrażenie – co krok ogromne centra handlowe, wszystko w cieniu niesamowicie wysokich wieżowców. Oczywiście poszliśmy zobaczyć słynne Petronas Towers, które swojego czasu były najwyższym budynkiem na świecie. Wewnątrz gigantyczny kompleks sklepów, sala koncertowa i nie wiadomo co jeszcze! Bardzo podobał nam się sobotni targ w dzielnicy Indyjskiej, cała bardzo długa ulica była zastawiona po obu stronach straganami, po jednej szmatki głównie, po drugiej jedzenie. Spróbowaliśmy paru rzeczy i nawet nam smakowały. Bardzo też podobał nam się Ptasi Park, gdzie spędziliśmy parę godzin spacerując i podziwiając różne egzotyczne ptaki. Ogromne wrażenie robią wielkie tukany, ibisy, tutejsze bociany i wielka ilość kolorowych małych ptaszków.
Znów ruszamy dalej :-)
Kuala Lumpur has turned out to be a great dissapointment. I don't mean the monuments because I knew there wouldn't be that many to see. What I mean is that for the capital city of one of the richest countries in Asia, it is a dirty, smelly place, unlike anywhere we have seen up till now. It is enough to turn into any of side streets to see mountains of rubbish. For the first time since we started our journey we spotted cocroaches running around in the restaurants. In fact it is extremely difficult to find some decent place to eat. Little India also dissapointed us as we found few places to eat Indian food and none of them looked interesting. What's more – there is not even one spice shop as every single shop in the area seems to sell clothes for local men and women. Same in the Chinese Quarter – the whole area is turned into a great bazar opend from early morning till late night selling fake designer handbags, shoes or watches. Food is expensive and not very good, geared mainly for the tourists.
But not everything is so hopless in KL. The „Golden Triangle” is impressive. It is a district full of shopping malls shaded by enormous skyscrapers. We went to see the famous Petronas Towers, once the tallest buildings in the world. Inside is a massive shopping complex, concert hall and much more. We also liked the Saturday market in Little India – one very long street was lined on both sides with stalls. One side only clothes etc, the other food. We tried a few things and they were quite nice. We liked the Bird Park very much. We spent a few hours walking and admiring different exotic birds, hornbills, tucans, local storks, ibises and many kinds of colorful small birds.
Now time to move on again.
A poniżej kilka ciekawostek kulinarnych - plcuszki z orzeszkami ziemnymi, pikantna "zapiekanka" jajeczna - murtabak i lokalne slodycze
Below some interesting specialities - peanut pancakes, murtabak - type of spicy egg omlette and local sweets.
Kolejny egzotyczny owoc o nieznanej nazwie / another exotic fruit - name unknown
A gdy szliśmy sobie jedną z głównych ulic miasta wpadliśmy na okaz lokalnej fauny.
On one of the main streets of the town we saw this interesting spicies of fauna.