29 September 2011

La Spezia i uroki Ligurii


Przedwczoraj mieliśmy długi dzień. Wyjechaliśmy rano z Vicenzy, po drodze zwiedziliśmy Sabbionetę, śliczne miasteczko wpisane w 2008 wraz z Mantovą na listę UNESCO, potem zatrzymaliśmy się w Parmie i w końcu postanowiliśmy jechać dalej drogą "panoramiczną" do La Spezii. Droga wiła się przez góry, była wąska i bardzo kręta więc przejechanie 120 km zajęło nam blisko 3 godziny, za to widoki były niesamowite! W końcu przyjechaliśmy na miejsce. Mieszamy tuż za miastem a raczej ponad nim, z tarasu rozciąga się piękny widok na zatokę Poetów i samo miasto, a z tyłu, na wzgórza. To wyjątkowo malownicze i spokojne miejsce.

 
La Spezia sama w sobie nie rzuca na kolana, zwłaszcza w porównaniu z Florencją, Bolonią czy Sieną, ale ma dosyć ładne centrum, gdzie kilka ulic jest zamkniętych dla ruchu, ładny park i promenadę nad wodą oraz świetny targ, który dzisiaj "zwiedzaliśmy". Targ zajmuje cały wielki plac, jest zadaszony i w jednej części znajdują się stragany z warzywami i owocami - teraz jest sezon na "porcini" czyli prawdziwki, których cena jednak odstrasza, dalej część gdzie sprzedawane są wszelakie ryby i owoce morza, a po drugiej stronie stoiska z serami i wędlinami. Trudno nam było oczy oderwać od tych pyszności!






W południe wybraliśmy się dziś do pobliskiego miasteczka Portovenere, ślicznie położonego na samym cyplu. Na lunch jak zazwyczaj, kupiliśmy w sklepie chleb, szynkę, ser, pomidora, oliwki i wino :-) Zasiedliśmy na promenadzie i podziwiwjąc morze i widoki posilaliśmy się tym prostm jedzonkiem.




Wczoraj spędziliśmy cały dzień zwiedzając Cinque Terre - rejon objęty parkiem narodowym tuż na północ od La Spezii, nad morzem. Znajduje się tam pięć wyjątkowo malowniczych miasteczek (Monterosso, Vernazza, Corniglia, Manarola i Riomaggiore), wciśniętych między skały a morze. Najlepiej wybrać się tam tak jak my pociągiem, podróż z La Spezii do Monterosso trwa około 20 minut, i praktycznie w całości odbywa się w tunelach wykutych w skale. Wykupiliśmy bilet łączony - do Parku Narodowego wraz z całodziennym na kolej i mogliśmy swobodnie poruszać się pociągami między miasteczkami. W okolicy jest mnóstwo szlaków i bardzo wiele osób przyjeżdża by pochodzić po okolicy. My mieliśmy tylko jeden dzień więc pieszo pokonaliśmy najsłynniejszy odcinek, czyli "Via dell'Amore" łączący Manarolę i Riomaggiore. Więcej zdjęć z Cinque Terre na moim drugim blogu.


A co do kwestii kulinarnej, to popróbowaliśmy lokalnego makaronu, który nazywa się "trofie", oczywiście ze świeżym pesto, z którego słynie nie tylko Genua ale cała Liguria. A dzisiaj w roli przystawki jedliśmy kolejny lokalny specjał - "farinatę", rodzaj placka-naleśnika z mąki z cieciorki a do tego rewelacyjne sery - gorgonzolę i stracchino - palce lizać!


