19 January 2015

Azjatyckie smaki :)


No i znów znaleźliśmy się w Azji :) A bliżej ponownie w Tajlandii :) Jak co roku już wybraliśmy się na przedłużone wakacje. Tym razem bardzo relaksacyjnie - będzie to głównie Tajlandia i jej północ, potem kilka dni w Singapurze i powrót do Tajlandii nad morze :) Chcemy wygrzać kości i popływać w morzu kiedy u nas pogoda nie rozpieszcza.
W sobotę wylądowaliśmy w Bangkoku i zatrzymaliśmy się tylko na jedną noc by nieco dojść do siebie. Niedaleko hotelu na nomen omen ulicy Klasztornej (Convent Street) można znaleźć świetne uliczne jedzenie i tam wybraliśmy się wieczorem na pyszną kolację :) Czerwone curry z wieprzowinką, pyszną rybę pieczoną w soli i kurczaka smażonego z papryką i orzeszkami nerkowca. Do tego obowiązkowo ryż a do ryby bardzo aromatyczny ostry sosik :) Byłam jednak tak już zmęczona, że odpuściłam sobie fotografowanie. Nic straconego jednak, bo wybierzemy się tam ponownie :)
Wczoraj wsiedliśmy w samolot Air Asia (sic!) i przylecieliśmy do Chiang Mai. To jedno z moich ulubionych miejsc w Azji. I choć kocham Bangkok, bo jest to niesamowite miasto, to jednak stanowczo zbyt dużo tam hałasu, ruchu i spalin, bym chciała zostać tam na dłużej niż kilka dni. Chiang Mai z kolei to miasto na północy, z dużo łagodniejszym klimatem, chłodniejszym gdyż jesteśmy już w zasadzie w górach. To taka Mekka turystów. Wiele osób przyjeżdża tu by spędzić nawet nie kilka dni lecz kilka tygodni. Pochodzić na masaże, które są dostępne dosłownie wszędzie, by dobrze zjeść, odpocząć, pobalować, spotkać innych ludzi, wybrać się na kurs gotowania czy spróbować sił w nauce tajskiego. Jest tu wszystko i dla każdego.
My zatrzymamy się pewnie z 10 dni :) Dziś zaczęliśmy chodzić utartymi już szlakami. No w zasadzie już wczoraj po południu :) Nasze ulubione miejsce na piwo potem targ tuż za rogiem by kupić owoce i knajpka, w której jadamy od kilku lat kolacje :) Nie znaczy to że nie zmieniamy restauracji czy nie eksperymentujemy, ale po tylu pobytach znalazłam parę miejsc do których warto wrócić bo dają świetne jedzenie i obsługa jest miła. Tak więc rano obowiązkowo rewelacyjna sałatka owocowa, o której już pisałam rok temu i chyba dwa lata temu też :) Mieszanka ok. 10 owoców świeżo obranych i pokrojonych, polanych jogurtem i odrobiną miodu. Jak dla mnie rewelacja ! Potem spacer do jednej z głównych świątyń w mieście na masaż stóp :) Te same panie (i paru panów) od lat pracują w tym miejscu i uważam, że jest to pewnie jeden z najlepszych masaży w mieście. Po godzinie wyszłam jak nowa ! Jutro zaszaleję z masażem całego ciała, może nie wyjdę połamana :))) Potem kawa w bardzo przytulnej małej knajpce, serwującej również lokalną kawę, którą uprawiają na północy plemiona górskie. Pyszna, aromatyczna, mocna - w wersji na gorąco, lub mrożona, czarna lub biała :) Można tu też wypić pyszną czerwoną herbatę niesamowicie aromatyczną, gdyż jest ona specjalnie palona czy może wędzona. W każdym razie ma niesamowity głęboki ceglano czerwony kolor i unikalny piękny aromat. A na lunch tradycyjnie już tajska zupa - ta na zdjęciu u góry :) Pyszna z makaronem ryżowym, mięskiem, kiełkami i różnymi dodatkami.
A co dalej planujemy? To co zawsze, spacery po świątyniach, bo tych tu bez liku, wycieczki za miasto, spacery po wąskich uliczkach. Generalnie relaks i odpoczynek :)


Powyżej nasz lokalny trag :) Tutaj codziennie kupuję owoce :)


Na przeciw targu knajpka u Addy :) To tutaj można dostać najsmaczniejszą sałatkę owocową, shake-i i różne soki i smoothie :)

Well folks, here we are back again in Thailand. We arrived in Bangkok last Saturday. Just one night in Bangkok, had a great meal on the street and a couple of beers. On Sunday we flew by Air Asia to Chiang Mai. Weather is great, cooler then Bangkok and it can go quite chilly in the evening. Staying in the same hotel that we have used on our previous visits. Really handy, as just round the corner is the local market which sells everything opposite which is our breakfast palce where you get the most fenomenal bowl of fresh friut salad with honey, yoghurt and museli if you want for about a pound :)
We have already been for our first massage in the usual place in the temple area. The one dissapointment is that where we normally eat our evening meal, also just round the corner, no longer sells beer. They don't mind you bringing your ouw from a local "7/11" store.
So far we have jus basically walked the local streets again and visited the best coffee shops around. You will see from the photos the soup we had for lunch, our local market and the breakfast place :)
More to come...

2 comments:

  1. Azja... marzę o podróży, by zwiedzić świat pod kątem gastronomicznym.

    ReplyDelete
  2. Zazdroszczę!!! My niestety musieliśmy zrezygnować w tym roku z wyjazdu, a mnie śnią się ostatnio tuk tuki i cieszę się w snach jak dziecko, że jadę takim, a potem przychodzi moment świadomości i jest mi baaardzo smutno, że to tylko sen.

    ReplyDelete