16 December 2018

Świąteczna nalewka


W tym roku postanowiłam przygotować na Boże Narodzenie aromatyczna świąteczną nalewkę. Dwa miesiące temu wrzuciłam do dużego słoja różne pyszności i teraz tylko zostało zlać do buteleczek i gotowe!

Nalewka świąteczna

Do dużego słoja wrzucamy:
100 gr rodzynek
100 gr suszonej żurawiny
100 gr suszonych śliwek
100 gr suszonych moreli
100 gr suszonych wiśni
100 gr suszonych fig
100 gr suszonych daktyli
100 gr orzechów włoskich
2 świeże pomarańcze pokrojone w plastry (wcześniej dobrze umyte i sparzone)
200 gr miodu (według uznania - do smaku)
kilka goździków
2 całe gwiazdki anyżku
2 laski cynamonu
1 litr wódki

Lekko zakręcamy i zostawiamy na co najmniej 6 tygodni. Po tym czasie zlewamy alkohol, przecedzamy przez ściereczkę i zlewamy do buteleczek. Gotowe.
Pyszne owoce można użyć do deserów :-)))

20 July 2018

rewelacyjna płaszczka z patelni w sosie maślanym z kaparami


Zaglądnęłam dziś do Auchan-a i co widzę na stoisku z rybami?.... cudowną płaszczkę! Gdyby nie to, że kilka lat temu jedliśmy fantastyczną płaszczkę w Penangu, to pewnie nie zwróciłabym na nią uwagi. Pierwszy raz widzę w sklepie w Polsce płaszczkę, więc od razu wzięłam porcję. Nie jest to cała ryba a jej fragment, a dokładnie mówiąc są to płetwy, już bez skóry, tylko przyrządzić i można rozkoszować się tą bardzo delikatną rybą. W grubszej części u góry jest malutka chrząstka od której rozchodzą się jak wachlarz długie cienkie chrząstki. Po obu stronach jest delikatne białe mięso. Smażąc płaszczkę trzeba pilnować czasu, zbyt długa obróbka termiczna może spowodować, że z delikatnego mięsa zrobi się coś gumowatego. Przepis znalazłam tutaj. Gorąco polecam!!!!

Płaszczka z patelni w sosie maślanym z kaparami

1 porcja płaszczki ok 750 gr 
2 łyżki mąki
3 łyżki oleju
2 łyżki masła

sos maślany:
50-70 g masła
2 łyżki soku z cytryny (świeżo wyciśniętego)
2 łyżki kaparów

Rybę płuczemy pod bieżącą wodą i wycieramy ręcznikiem papierowym. Kroimy na 2-3 porcje. Lekko solimy po obu stronach i obtaczamy w mące. Na dobrze rozgrzaną patelnie wlewamy olej i dodajemy masło, układamy rybę i smażymy około 3 do 4 minut z każdej strony (zależy od grubości ryby). W tym samym czasie w rondelku podsmażamy masło aż nabierze lekko brązowego koloru, dodajemy wtedy sok z cytryny i opłukane kapary. Chwilę jeszcze trzymamy na ogniu mieszając i sos mamy już gotowy. Usmażoną rybę przekładamy na talerz, polewamy sosem i podajemy z bagietką i na przykład z miską sałat z vinegretem. Przepyszny obiad gotowy.

25 April 2018

Florencja


Ostatnie dni naszej podróży spędziliśmy pod Florencją. Oczywiście obeszliśmy całą Florencję, odwiedziliśmy stare kąty i nie obeszło się bez paru wizyt na moim ulubionym targu - Sant'Ambrogio. We Florencji praktycznie nie ma miejsc bez turystów ale są takie gdzie jest ich ciut mniej. I tak jest w tym przypadku. Sant'Ambrogio to duży kryty targ, gdzie sprzedawane są mięsa, sery, ryby, wędliny itp, zaś na zewnątrz świeże warzywa i owoce. 


Nie mogłam oprzeć się  pokusie i oczywiście kupiłam kawałek pysznej kremowej gorgonzoli ;-)


W samym środku hali jest trattoria da Rocco, którą od 50 lat prowadzi uroczy starszy pan. Idealne miejsce by zjeść pyszne proste jedzenie w towarzystwie Włochów i też oczywiście turystów.