26 September 2011

Festa del Bacala alla Vicentina


Cały ranek spacerowaliśmy po Vicenzy. To śliczne miasto, pełno tu uroczych zaułków, pięknych budynków no i sklepów pachnących różnymi lokalnymi specjałami. Zamiast obiadu kupilismy więc sobie kilka plasterków mortadeli, speck-u, kawałek lokalnego sera "asiago" oraz pyszne oliwki no i oczywiście butelkę wina (zdjęcie powyżej). Jako, że upał się dawał nam nieco we znaki w południe więc wzorem Włochów udaliśmy się na sjestę i lunch spowrotem do naszego B&B. 
W informacji turystycznej Pani powiedziała nam, że dziś jest ostatni dzień festy del Bacala alla Vicentina, czyli lokalnego specjału - suszonego dorsza (bacala), sprowadzanego z Norwegii od wieków, który przygotowuje się na wiele sposobów, najbardziej tradycyjne danie to Bacala alla Vicentina, gotowany dorsz podawany z polentą. Festa ma miejsce corocznie w niewielkiej miejscowości Sandrigo, około 17 km na północ od Vicenzy. Centrum miasteczka jest zamknięte dla ruchu, pośrodku placu zbudowano ogromny namiot i już od piątku wieczorem codziennie zjeżdża się cała okolica by popróbować tych specjałów. Tradycja takich imprez jest żywa w całych Włoszech i w zależności od sezonu tematem przewodnim może być dzik, zając, oliwa, wino, grzyby, trufle, cokolwiek, co znajduje się w danej okolicy. My parę lat temu na wiosnę odwiedziliśmy kilka takich imprez (nazywanych popularnie sagrami) i ogromnie się nam one spodobały. Nie mogliśmy ominąć więc takiej okazji i o 19.00 wybraliśmy się w drogę. Nie raz już widziałam suszonego dorsza w sklepach we Włoszech ale jakoś nigdy nie miałam okazji spróbować jak smakuje. I okazało się, że jest bardzo dobry! My poszliśmy na całość i zamówiliśmy risotto z dorsza, gnocchi z dorszem no i danie sztandarowe czyli dorsza z polentą.
Poniżej zdjęcia z festy oraz oczywiście dania jakie zamówiliśmy - bacala z polentą, w risotto oraz z gnocchi.










25 September 2011

Wreszcie w Italii!


Po dwóch dniach podróży dotarliśmy w końcu do celu! Nasz pierwszy przystanek we Włoszech to Vicenza, niewielkie miasto położone blisko Padwy. Vicenza słynie z architekta Andrea Palladio który w XVI wieku zaprojektował wiele budynków w mieście i w okolicach. Na miejsce przybyliśmy koło 14.00 i jak tylko rozpakowaliśmy nasze rzeczy puściliśmy się na miasto. Po drodze pierwszy przystanek lodziarnia - bo gdzie jak gdzie ale we Włoszech lody są przepyszne! Zwłaszcza jeśli jest tak ciepło - tutaj nadal lato - 26-27 C. Potem kierunek stare miasto. W pierwszej kolejności udaliśmy się do najsłynniejszego obiektu w mieście - Teatro Olimpico, ponoć najstarszy isniejący i stale działający teatr w Europie, zaprojektowany przez.... Andrea Palladio oczywiście. Stamtąd spacerem udaliśmy się na Piazza Biade, gdzie w ten weekend prezentowały się różne regiony Włoch ze swoimi specjałami, oczywiście kulinarnymi. Nęciły więc sery, wędliny, oliwki, słodycze, oliwa i aż trudno było oczy oderwać od tych kolorowych pyszności. Popróbowaliśmy oliwek i nie mogliśmy oprzeć się by nie kupić oliwy. Tak zaczęły się już pierwszego dnia nasze zakupy. Wolę nie myśleć jak nasze auto będzie wyglądało za dwa tygodnie, gdy bedziemy wracać do domu ;-)
Więcej o Vicenzy jutro, a poniżej parę zdjęć z targów.














23 September 2011

figi z serkiem mascarpone


Sezon na figi w pełni i trudno im się oprzeć. To taki niepozorny z zewenątrz owoc, który kryje ekscytujące, słodkie i bardzo kolorowe wnętrze. W zeszłym roku zajadaliśmy się nimi bez niczego, zrobiłam nawet pyszniutki dżem. W tym roku nasze pierwsze figi postanowiłam troszkę "podrasować" ;-) I oto wyszedł rewelacyjny, pięknie wyglądający, a przede wszystkim prosty deser. Gorąco polecam!
To chwilowo ostatni wpis kulinarny. Jutro ruszamy do słonecznej Italii! Zamierzamy spędzić dwa tygodnie odkrywając uroki, głównie Ligurii i Toskanii, w tym oczywiście kulinarne. Mam nadzieję, że uda mi się umieścić kilka wpisów-relacji z naszej podróży. Już liczę godziny do wyjazdu!

