30 April 2009
chleb orkiszowy na miodzie
Ten przepis na pyszny chlebek znalazłam u Liski. Ponieważ niedawno kupiłam mąkę orkiszową, więc z niecierpliwością czekałam na wynik pieczenia. Przepis okazał się świetny, chlebek wyszedł pyszny, już połowa zniknęła! Piec musiałam w foremce, bo chociaż od kilku dni mam kamień, to nie mam odpowiedniego koszyka do wyrastania no i nie mam jeszcze łopaty by chlebek wkładać do piekarnika. Ale w przyszłym tygodniu mam nadzieję i tą kwestię jakoś rozwiązać. Jak zaczęłam wyrabiać ciasto (ręcznie) to tak na oko wyglądało, że jest go więcej niż zazwyczaj wkładam do foremki (normalnie maksymalnie robię chleb z pół kilo mąki). Do tego chleb pszenny chyba bardziej wyrasta, więc postanowiłam szybko wysmarować drugą foremkę i tym sposobem upiekły mi się dwa chlebki. Myślę, że wyrabiając ręcznie (a do tego mając małe doświadczenie w pieczeniu chlebów) trudno jest wyrobić tak jak maszyna, dlatego zdecydowałam się na dwukrotne składanie ciasta podczas jego wyrastania co widocznie poprawiło jego kondycję.
Z pewnością będę piec go jeszcze wiele razy!
Chleb orkiszowy na miodzie (za Pracownią Wypieków)
zaczyn:
50 gr zakwasu
75 gr mąki orkiszowej 700
100 gr wody
Składniki zaczynu wymieszałam i zostawiłam pod przykryciem na drugi dzień (12-24h)
ciasto właściwe:
275 gr wody
30 gr miodu
500 gr mąki orkiszowej 700
1 łyżeczka drożdży
1 1/2 łyżeczki soli
cały zaczyn
Wszystko wymieszałam i wyrabiałam aż ciasto miało gładką konsystencję (10-15 min). Przykryłam i zostawiłam na 2 godziny (w tym czasie 2 krotnie składałam - co ok. 45 minut). Ukształtowałam i przełożyłam do foremek. Zostawiłam do wyrastania na 2 godziny (u mnie temperatura jest ok 19 C). Gdy chlebki ładnie wyrosły nacięłam je (jak widać zbyt płytko - ale dopiero się uczę), włożyłam do piekarnika na 10 minut w temp 230 C i potem kolejne 30 min w 200 C (musiałam na ostatnie 10 minut przykryć bo zaczęły się przypiekać).
Zastanawiałam się, czy następnym razem nie spróbować autolizy. Zobaczymy jaki będzie efekt.
29 April 2009
tagliatelle z kurczakiem w estragonowym sosie
Od kilku dni eksperymentuję z domowym pichceniem włoskiego makaronu.
Dzisiaj do moich tagliatelli postanowiłam zrobić sos z kurczakiem i estragonem. Ziółko rośnie mi w doniczce na balkonie i już od kilku dni zastanawiałam się jak go wykorzystać.
Tak więc oto przepis, muszę przyznać, że bardzo smaczny wyszedł ten sosik! Przepis na 2 osoby:
Tagliatelle z kurczakiem
ok. 200 gr tagliatelli
2 łyżki oliwy
ok. 250 gr piersi z kurczaka pokrojonej na małe kawałeczki
2 ząbki czosnku
150 ml śmietanki 18%
3 łyżki posiekanego, świeżego estragonu
100 gr świeżych liści szpinaku (bez twardych łodyżek)
ćwiartki cytryny
sól/pieprz
Gotujemy makaron.
W międzyczasie smażymy na oliwie kurczaka (na dużej patelni), gdy będzie lekko złoty (po 4-5 minutach) dodajemy czosnek i po chwili śmietankę i estragon. Gotujemy na małym ogniu. Dolewamy kilka łyżek wody w której gotuje się makaron. Gdy makaron jest ugotowany, wrzucamy do makaronu listki szpinaku, mieszamy i od razu odcedzamy. Całość wrzucamy na patelnię z sosem i mieszamy dokładnie. Dodajemy soli i pieprzu.
Nakładamy na talerze, dodajemy cytrynę (do wyciśnięcia przed jedzeniem).