My zamówiliśmy makarony, zwłaszcza moje danie przypadło mi do gustu :-)


A tuż obok kościoła Sant'Ambrogio, dosłownie kilkadziesiąt metrów od targu można spotkać kolejną ikonę i legendę tej okolicy, kolejnego pana który również od blisko 50 lat sprzedaje tu codziennie (prócz niedziel) klasyczne toskańskie flaczki. 

 
Od bardzo dawna nosiłam się z zamiarem popróbowania flaczków po florentyńsku i żołądków i w końcu tym razem zasiedliśmy i zamówiliśmy wszystko z menu - czyli trzy pozycje: trippa alla fiorentina, lampredotto con patate i panino lampredotto a do tego szklaneczka czerwonego toskańskiego wina. Smakowało rewelacyjnie. Flaczki (trippa) i żołądki (lampredotto) duszone w sosie pomidorowym z pikantnymi dodatkami i ze świeżą chrupiącą bułką były przepyszne! Zdecydowanie wrócimy tam jeszcze kiedyś.

Poniżej trippa alla fiorentina.


I lampredotto w obu postaciach - w sosie pomidorowym z ziemniaczkami oraz w formie kanapki (panino).




21 April 2018

Pienza i okolice


Pienza to bez wątpienia moje ulubione miejsce w Toskanii. To małe miasteczko zostało zaprojektowane w całości w XV wieku jako idealne miasto renesansowe. A wszystko to dzięki papieżowi Piusowi II, który urodził się tutaj i postanowił stworzyć coś niezwykłego. I bez wątpienia udało mu się. Ciągle tu wracam i choć pewnie znam tu prawie każdy kamień, to nie wyobrażam sobie podróży do Toskanii bez kilku dni tutaj. Do tego bardzo blisko stąd do Montepulciano, Montalcino, San Quirico i bardzo wielu innych przepięknych miejsc. Każde z nich słynie z wina, pysznej oliwy, miodów i oczywiście serów pecorino. Nie obeszło się bez zakupów..... ;-)
Specjalnościami tego rejonu są bez wątpienia "cinghiale" czyli dzik, najczęściej podawany tu w formie sosu (ragu) wraz z lokalnym ręcznie robionym makaronem "pici", ser pecorino i wędliny podawane z lokalnym winem na zakąskę, domowe tagliatelle z truflami (niesamowite po prostu!!!!) i na deser "cantucci" z "vin santo", czyli ciasteczka z migdałami oraz pyszne słodkie wino.
My po raz kolejny skusiliśmy się na bistecca fiorentina, kolejna specjalność toskańska. Befsztyk ten robi się z mięsa specjalnej rasy krów (chianina). Steki mają około 3 cm grubości i ważą średnio od 1 do 1,8 kilograma. Klasycznie piecze się je bardzo krótko tak by w środku mięso było surowe i bardzo krwiste, do tego pieczywo i ewentualnie sałatka. Tym razem skusiliśmy się na stek większy :-) Był pyszny. 


Na tą wyjątkową kolację wybraliśmy się do Montepulciano, do restauracji "Aqua Cheta", którą poleciła nam zaprzyjaźniona Włoszka. Wielbicieli steków gorąco zachęcam żeby się tam wybrać bo warto. Należy jedynie pamiętać o wcześniejszej rezerwacji, bo wolnych miejsc nigdy nie ma. No i przy okazji można zwiedzić to jedno z najbardziej znanych miasteczek we Włoszech i skosztować słynnego wina (Nobile di Montepulciano).



17 April 2018

Bolonia inaczej


Bolonia ogromnie mi się spodobała bo po pierwsze nie ma masy turystów!!! Kilometrami ciągną się arkadowe podcienia, niezwykle wygodne do spacerowania (kto spacerował trochę np. po Florencji wie o czym mówię). Bardzo tu dużo też knajp, kafejek i innych ciekawych miejsc. No i bardzo smaczne jedzenie! Wśród różnych nowości popróbowaliśmy "piadinę" (na zdjęciu u góry) - cienki placek (coś jakby podpłomyk), przygotowany jak kanapka - z warzywami, wędliną czy serem i do tego podano nam przepyszną pikantną salsę :-) Sam placek podaje się lekko podgrzany i chrupiący. Ogromnie nam smakowało. Pianina jest jedną ze specjalności regionu Emilia Romania, a wywodzi się z Rawenny.
W Bolonii do kilku bardzo fajnych miejsc. Pierwsze niełatwo znaleźć ;-)