Figi z serkiem mascarpone

4 świeże figi (koniecznie dojżałe)
3 łyżki serka mascarpone
3 łyżki miodu (np. lipowego), lekko podgrzanego do płynnej konsystencji
2 garście orzechów włoskich
szczypta świeżo zmielonej gałki muszkatołowej

Figi myjemy i delikatnie wycieramy. Odkrawamy ogonek i nacinamy na krzyż tak by można je łatwo rozłożyć. Orzechy tostujemy na patelni aż się lekko zrumienią (cały czas mieszając). Mascarpone mieszamy z 1 łyżką miodu. Do każdej figi nakładamy po 1 łyżce serka, posypujemy orzechami i polewamy niewielką ilością płynnego miodu. Całość posypujemy świeżo startą gałką muszkatołową. Podajemy od razu.




22 September 2011

kurczak w sosie ze smażoną cebulką


To kolejne danie kuchni indyjskiej i powiem krótko - pyszne! Przepis z książki "Indian Cookery" aut. Madhur Jeffrey.

Kurczak w sosie ze smażoną cebulką
Murghi rasedar

ok 1,2 kg kurczaka (np nogi)
350 g cebuli, obranej
ok. 4 cm świeżego korzenia imbiru obranego i posiekanego
6 ząbków czosnku
7 łyżek oleju
1 łyżka mielonych ziaren kolendry
1 łyżka zmielonego kminu
1/2 łyżeczki zmielonej kurkumy
1/4 - 1/2 łyżeczki zmielonego chilli
4 łyżki jogurtu naturalnego
ok. 500 ml wody
250 g pomidorów, obranych i drobno posiekanych (mogą być z puszki)
2 łyżeczki soli
1/2 łyżeczki przyprawy garam masala
1 łyżka posiekanych świeżych listków kolendry - opcjonalnie

Kroimy kurczaka na kawałki, usówamy skórę.
Połowę cebuli siekamy, resztę kroimy na cienkie półplasterki. Posiekaną cebulę miksujemy w blenderze z czosnkiem i imbirem aż do uzyskania pasty.
Rozgrzewamy dużą patelnię lub rondel i wlewamy olej, dodajemy cebulę w półplasterkach i smażymy mieszając aż stanie się brązowa (dosyć ciemna). Wyciągamy ją łyżką cedzakową odciskając olej i odkłądamy na bok. Zdejmujemy patelnię/rondel z ognia na chwilę i dodajemy naszą pastę cebulową, mieszamy i ponownie smażymy mieszając ok 3-4 minut. Dodajemy mieloną kolendrę, kmin, kurkumę i chilli i mieszamy, dodajemy następnie po 1 łyżce jogurtu, mieszamy dokładnie aż się zmiesza z sosem zanim dodamy następną łyżkę. Dodajemy kawałki kurczaka i mieszamy smażąc około minuty. Dodajemy wodę, pomidory i sól i mieszając doprowadzmy do zagotowania. Przykrywamy, skręcamy płomień i gotujemy ok. 20 minut. Posypujemy po wierzchu garam masalą i dodajemy podsmażone wcześniej cebule. Gotujemy bez przykrycia na średnim ogniu aż sos zgęstnieje. Delikatnie ściągamy nadmiar oleju z powierzchni za pomocą łyżki. Przed podaniem posypujemy listkami kolendry.

18 September 2011

ciasto śliwkowo-jabłkowe vel jesienne (od Kass)


Niedawno wypatrzyłam to ciasto u Kass. Wyglądało tak smakowicie, że nie mogłam się oprzeć pokusie wypróbowania u siebie. Jak wszystkie wypieki Kass, tak i ten jest po prostu niebiański! To co najbardziej podoba mi się w tym cieście to to, że nie jest za słodkie, a przede wszystkim ma mnóstwo owoców! Nawet zastanawiałam się czy aby czegoś nie przeoczyłam, bo ciasta miałam mało a owoców całą miskę, a jednak!
Kass, wiekie dzięki! Przepis poniżej oczywiście za autorką.