Smacznego!
tagliatelle robione w domu
Od kilku dni jestem szczęśliwą posiadaczką włoskiej maszynki do makaronu i zapasu mąki "00". Po kilku konsultacjach i poszukiwaniach zaczęłam robić własny makaron - smakuje o niebo lepiej niż kupny i do tego cały proces daje ogromną satysfakcję! Przepis jest banalny, trzeba tylko poświęcić chwilę czasu i energii na porządne wyrobienie ciasta. Poniżej przepis na 2 osoby:
Tagliatelle (domowe)
150 gr mąki typu "00"
3 żółtka z dużych jajek lub 2 całe małe jajka
Przesiałam mąkę na stolnicę, uformowałam kopczyk po czym zrobiłam w środku "krater" i do tego otworu wbiłam jajka (żółtka). Łopatką powoli zaczęłam wyrabiać a jak ciasto zaczęło się wiązać zaczęłam wyrabiać ręcznie i tak ugniatałam 15-20 minut aż ciasto stało się sprężyste i jedwabiste. Przełożyłam do miseczki i zostawiłam na ok. pół godziny.
Następnie podzieliłam na 3-4 kawałki i po kolei zaczęłam przepuszczać ciasto przez maszynkę składając je kilka razy (jak pisze J. Olivier to bardzo pomaga ciastu i sprawia, że makaron zyskuje na konsystencji). Należy pamiętać by za każdym razem plastry ciasta były pokryte mąką by nie lepiły się do maszynki. Ciasto stopniowo przepuszczamy przez coraz węższy otwór. Następnie cienko rozwałkowane kawałki puściłam przez nakładkę do tagliatelli i powiesiłam na kiju od miotły by przeschły nieco (muszę zainwestować w porządny drewniany kij, póki co pod ręką miałam miotłę). Można oczywiście wałkować ale to długi proces i chyba bardzo trudno rozwałkować ciasto by było tak cieniutkie.
Makaron wrzucałam na gotującą wodę i po zagotowaniu soliłam i gotowałam ok. 2-3 minut (zależnie od grubości makaronu).
Gotowe!
28 April 2009
bułeczki pszenne
Ostatnio upiekłam moje pierwsze bułeczki pszenne. Przepis znalazłam u Liski, okazał się rzeczywiście prosty. Zrobiłam bułeczki z połowy porcji (jest nas tylko dwoje) i wyszło mi 8 ślicznych, pachnących, malutkich bułek.
Bułeczki pszenne
1/2 małego jajka (roztrzepałam w miseczce i wzięłam połowę "na oko")
100 ml zimnego mleka
4 gr świeżych drożdży
1 łyżeczka cukru
25 gr masła (zimnego)
170 gr białej mąki (ja użyłam wrocławskiej)
3-4 gr soli
Mąkę, sól i masło wtarłam ręką. W osobnej miseczce pokruszyłam drożdże, dodałam cukru i 2 łyżki zimnego mleka, wymieszałam dokładnie i wlałam do mąki. Powoli dodałam resztę mleka, i pół rozbełtanego jajka. Dokładnie wyrabiałam. Odstawiłam potem przykryte ciasto na 2 godziny (aż podwoi objętość). Potem zaczęłam formować małe bułeczki - 8 sztuk. Szło mi opornie bo nie mam wprawy, więc nie są idealnego kształtu, ale moim zdaniem wyszły rewelacyjnie! Układałam na blasze wysmarowanej tłuszczem (lub pewnie można by też na blasze wyłożonej papierem do pieczenia). Posmarowałam resztą rozbełtanego jajka i posypałam różnymi nasionkami. Piekłam 5 minut w 230 C i potem kolejne 7-8 minut w 200 C.
Wyszły rewelacyjnie, natychmiast zniknęły!
26 April 2009
rabarbarowa panna cotta
To jest mój drugi przepis w ramach rabarbarowego weekendu. Bardzo lubię lekkie desery, zwłaszcza na ciepłe, słoneczne niedzielne popołudnia. Przepis oryginalnie Jamesa Martina - nieco zmodyfikowany.
Rabarbarowa panna cotta
500 gr rabarbaru (umytego, obranego i pokrojonego na 3 cm kawałki)
2 łyżki cukru
4 łyżki wody
panna cotta:
75 gr cukru
200 ml słodkiej śmietanki 30%
żelatyna (ok 10 gr)
250 ml maślanki
Najpierw położyłam rabarbar na brytfannie, posypałam cukrem i pokropiłam wodą. Następnie zapiekał się ok 10 minut w 200 C (aż do miękkości). Wyjęłam odłożyłam na bok by przestygł.
125 gr upieczonego rabarbaru zmiksowałam w blenderze.
