W czasie naszej podróży w tym roku zajadaliśmy się w Malezji i Singapurze pysznymi roti canai podawanymi wraz z sosem curry (na przykład sos z curry z kurczaka lub baraniny). Najczęściej jada się je na śniadanie ale oczywiście można je kupić przez cały dzień. Kosztują grosze - około 1 zł za sztukę (w cenie również sosik) i smakują jak dla mnie rewelacyjnie! Ze zrobieniem ich jest nieco zachodu, a że cena bardzo niska więc niewiele osób robi je w domu, zazwyczaj jada się je na mieście (a kupić je można prawie na każdym kroku). Roti canai były więc podstawą i naszego żywienia i bardzo chciałam odtworzyć ten smak w domu. Powiem z góry - nie było łatwo! Nawet nie jest to kwestia ciasta, które można wykonać z dostępnych u nas składników, to raczej formowanie przysparza kłopotów o czym można się przekonać z filmiku na tej oto
stronie. Oglądaliśmy dziesiątki panów robiących te chlebki w Malezji i wygląda to bardzo prosto, jednak pierwsze wrażenie jest mylące ;-) Wiem co mówię bo próbowałam :-) Wyszły mi jak na pierwszy raz bardzo dobrze, smakowały świetnie wraz z sosikiem z
curry, które ostatnio ugotowałam. Palce lizać!
Same roti canai wzięły swój początek w południowych Indiach, uległy modyfikacji w Malezjii i obecnie cieszą się ogromna popularnością i w Malezji i w Singapurze (tam nazywane Roti Paratha). Oryginalny przepis
tutaj.
Roti Canai
580 g zwyczajnej mąki pszennej
1 i 1/2 łyżeczki soli
1 łyżeczka cukru
1/2 - 3/4 szklanki płynnego ghee (klarowanego masła)
1 jajko, lekko roztrzepane
3/4 szklanki pełnego mleka
1/2 szklanki wody
Ciasto można wyrabiać ręcznie lub za pomocą miksera z hakiem do ciasta, co jest opcją dużo szybszą i ułatwiającą życie. Wpierw mieszamy mąkę, sól, cukier i 1/4 szklanki ghee. Miksujemy na 1-wszej prędkości do wymieszania się dokładnie i dodajemy mleko, wodę i jajko, miksujemy nadal aż uzyskamy jednolitą konsystencję. Nastepnie miksujemy na 2-giej prędkości około 4-5 minut by uzyskać gładkie elastyczne ciasto. Powinno być ono nieco lepkie lecz nie mokre. Dzielimy ciasto na kawałki ok 112 g (wyjdzie 8-9 sztuk) i każdy kawałek formujemy w kulkę i smarujemy z wierzchu dokładnie ghee (ok 1 łyżeczka ghee na 1 kawałek ciasta). Kulki przekładamy do płaskiego pudełka, układając je obok siebie. Pudełko lekko przykrywamy (wieczkiem lub ściereczką) i zostawiamy na ok. 6 godzin. Można też tak przygotowane ciasto przełożyć w pojemniku do lodówki by wykorzystać kolejnego dnia. Trzeba jednak pamiętać, by wyjąć je kilka godzin przed przygotowaniem chlebków gdyż ciasto powinno mieć temperaturę pokojową (w Malezjii to 30 C) - wtedy jest plastyczne i można je odpowiednio uformować.
By uformować chlebki potrzebujemy dużą gładką powierzchnię. Według przepisu powinno się ją obficie wysmarować płynnym ghee, lecz niestety w naszych warunkach ghee w temperaturze pokojowej (ok 20 C) przybiera formę stałą i to bardzo utrudnia formowanie ciasta. Więc metodą prób i błędów doszłam do wniosku, że przy formowaniu ciasta najlepiej posłużyć się zwykłym olejem. Tak więc wysmarowałam mój stół kuchenny olejem, chwilę ogrzałam kulki ciasta w dłoni i podobnie jak
tutaj pokazane, zaczęłam rozciągać (pierwsze próby metodą zaawansowaną dały dosyc słabe rezultaty, ciasto się rozrywało, ale może to była kwestia tego, że użyłam też z początku ghee to smarowania stołu, które to ghee w temp 20 C traciło swoje właściwości "poślizgowe" :-)). Najlepiej wykorzystać metodę numer dwa czyli rozciąganie. Poszło mi dobrze, ale chyba aż tak cieniutkiego ciasta nie osiągnęłam co w efekcie dało i owszem bardzo dobry smak, ale nie wyszły mi one tak "puszyste" jak w oryginale. Tak więc rozciągamy ciasto, idealnie byłoby do średnicy ok 60 cm. Wiem, wiem, to trudne, mnie też wyszły nieco mniejsze. Potem kropimy po wierzchu rozpuszczonym ghee i składamy po 1/4 do środka z obu stron, a potem tak samo po 1/4 z dołu i z góry. Można też je zwijać w ślimaczki. Tak przygotowane chlebki wrzucamy na rozgrzaną patelnię (z łyżeczką ghee) i smażymy z obu stron po parę minut. Gdy mamy już kilka sztuk powinno się je "spulchnić" uderzając dłońmi gwałtownie z obu stron. Podajemy gorące wraz z gorącym sosem curry. Przed rozpoczęciem formowania polecam pooglądać filmik na tej
stronie.