Ciasto sliwkowo-jabłkowe
/forma o śr 28cm/

4 jajka
180g mąki pszennej
180g cukru
120g masła lub margaryny
1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia

4 jabłka
400g śliwek
garść posiekanych orzechów włoskich

Jabłka obrać i pokroić w ósemki.  Śliwki przepołowić i wyjąć pestki. Owoce oprószyć mąką.
Masło utrzeć z cukrem i jajami (można mikserem) dodać mąkę z proszkiem do pieczenia i wymieszać.  Wsypać owoce i łyżką wymieszać z ciastem.  
Formę wysmarować masłem i wysypać bułką.  Przełożyć ciasto, wyrównać powierzchnię, posypać orzechami i upiec w 180stC przez 45-50 minut.  Sprawdzić patyczkiem w środku blaszki, jeśli ciasto jest niedopieczone -  to pozostawić jeszcze kilka minut w piekarniku. Oprószyć cukrem pudrem.


17 September 2011

tarta z suszonymi pomidorami i pesto


Ta tarta to dobry pomysł na szybki lunch. Staram się mieć w lodówce paczkę ciasta francuskiego i już po pół godzinie mam gotową tartę. Na wierzch można położyć to na co tylko mamy ochotę. Tym razem tarta w stylu włoskim, z suszonymi pomidorami, pesto i mozarellą.

Tarta z suszonymi pomidorami i pesto

1 paczka ciasta francuskiego
1 jajko
3 łyżki pesto
6-8 połówek suszonych pomidorów z oliwy
2 małe cebulki pokrojone na półplasterki lub ząbki
1 łyżka oliwy
1 mozarella

Ciasto rozwijamy, smarujemy połowę rozbełtanym jajkiem, składamy na pół i kroimy na 3-4 prostokąty. Ciasto układamy na blasze przykrytej papierem do pieczenia. Nożem lekko nacinamy "ramkę" ok 1 cm od brzegów ciasta. Wnętrze smarujemy pesto. Cebulę smażymy na oliwie aż stanie się szklista. Układamy cebulę na pesto, na niej kładziemy kawałki pomidorów a na wierzch platerki mozarelli i brzegi ciasta smarujemy pozostałym rozbełtanym jajkiem. Całość wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 C na około 15 - 20 minut. Gotowe!


14 September 2011

spaghetti w sosie pomidorowym z boczkiem


Uwielbiamy makarony i goszczą one u nas często. Parę dni temu przyszła mi ochota na spaghetti w sosie ze świeżych pomidorów i oto jest! O tej porze roku pomidory są najsmaczniejsze, dojrzewają sobie w promieniach słońca i powoli nabierają niezwykłego smaku i słodyczy. Grzechem byłoby nie wykorzystać takiej okazji!
Poniżej przepis mojego pomysłu dla dwóch osób.

Spaghetti w sosie pomidorowym z boczkiem

125 g makaronu (spaghetti)
350 g pomidorów, sparzonych i obranych ze skórki
1 cebula, posiekana
2 ząbki czosnku, posiekane
150 g chudego wędzonego boczku pokrojonego w kostkę
oliwa
przyprawa włoska pikantna (przywieziona przez nas z Włoch) - opcjonalnie
sól/pieprz
garść świeżych małych listków bazylii
starty parmezan

Pomidory kroimy z grubsza i z dodatkiem odrobiny wody gotujemy w rondelku, kiedy będą już mięciutkie zdejmujeny z ognia i gdy lekko przestygną miksujemy dokładnie w blenderze.
Na oliwie smażymy cebulkę z boczkiem i czosnkiem, dodajemy przyprawy włoskiej ziołowej (według uznania) i po chwili dodajemy nasz świeży sos pomidorowy (można oczywiście śmiało wykorzystać sos pomidorowy z kartonika). Całość przyprawiamy i gotujemy aż sos nabierze odpowiedniej konsystencji.
Gotujemy makaron (spaghetti) al dente, wrzucamy osączony makaron na patelnię z sosem, mieszamy dokładnie. Nakładamy na talerze i posypujemy po wierzchu listkami bazylii oraz startym parmezanem. Gotowe!