To zupełnie nierzucające się w oczy wejście prowadzi do najstarszej ostrii w mieście. Już od końca XIV wieku sprzedawane tu jest nieprzerwanie wino. A mowa o "Osterii del Sole", w samym sercu Bolonii. Do dziś sprzedają tu jedynie wino (i piwo). Miejsce kultowe z wyjątkową atmosferą, zupełnie bez zadęcia. Każdy może przynieść sobie zakąskę do wina wedle swojego upodobania. Wyskoczyłam na chwilkę i parę metrów dalej na rogu w cudownym niedużym sklepie z wszelakimi lokalnymi pysznościami (zdjęcie poniżej) kupiłam sery i wędliny a obok w piekarni chrupiącą bułkę. Rozłożyliśmy się z naszymi zakupami na stole (podobnie jak i kilka innych osób) i zagryzaliśmy popijając lokalne wino. Moim zdaniem warto spędzić parę godzin trochę inaczej, bo takie chwile zostają w pamięci na długo.


Trafiliśmy jeszcze na inne bardzo ciekawe miejsce - Mercato delle Erbe - którego środkowa część po renowacji pełni swoją dawną funkcję - czyli można tu kupić wszystko - warzywa, owoce, wędliny, jak na każdym placu targowym. Po obu stronach w mniejszych zadaszonych pomieszczeniach, gdzie dawniej też odbywał się handel, teraz po środku są stoliki a wkoło sprzedawcy z winem, jedzeniem na zimno i na ciepło. Wieczorem to miejsce tętni życiem do północy :-) Ogromnie się nam spodobało. Znalazłam też malutką rodzinną restaurację z rybami i owocami morza, poza centrum, nazywa się "Lo Scoglio", jedzenie bardzo dobre, niedrogie, choć wnętrze prościutkie. Rewelacyjna ośmiornica!!!!
O zabytkach nie piszę, bo to każdy znajdzie z łatwością. A jest co zwiedzać :-)
Do Bolonii wrócimy z pewnością :-)

12 April 2018

Pierwszy dzień w Bolonii


Wróciliśmy do naszej ukochanej Italii. Tym razem zatrzymaliśmy się na kilka dni w Bolonii. Dziś pierwszy spacer po mieście i prócz zabytków obowiązkowo wizyta na targu. Tu wygląda nieco inaczej bo targ to w zasadzie kilka wąziutkich uliczek, gdzie można kupić cudowne świeże owoce i warzywa jak i wszystkie specjały regionu: wędliny ze słynną mortadellą, sery - oczywiście króluje Parmiggiano, tortellini małe i duże, wino, ocet balsamiczny i wiele, wiele innych pyszności. Pachnie pięknie, nie wiadomo na co patrzeć. Prawdziwy raj dla wielbicieli dobrego jedzenia. Po spacerze degustowaliśmy lokalne wino i oczywiście tortelloni (te duże) i tortellini (malutkie) :-) Pyszności!!!








Oczywiście nie brakuje miejsc, gdzie można coś przekąsić :-)


No i na koniec tej któtkiej kulinarnej relacji mapa regionu ze specjalnościami, które się tu wytwarza.


31 March 2018

Hot cross buns w nowej odsłonie


W pierwszej kolejności życzę wszystkim tu zaglądającym radosnych i smakowitych Świąt Wielkanocnych !!!!
U mnie jak co roku pojawiły się tradycyjne angielskie bułeczki wielkanocne, tak zwane "Hot cross buns". To już kolejny przepis który wypróbowuję  i muszę przyznać że chyba jak dotąd to najlepszy. Bułeczki wyszły nie tylko bardzo aromatyczne i smaczne ale są również leciuteńkie i puszyste. A przepis jest autorstwa świetnego angielskiego piekarza Paula Hollywooda i gorąco polecam go wypróbować, niekoniecznie na święta. Palce lizać :-)