W rondelku wymieszałam śmietankę z cukrem i mieszając zagotowałam, zdjęłam z ognia, wsypałam żelatynę, dobrze mieszałam aż do całkowitego rozpuszczenia żelatyny. Dodałam zmiksowany rabarbar i jak lekko przestygło dodałam maślankę.
W małych naczyńkach na spód położyłam po kawałku rabarbaru, zalałam zimną panna cottą i włożyłam na 2 godziny do lodówki.
Przed podaniem należy na chwilkę włożyć naczynia do gorącej wody, lekko podważyć nożem i wyłożyć na talerzyki. Na koniec udekorować pozostałym rabarbarem i polać sokiem rabarbarowym.
Smacznego!
chleb żytni z siemieniem lnianym
Po raz pierwszy przyłączyłam się do weekendowej piekarni. Wybrałam chlebek żytni z lnem i dziś rano się pięknie upiekł, teraz nadal stygnie i próbować będziemy wieczorem.
Chciałam upiec chleb z pół kilo mąki (mam foremkę akurat na tę ilość) więc sięgnęłam do Hamelmana (bo to jego przepis o ile mnie pamięć nie myli) i poniżej przepis na chlebek:
Chleb żytni z siemieniem lnianym
zaczyn:
200 gr mąki żytniej
160 gr wody
10 gr zakwasu
maczanka:
50 gr siemienia lnianego (ziarenka)
150 gr wody
ciasto właściwe:
100 gr mąki żytniej
200 gr mąki pszennej chlebowej
65 gr wody
cały zaczyn
cała maczanka
9 gr soli
3 gr drożdży instant
Wczoraj wieczorem przygotowałam zaczyn i zostawiłam pod przykryciem do rana. Równocześnie zrobiłam maczankę (zalałam siemię zimną wodą, przykryłam i odstawiłam).
Rano wymieszałam wszystkie składniki i wyrabiałam ciasto przez kilka minut. Zostawiłam do wyrośnięcia na 1 godzinę (oczywiście to zależy od temperatury - u mnie 19-20 C). Przełożyłam do foremki, posypałam sezamem, zostawiłam znów na godzinkę i potem piekłam 15 minut w 235 C i potem pół godziny w 225 C. Przykryłam 10 minut przed końcem bo zaczął się nieco przypiekać.
25 April 2009
Linguine z łososiem
Uwielbiam kuchnię włoską, przepadam wręcz za makaronami czy pizzą. Mogłabym prawdę mówiąc na stałe przeprowadzić się do Toskanii, z tamtejszymi krajobrazami, aromatami, winem, oliwą...
Na razie namiastkę Włoch mam w swojej kuchni, gdy pachnie bazylią czy rozmarynem a w kieliszku czeka wino.
Dziś na obiad zrobiłam więc danie szybkie i bardzo smakowite - linguine z łososiem. Oczywiście kształt makaronu jest dowolny (choć tu akurat włosi by się ze mną nie zgodzili). Najlepiej by smakowało z tagliatelle, ale że akurat nie miałam to zastąpiłam linguine.
Porcja dla 2-3 osób.
Linguine z łososiem
200 gr świeżego łososia (filet)
1/2 cebuli (drobno posiekanej)
1-2 ząbki czosnku (drobno posiekane)
200 ml śmietanki 18 %
2 łyżki oliwy
sól/pieprz
garść zielonej cebulki cienko pokrojonej (do posypania przed podaniem), lub pietruszka jak kto woli
250 gr linguine
Łososia pokroiłam na kostkę ok 1 cm (bez skóry). Makaron gotujemy w dużej ilości osolonej wody. Gdy gotował się makaron, na patelnię wlałam oliwę i podsmażyłam cebulę i czosnek aż lekko się zeszkliła. Dodałam łososia i przez chwilę smażyłam mieszając. Dolałam śmietankę, dodałam sól i pieprz i na wolnym ogniu dusiłam kilka minut (odkryte) tak by sos zgęstniał.
Gdy makaron się ugotował al dente, wyłożyłam porcje makaronu na talerze i polałam sosem (lub jak włosi by klasycznie zrobili - można wrzucić makaron na patelnię z sosem, dokładnie wymieszać i nakładać na talerze). Przed podaniem posypujemy zieloną cebulką lub pietruszką.
Smacznego!
Na razie namiastkę Włoch mam w swojej kuchni, gdy pachnie bazylią czy rozmarynem a w kieliszku czeka wino.