13 September 2011

kubańska kolacja


Wraz z naszymi gośćmi (z Warszawy i Hawany) w zeszłym tygodniu ugotowaliśmy pyszną kubańską kolację - aromatyczną wierzowinę i rewelacyjną czarną fasolę, a do tego ryż i słodki ziemniak. Oczywiście nie obeszło się bez "cuba libre" :-)
Przepis na sypki ryż jest tutaj a ziemniaka można upiec w piekarniku lub w mikrofalówce.

Bistec de cerdo
wieprzowina po kubańsku

1 kg chudego karczku wieprzowego (lub łopatki)
1 duża cebula
sok z 2 cytryn
1/2 główki czosnku
1 płaska łyżka mielonego kminu
sól
olej

Mięso kroimy na plastry i rozbijamy dosyć cienko jak kotlety. Cebulę kroimy na plasterki. Czosnek rozgniatamy z solą (lub przeciskamy przez praskę i dodajemy sól) i mieszamy z sokiem z cytryny i kminem. Plastry mięsa umieszczamy w naczyniu naprzemian z plastrami cebuli. Każdy plaster polewamy marynatą czosnkowo-cytrynową. Całość przykrywamy i umieszczamy w lodówce na kilka godzin.
Mięso osączamy (zachowując marynatę) obsmażamy na oleju aż się zrumieni po obu stronach, po czym dodajemy cebulę i marynatę i smażymy na małym ogniu ok. 20 minut, w razie potrzeby podlewając nieco wodą. Doprawiamy solą, pieprzem do smaku. Podajemy z ugotowanym białym ryżem i na przykład z czarną fasolą (przepis poniżej).

Frijole negro
czarna fasola

2 szklanki czarnej fasoli
1 liść laurowy
2 zielone papryki (słodkie)
2 cebule
4-5 ząbków czosnku
3-4 łyżki oliwy
1 łyżeczka mielonego kminu
oliwa
sól/pieprz

Fasolę płuczemy dokładnie, zalewamy zimną wodą i zostawiamy na noc.
Następnego dnia gotujemy fasolę w tej samej wodzie z dodatkiem listka laurowego i jedną pokrojoną na paseczki papryką. Fasolę gotujemy aż do miękkości, w razie potrzeby dolewamy wodę. Nie odcedzamy! Fasola powinna być przykryta płynem.
Drugą paprykę opalamy i obieramy ze skórki p czym kroimy w kostkę. Siekamy cebulę i przeciskamy czosnek przez praskę. Cebule smażymy na oliwie razem z czosnkiem i papryką. Dodajemy zmielony kmin i całość dodajemy do gorącej fasoli, mieszamy i gotujemy chwilę. Przyprawiamy solą i pieprzem, w razie potrzeby dodajemy nieco oliwy do smaku. Gotowe!

11 September 2011

sernikobrownie z malinami dla wyjątkowych gości


Kilka dni temu mieliśmy u siebie wyjątkowych gości - z Warszawy i Hawany. No i w końcu mogłam upiec ciacho, które chyba wszyscy znają, piekli i się zachwycają - sernikobrownie z malinami! Mój drogi mąż nie uznaje wypieków z czekoladą, więc by coś takiego móc przygotować wyczekuję na szczególne okazje, no i udało się! Wyszło pysznie czekoladowe, słodkie, z lekko kwaskowatą nutą malin - niebo w gębie! Najbardziej mi smakowało schłodzone - z lodówki :-) No a mężusiowi upiekłam jego ukochane ciasto na maślance też z malinami i z kruszonką. Oba zniknęły bardzo szybko! Przepis na sernikobrownie zaczerpnęłam od Liski i za nią podaję :-)

Sernikobrownie z malinami

200 g gorzkiej czekolady
200 g masła
400 g cukru pudru (dałam nieco mniej)
5 jajek
100 g mąki
500 g sera kremowego
cukier waniliowy lub 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
200 g malin (mogą być mrożone)

Piekarnik nastawić na temp. 170 st C.
Blaszkę 20x30 cm wysmarowac masłem i wyłożyć papierem. Ja wykorzystałam tortownicę 28 cm.
Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej, ostudzić.
Masło i 250 g cukru pudru zmiksować na gładką masę (dałam nieco mniej cukru). Następnie dodać 3 jajka - wbijając po jednym i dobrze miksując przed dodaniem kolejnego.
Wlać roztopioną czekoladę, dalej miksować. Następnie dodać mąkę.
3/4 mikstury wlać do blaszki.