Hot cross buns

300 ml tłustego mleka (temp. pokojowa)
50 gr masła
500 gr mąki pszennej chlebowej (lub zwykłej jeśli ktoś nie ma)
1 łyżeczka soli
75 gr drobnego cukru do wypieków
7 gr drożdży instant (użyłam 20 gr świeżych)
1 jajko
75 gr rodzynek (użyłam malutkich angielskich currants)
50 gr mieszanej skórki kandyzowanej (pomarańcza, cytryna)
skórka otarta z 1 pomarańczy (uprzednio dobrze umytej!!!)
1 łyżeczka cynamonu mielonego (nie przepadam za cynamonem, użyłam angielskiej mieszanki "mixed spice")
1 jabłko, obrane i drobniutko pokrojone (kawałeczki wielkości małych rodzynków)

do zrobienie krzyżyków:
ok 75 gr mąki pszennej zwyczajnej
ok 100 gr wody

do glazurowania po upieczeniu:
kilka łyżek dżemu morelowego lub jak u mnie - syrop :50 gr cukru i 50 gr wody.

Masło roztapiamy w malutkim rondelku, dodajemy do mleka.
Do miski przesypujemy mąkę, sól, cukier (ja w części cukru uaktywniłam szybciutko drożdże). Dodajemy następnie, mleko z masłem, drożdże, jajko i wyrabiamy dokładnie - u mnie mikserem (z hakiem do ciasta kilka minut). Dodajemy startą skórkę z pomarańczy, bakalie i jabłko i wyrabiamy jeszcze parę minut. Moje ciasto na tym etapie było zbyt luźne więc dosypałam nieco więcej mąki. Ciasto przekładamy do miski wysmarowanej olejem, przykrywamy i odstawiamy na godzinę do wyrośnięcia. Po godzinie odgazowujemy (składamy ciasto by usunąć bąbelki powietrza) i ponownie przykrywamy w misce na godzinę. Ciasto ponownie składamy i dzielimy na 16 porcji, formujemy okrągłe bułeczki i układamy je na blasze przykrytej papierem do pieczenia (w odstępie około 1 - 1 1/2 cm). Gdy bułeczki wyrosną (ok 45 minut) mieszamy mąkę z wodą do zrobienia krzyżyków. Masa powinna mieć gęstość gęstej śmietany, niezbyt lejąca. Masę przekładamy do woreczka, zawiązujemy, odcinamy koniuszek i robimy na bułeczkach krzyżyki. Tak przygotowane bułki wkładamy do piekarnika nagrzanego do 200 C na około 15-20 minut. Bułeczki obserwujemy w czasie pieczenia i gdy staną się pięknie rumiane wyciągamy. Gdy bułeczki się pieką rozpuszczamy w rondelku dżem lub robimy syrop i gorącym dżemem/syropem smarujemy bułeczki zaraz po wyjęciu z pieca, będą się wtedy pięknie lśniły. Zostawiamy do wystygnięcia. Gotowe !
Oczywiście jak wszystkie drożdżówki, najsmaczniejsze są jeszcze letnie - gorąco polecam.

20 February 2018

Sałatka z roszponki, buraka i boczku


Kolejna sałatka i znowu buraczki. Upiekłam nieco więcej i jednego wykorzystałam dzisiaj. Pomyślałam że boczek i ser swietnie się z burakiem i listkami skomponują. Można dodać orzechów włoskich lub prażonych pestek z dyni, będzie bardziej chrupiąca. Poniżej proporcje dla 2-3 osób.

Sałatka z roszponki, buraka i boczku

1 większy burak (kupiłam podłużny),
2 duże garście roszponki
kawałek sera typu blue
3-4 plastry boczku

sos:
2 łyżki oliwy
1 łyżka oleju z pestek dyni
2 łyżki świeżego soku z cytryny
1/2 łyżki miodu
sól/pieprz

Buraka dokładnie myjemy i owijamy w folię aluminiową i pieczemy w 180 C przez około 1 godzinę, odwijamy z folii i studzimy (można wrzucić do zimnej wody). Gdy przestygnie obieramy. Boczek kroimy w słupki i smażymy na patelni aż lekko się zrumieni. Mieszamy składniki sosu w miseczce (ostrożnie z solą, bo i ser i boczek są już słone). Wszystkie składniki ukłądamy na talerzach i polewamy sosem. Podajemy z pieczywem. Gotowe! Smacznego!


