4 March 2011

a może nad morze?


Nie było mnie tu chwilę. Tydzień temu opuściliśmy Kambodżę i przyjechaliśmy ponownie do Tajlandii. Po bardzo długiej i męczącej podróży dotarliśmy nad morze do mało znanego miasteczka Prachuap Khiri Khan. Nie przyszłoby mi na myśl by się tu zatrzymać, gdyby nie przypadkowo spotkany Fin, jeszcze na początku naszej podróży. To on zachwalał uroki tego miasta, ciszę, spokój, brak turystów i zero komercji. Nie zastanawiałam się więc długo bo po blisko 7 tygodniach w drodze byliśmy zmęczeni hałasem, ilością ludzi wkoło, wszechobecnymi naganiaczami i wygórowanymi cenami. W Prachuap odkąd przyjechaliśmy nikt nas o nic nie zaczepiał, znaleźliśmy cichy bardzo wygodny hotel, wkoło mnóstwo miejsc gdzie można dobrze zjeść, no i parę kilometrów dalej jest cudowna zatoka z piękną plażą. A samo miasteczko rozwinęło się z wioski rybackiej i do tej pory bardzo wielu mieszkańców żyje z rybołówstwa. Jest tu oczywiście bardzo kolorowy targ, który odwiedzamy codziennie by zakupić najlepsze w Tajlandii mango i ananasy. Bardzo szybko poczuliśmy się tutaj jak w domu i trochę żal nam będzie jutro wyjeżdżać, ale nadszedł czas by udać się bardziej na południe – do Krabi, a stamtąd planujemy wypad na jedną z wysp.



It's been a while since I wrote my last post. We travelled a long way from Cambodia to this lovely seaside place in Thailand for a few days' rest. I would never have thought of visiting Prachuap Khiri Khan if we had not met a Finnish gentleman at the beginning of our journey. He was very enthusiastic about this small, undiscovered by tourists, town. Without much thinking we made our way here, especially that after 7 weeks of travelling we were a bit tired of noice, masses of tourists around, and everybody trying to sell us something all the time. Prachuap is a bit like an oasis of peace. It is a small town that grew from a little fishing village to the provincial capital, still very peaceful and pretty where tourists are a novelty. There are plenty of places to eat local food around, specially fish and seafood. Only a few kilometers away is a beautiful bay with a pretty beach. There is of course a market where we go daily to get our supplies of mangoes and pineapples – the best you can find in Thailand! Very quickly we felt at home and will be sorry to leave tomorrow. Time has come for us to move further south, this time by train, to Krabi, from where we are planning to go for a few days to one of the islands.

Poniżej jedna z naszych pysznych kolacji.
Below one of our deliciuos dinners!



I kolejna ciekawostka - ceniutkie ryżowe placuszki nadziewane kokosem na słodko. Bardzo smaczne! Oraz Pani która je przygotowuje.
Another interesting thing - very thin rice cakes filled with sweet coconut. Very, very tasty! And a lady preparing them.


4 comments:

  1. Wspaniałe te dania no i morze. Co prawda nie egzotyczne ,ale niedługo mnie tęż czeka pobyt w nadmorskim kilmacie, choć swojskim.Pozdrawiam

    ReplyDelete
  2. Witam, pamietasz moze gdzie i za ile nocowaliscie?
    Pozdrawiam

    ReplyDelete
  3. Tak, płaciliśmy 450 Batów za noc, pokój z klimą, mały basen przy hotelu. Nazwy nie pamiętam - tajska, bardzo trudna, ale hotel jest na przeciw Tesco - przy głównej ulicy w mieście. Obok niego jest drugi hotel, przy ulicy, nieco droższy. Łatwo znaleźć.

    ReplyDelete