Dziś na obiad zrobiłam więc danie szybkie i bardzo smakowite - linguine z łososiem. Oczywiście kształt makaronu jest dowolny (choć tu akurat włosi by się ze mną nie zgodzili). Najlepiej by smakowało z tagliatelle, ale że akurat nie miałam to zastąpiłam linguine.
Porcja dla 2-3 osób.
Linguine z łososiem
200 gr świeżego łososia (filet)
1/2 cebuli (drobno posiekanej)
1-2 ząbki czosnku (drobno posiekane)
200 ml śmietanki 18 %
2 łyżki oliwy
sól/pieprz
garść zielonej cebulki cienko pokrojonej (do posypania przed podaniem), lub pietruszka jak kto woli
250 gr linguine
Łososia pokroiłam na kostkę ok 1 cm (bez skóry). Makaron gotujemy w dużej ilości osolonej wody. Gdy gotował się makaron, na patelnię wlałam oliwę i podsmażyłam cebulę i czosnek aż lekko się zeszkliła. Dodałam łososia i przez chwilę smażyłam mieszając. Dolałam śmietankę, dodałam sól i pieprz i na wolnym ogniu dusiłam kilka minut (odkryte) tak by sos zgęstniał.
Gdy makaron się ugotował al dente, wyłożyłam porcje makaronu na talerze i polałam sosem (lub jak włosi by klasycznie zrobili - można wrzucić makaron na patelnię z sosem, dokładnie wymieszać i nakładać na talerze). Przed podaniem posypujemy zieloną cebulką lub pietruszką.
Smacznego!
22 April 2009
rhubarb crumble
Angielskie crumble często gości na naszym stole. Najczęściej robię z jabłkami, latem z jabłkami i jeżynami, a na wiosnę pysznie smakuje z rabarbarem. Jesienią świetnie nadają się śliwki. Można też mieszać owoce wedle własnego upodobania. Przygotowanie nie zajmuje wiele czasu i jest bardzo proste. Moim zdaniem to idealny deser na niedzielne popołudnie. W Anglii najczęściej crumble podaje się polane custard-em (angielski odpowiednik naszego budyniu, ale ma nieco inną konsystencję - jest lejący i nie zastyga na sztywno). W naszych warunkach można custard zastąpić budyniem śmietankowym lub waniliowym ale przygotowując najlepiej dodać 25% więcej mleka, by nie wyszedł sztywny.
Oto przepis:
Rhubarb crumble
500 gr rabarbaru (umyć i obrać z włókien)
2 łyżki wody
5 - 6 łyżek cukru
1 łyżeczka mielonego imbiru
60 gr masła w temperaturze pokojowej
60 gr cukru demerera
100 gr mąki pszennej (wrocławskiej lub podobnej)
Podgrzać piekarnik do 180 C. Najpierw kroimy rabarbar na kawałki ok. 5 cm długości i układamy na blasze. Polewamy 2 łyżkami wody, posypujemy cukrem i zapiekamy ok. 10 minut (zależy od grubości rabarbaru, można ewentualnie przedłużyć). Wyjmujemy z piekarnika i przekładamy do naczynia żaroodpornego (pół kilo rabarbaru przełożyłam do naczynia ok. 15 cm średnicy), posypujemy imbirem i mieszamy. Naczynie powinno być wypełnione rabarbarem do połowy.
W osobnej miseczce mieszamy mąkę, masło i cukier demerera i palcami wcieramy masło w sypkie składniki. Po kilku minutach będziemy mieć małe grudki kruszonki. Posypujemy rabarbar tak by był całkowicie przykryty, wyrównujemy powierzchnię (nie przyklepujemy) i wkładamy ponownie do piekarnika na około 30 minut (aż się lekko zbrązowi na wierzchu).
Po wyjęciu zostawiamy na parę minut i w międzyczasie przygotowujemy budyń. Można oczywiście podać z lodami waniliowymi lub gęstą śmietanką. Można oczywiście jeść samo i też pysznie smakuje.
11 April 2009
chleb z oliwkami
Wynalazłam ten przepis u Jeffreya Hamelmana i pomyślałam, że powinien pysznie smakować z szynką i kiełbasami na Święta. Tak więc 2 dni temu zrobiłam zaczyn i teraz właśnie chlebek piecze się w piekarniku.