W drugiej misce utrzeć ser, resztę cukru, jajka i cukier waniliowy. Masa powina mieć gładką konsystencję.
Wylać masę serową na masę czekoladową.
Na wierzch wyłożyć resztę masy czekoladowej i ułożyć owoce.
Piec 45-60 minut (piekłam godzinę). Studziłam w ciepłym, ale otwartym piekarniku.



8 September 2011

angielki deser "Trifle" i jak tu nie kochać jamnika...


Często u nas gości ten prosty i bardzo smaczny deser. Wersja poniżej może nie jest w 100 % klasyczna lecz tak właśnie nauczył mnie mój mąż przygotowywać "trifle". Świetny na lato, najlepiej schłodzony parę godzin w lodówce. 
Z braku czasu wpis ten czekał kilka dni, zatem i krótka fotorelacja z krakowskiego wyjątkowego Marszu Jamników jest opóźniona. Ostatniej niedzieli mieliśmy w Krakowie piękną pogodę i z przyjemnością wybrałam się w południe na Rynek, by zobaczyć dziesiątki jamników. Mam ogromną słabość do tych długich piesków, bo jak tu nie kochać jamnika! Ta doroczna impreza ściąga rzesze fanów czworonogów, niektórzy przyjeżdżają z bardzo daleka. Wszystko zaczyna się od hejnału, po którym wyruszają jamniki wraz z właścicielami w pochodzie z Barbakanu na Rynek. Tam nagradzane są prace literackie i plastyczne, których bohaterami są jamniki i wybierany jest najpiękniejszy i najbardziej oryginalny kostium. Tak więc były jamniki: diabełki, strażacy, policjanci, panna młoda, kominiarz, pirat, czerwony kapturek i wiele, wiele innych. Nawet niektórzy właściciele się poprzebierali. Mnie najbardziej podobał się jamnik-krakowiak :-). Za rok pojawią się znowu więc serdecznie zapraszam do Krakowa!

Trifle

50 g biszkoptów (typu savoiardi)
1 galaretka owocowa (tutaj pomarańczowa)
1 mała puszka mieszanych owoców (tutaj ananas)
2-3 łyżki sherry (lub innego alkoholu, opcjonalnie)
500 ml mleka
1 opakowanie budyniu śmietankowego/waniliowego
250 ml śmietanki 30-36%
2 łyżki cukru pudru

Trifle możemy przygotowywać w jednej większej salaterce lub w pucharkach, u mnie w jednej dużej salaterce. Najpierw łamiemy biszkopty na 2-3 części każdy. Można je na chwilę zanurzyć w alkoholu lub syropie z owoców lub od razu umieścić w salaterce. Dodajemy owoce (jeśli są duże - kroimy na mniejsze kawałki), część można zostawić do udekorowania przed podaniem. Przygotowujemy galaretkę i po jej przestudzeniu dolewamy sherry (opcjonalnie) i wlewamy do salaterki. Umieszczamy w lodówce aż galaretka stężeje. Przygotowujemy w międzyczasie budyń, również go studzimy, mieszając by nie utwożył nam się kożuszek. Gdy galaretka zastygnie wlewamy na wierzch budyń. Ponownie schładzamy w lodówce. Przed podaniem ubijamy śmietanę z  cukrem puderem i przekładamy na budyń. Można udekorować pozostałymi owocami lub posypać posypką czekoladową. Gotowe!




Marszowi towarzyszyła oczywiście orkiestra!


Niektóre pieski szły wraz z właścicielami.


A niektóre były niesione...