17 February 2018

Sałatka z gruszką


Dziś kolejna sałatka. Gruszka, ser i orzechy to idealne połączenie a do tego troszkę zielonego i gotowe. I można ją przygotować w 5 minut ! Zachęcam do wypróbowania :-)
Poniżej przepis dla 2 osób.

Sałatka z gruszką

2 garście listków (u mnie roszponka i rukola)
1 gruszka dosyć twarda, obrana i pokrojona na plasterki/kawałki
kawałek sera - świetna jest gorgonzola, ja użyłam sera Stilton
duża garść orzechów włoskich

sos:
1 i 1/2 łyżki oliwy
1/2 łyżki oleju z orzechów włoskich
1/2 łyżki oleju z pestek dyni
łyżeczka miodu (jasnego)
1/2 łyżki balsamico
1 - 1 i 1/2 łyżki świeżego soku z  cytryny
sól/pieprz do smaku

Składniki sałatki układamy na talerzu - ser rozdrabniamy palcami, całość polewamy sosem, podajemy z grzankami lub świeżym pieczywem (ciabatta byłaby idealna).

Smacznego!

13 February 2018

carpaccio z buraka


Witajcie po dłuuuugiej przerwie :-) Myślę, że każdemu czasem przytrafia się kryzys twórczy, mnie też dopadł i w sumie myślę, że to dobrze, bo po tak długiej przerwie można stanąć przy garach z nowymi pomysłami i z entuzjazmem. Już od jakiegoś czasu nosiłam się z myślą żeby zacząć wrzucać na bloga moje różne nowości, ale zima, szarówka i generalnie brak światła stanął tu na przeszkodzie. Pomyślałam więc, że póki pogoda i światło nie sprzyjają mogę zająć się czymś lekkim i szybkim na lekki lunch i może jakoś się uda. No i oto jest bardzo smakowita sałatka a w zasadzie carpaccio z buraka. Plusem ogromnym jest to, że buraka można upiec sobie dzień wcześniej i tylko wyjąć z lodówki na godzinkę przed podaniem, żeby nie był aż tak zimny. 
A dlaczego burak? I carpaccio? Kilka miesięcy temu poszliśmy na kolację do jednej z krakowskich restauracji i na przystawkę spróbowaliśmy właśnie carpaccio z buraka. I było pyszne! Zimą rozglądaliśmy się po sklepach za mandoliną (bo ręcznie nożem nigdy nie pokroję tak cieniutkich plasterków) i gdy już ją zakupiliśmy to nie było odwrotu. Dziś chcę pokazać carpaccio które znalazłam w necie tutaj, z drobnymi bardzo zmianami. Gorąco polecam :-) Pyszne !

Carpaccio z buraka

na 3-4 porcje:
1 duży podłużny burak
małe opakowanie listków rukoli (lub jak kto woli - roszponki, rukwi...)
nieduży kawałek sera koziego - białego lub roladkę (ja kupiłam serek biały z miodem) 
orzechy włoskie - garść

do sosu vinaigrette:
2 łyżki oliwy extra vergine
1 łyżka octu balsamico
szczypta soli
1 łyżeczka musztardy pełnoziarnistej
1 łyżeczka jasnego miodu
2 łyżki świeżego soku z cytryny

Buraka dobrze myjemy, osuszamy i zawijamy w folię aluminiową. Wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 C na co najmniej 1 godzinę (ja piekłam około 1h i 15 minut). Aż będzie upieczony. Rozwijamy z folii i wrzucamy do bardzo zimnej wody. W tym czasie wysypujemy na blachę orzechy i pieczemy około 5 minut (w tej samej temperaturze). Koniecznie trzeba zaglądać bo gdy zaczną lekko brązowieć są już gotowe (nie chcemy żeby się spaliły bo będą gorzkie). Wyciągamy i przesypujemy do miseczki. Gdy przestygnie wyciągamy, obieramy, obcinamy końce i kroimy na cieniutkie plasterki najlepiej na mandolinie (uwaga na palce!!!). Układamy na talerzu, na środku układamy listki rukoli, posypujemy rozdrobnionym w palcach serkiem i orzechami.
W miseczce mieszamy składniki na sos vinaigrette i koniecznie próbujemy - sos musi być słodki i wyraźnie kwaśny, żeby przełamać słodycz buraka i nadać wyrazistości naszej przystawce. Skrapiamy całość. Gotowe! Smacznego