6 September 2009

bułeczki Chelsea

Wczoraj po południu upiekłam bułeczki Chelsea i tak szybko jak się pojawiły, tak szybko zniknęły... Pyszne!!! Zwłaszcza jeszcze ciepłe - są lekkie jak puch i rozpływają się w ustach! Bułeczki były moją drugą propozycją 41 edycji Weekendowej Piekarni.
Ponieważ nie przepadam generalnie za rodzynkami, część rozwałkowanego ciasta posypałam dla eksperymentu kandyzowaną skórką pomarańczową i mimo mojej niechęci do rodzynków muszę przyznać, że ze skórką to nie to samo!
Mam 3 praktyczne uwagi do przepisu - po pierwsze nadzienie masłowo-cytrynowe (z gałką oczywiście bo cynamonu też nie kocham - chyba, że w orientalnej kuchni, gdy nie dominuje swoim aromatem) - wyszło tak plastyczne, że udało mi się bez problemu rozsmarować je po rozwałkowanym cieście. Dzięki temu rodzynki mi nie uciekały podczas zwijania bo się po prostu przylepiły do nadzienia.
Po drugie, jak wiele osób zauważyło - syropu wyszłoby stanowczo za dużo, ja zrobiłam z połowy a i tak mi zostało - można smiało zrobić z 1/3 składników. Posmarowałam bułeczki pędzelkiem po wierzchu tylko i zyskały bardzo apetyczną glazurkę!
Po trzecie, moje bułeczki upiekły się już po 25 minutach - więc wszystkim piekącym radzę mieć na nie oko w piekarniku!
Na koniec - jak to zwykle ja - coś pokręciłam krojąc i wyszło mi 10 bułek...


Bułeczki Chelsea (na drożdżach)

nadzienie:
50 gr miękkiego brązowego cukru
50 gr zwykłego cukru
50 gr masła miękkiego
skórka otarta z 1/4 cytryny
1/4 łyżeczki świeżo utartej gałki muszkatołowej*
100 gr "currants" - rodzaju rodzynek, można śmiało zastąpić małymi ciemnymi rodzynkami

ciasto:
150 gr mąki pszennej zwykłej
300 gr mąki pszennej chlebowej
1 łyżeczka drobnej soli morskiej
75 gr mleka (temperatura pokojowa)
75 gr wody (temperatura pokojowa)
2 średnie jajka
50 gr "golden syrup" lub po prostu jasnego miodu
2 łyżeczki świeżych drożdży, rozdrobnionych

+ masło do foremki oraz drobny cukier do posypania

syrop:
150 gr cukru
100 gr wody
Syrop zagotować, gotować 2 minuty i zostawić do wystygnięcia.

Mieszamy składniki nadzienia (bez currants czy rodzynek) aż do uzyskania miękkiej masy. Zostawiamy ją w temperaturze pokojowej na czas wyrabiania ciasta.
W dużej misce mieszamy mąki i sól. W drugim naczyniu mieszamy mleko, wodę, jajka, golden syrup (miód) i świeże drożdże. Wlewamy płyn do naczynia z mąką i wyrabiamy do uzyskania miękkiego, lepkiego ciasta. Przykrywamy i odstawiamy na 10 minut.
Smarujemy oliwą stolnicę czy inną powierzchnię na której będziemy wyrabiać ciasto, wykładamy nasze ciasto i wyrabiamy 10 sekund. Kształtujemy gładką kulę. Myjemy i wycieramy naszą miskę z ciasta, smarujemy ją oliwą i przekładamy ciasto do miski na kolejne 10 minut. Jeszcze raz wyrabiamy ciasto na natłuszczonej powierzchni i ukształtowawszy kulkę wkładamy do miski, przykrywamy i odstawiamy na 1 godzinę w ciepłe miejsce (21 - 25 C)
Dan Lepard teraz radzi wyłożyć spód kwadratowej foremki o bokach 30 cm papierem do pieczenia i wysmarować i papier i boki foremki roztopionym masłem. Nasze bułeczki będą miały wtedy charakterystyczny lekko kwadratowy kształt. Myślę, że jak ktoś nie ma akurat takiej foremki to po prostu można wyłożyć blachę papierem posmarować masłem i ułożyć bułeczki obok siebie w formie kwadratu.
Naszą stolnicę lekko posypujemy tym razem mąką i rozwałkowujemy ciasto by uzyskać kwadrat o boku około 35 cm. Naszą masę na nadzienie kruszymy na całej powierzchni ciasta i posypujemy currants (rodzynkami). Następnie zwijamy ciasno od jednego końca jak roladę. Kroimy naszą "roladę" na 9 równych części i układamy te plasterki w foremce (3 rzędy po 3), lub po prostu obok siebie na blasze. Otrzymamy w ten sposób nadziewane ślimaczki. Przykrywamy je ściereczką i zostawiamy do wyrośnięcia na 1 godzinę.
Nagrzewamy piekarnik do 180 C. Odkrywamy nasze bułeczki, posypujemy po wierzchu drobnym cukrem. Pieczemy na środkowej półce 25 minut, po czym zmniejszamy temperaturę do 170 C i pieczemy dalsze 15-20 minut aż bułeczki nabiorą pięknego jasno brązowego koloru. W między czasie przygotowujemy syrop. Bułeczki po wyjęciu z piekarnika zostawiamy na kratce na 10 minut. Smarujemy je po wierzchu syropem i podajemy jeszcze ciepłe!



tutaj poniżej - jeszcze ciepłe bułeczki zaraz po posmarowaniu syropem:


a tutaj poniżej - tuż po wyjęciu z piekarnika - jeszcze bez glazury:

10 comments:

  1. Aniu piękności te twoje bułeczki
    A ja bardzo dziękuję za ten perfekcyjny przepis , u mnie ma stałe już miejsce

    ReplyDelete
  2. ale piekne ci wyszly buleczki,normalnie az sie smieja tymi czyrnymi oczkami :) :)

    ReplyDelete
  3. Cudowne Ci wyszły, takie rumiane :) Uwielbiam te buleczki :)

    Miłej niedzieli :)

    ReplyDelete
  4. śliczne bułeczki

    a dla mnie to mogłyby byc z cynamonem :-)

    ReplyDelete
  5. Cudne :). Od dawna za mną chodzą takie zawijane drożdżóweczki...Mmm. Na samą myśl o nich ślinianki pracują na pełnych obrotach, a tu jeszcze takie foto, uh O.o

    ReplyDelete
  6. Piękne bułeczki!
    Aż mi pachną przez monitor :)
    Ja też zrobiłam,pewnie jutro się pojawią na blogu.
    Pozdrawiam:)

    ReplyDelete
  7. Wyglądają imponująco, wystawiając całą swoją urodę do zdjęcia :) Dziękuję za tak fenomenalny przepis , który na stałe zagości już w mojej kuchni a moim domownikom daje niezwykłą przyjemność z degustacji :) Pozdrawiam serdecznie :)

    ReplyDelete
  8. przesliczne, idelanie zakręcone slimaczki

    ReplyDelete
  9. Bardzo urodziwe, wygladaja jak jak żołnieże :)cudownie równiutkie!

    ReplyDelete
  10. Musiały być pycha. ALe ja bym cynamon dorzuciła ;)

    ReplyDelete