Chleb z oliwkami
405 gr mąki pszennej chlebowej
45 gr mąki pszennej razowej
285 gr wody
7 gr soli (1 płaska łyżeczka)
115 gr oliwek bez pestek
17 gr zakwasu (1 łyżka)
Najpierw robimy zaczyn z :
80 gr mąki pszennej chlebowej
100 gr wody
17 gr zakwasu
Zaczyn po wymieszaniu przykrywamy i odstawiamy na 12-16 godzin.
Następnie mieszamy pozostałe składniki (bez oliwek):
325 gr mąki pszennej chlebowej
45 gr mąki pszennej razowej
185 gr wody
1 płaska łyżeczka soli
Składniki wyrabiamy przez około 5 minut. Dodajemy oliwki (muszą być dokładnie odsączone, najlepiej zostawić je na jakąś godzinę na sicie i potem jeszcze osączyć na papierowym ręczniku) i wyrabiamy by się dobrze wymieszały. Zostawiamy ciasto do wyrośnięcia na 2 1/2 godziny. Odgazowujemy po 1 godz 15 minutach. Kształtujemy i przekładamy do foremki i wkładamy do lodówki na 18 godzin.
Pieczemy z parą w 230 C przez 40-45 minut.
Smacznego!
żurek
Trudno sobie wyobrazić Wielkanoc bez pysznego domowego żurku. Kilka dni temu nastawiłam żur by się kisił i dziś szybciutko zrobiłam żurek. Jak się troszkę przegryzie do jutra to będzie jeszcze bardziej aromatyczny!
Żurek
1/2 litra kiszonego żuru
1 litr bulionu na kurze (najlepiej świeżego nie z kostki)
300 gr kiełbasy
1 średnia cebula
2-3 ząbki czosnku
1 łyżka ziół prowansalskich
4-5 łyżek oliwy
sól/pieprz
Najpierw w sporym rondlu na oliwie podsmażam lekko cebulkę, dodaję zioła prowansalskie i czosnek i podsmażam jeszcze chwilkę (mieszając), tak by cebulka zrobiła się lekko szklista. Dodaję pokrojoną w półplasterki kiełbasę i znów przez parę minut podsmażam by w końcu zalać wszystko bulionem. Gdy się zagotuje przykrywam i na małym ogniu gotuję parę minut. Dolewam żurku (z częścią mąki, bo lubię jak żurek jest troszeczkę gęściejszy) i gotuję znów parę minut.
Podaję z gotowanym jajkiem, gotowanymi ziemniakami pokrojonymi w kostkę (ziemniaków nie trzymam w żurku bo się rozlecą i zupa zrobi się bardzo gęsta, po prostu gotuję je osobno i kładę bezpośrednio na talerz, jak jajko), lub po prostu tylko sam.
Smacznego!
10 April 2009
risotto grzybowe
Tak się złożyło, że dziś w Wielki Piątek wypada nasza rocznica ślubu. Postanowiłam więc zrobić coś co lubimy oboje, a co byłoby też daniem postnym. Wypadło na naszą ukochaną kuchnię włoską i na risotto z prawdziwkami. Aromatyczne, kremowe, wspaniałe danie na każdą okazję.
Risotto grzybowe
1 szklanka ryżu arborio
1 duża garść suszonych prawdziwków (najlepiej pokrojonych na plasterki)
opcjonalnie - mała paczka mrożonych prawdziwków lub innych leśnych grzybów (uprzednio rozmrożona)
1 mała cebula
2-3 łyżki oliwy z oliwek
pół szklanki parmezanu (startego)
1 łyżka masła
1 litr bulionu grzybowego (ja rozpuszczam 1 kostkę bulionu w 1 litrze wody, przy 2 kostkach risotto wychodzi bardzo słone)
1 szklanka białego wina wytrawnego
sól/pieprz
Najpierw moczę grzyby przez parę godzin, później je gotuję w tej samej wodzie przez kilka minut i wywar z prawdziwków dodaję do bulionu grzybowego (z kostki). Bulion musi być bardzo gorący, ja trzymam go na palniku obok rondla na risotto.
W dużym rondlu podsmażam na oliwie posiekaną cebulkę aż się lekko zeszkli, następnie dodaję ryż i stale mieszając smażę przez parę minut. Wlewam następnie wino i dalej mieszam. Gdy wino wyparuje zaczynam dolewać bulionu po 1-2 chochelki i mieszam co chwilę. Dolewam gotujący się bulion jak tylko risotto zaczyna robić się gęste. Dodaję ugotowane prawdziwki oraz moje mrożone grzybki (co roku na jesieni staram się zamrozić różne leśne grzyby, najpierw kupuję je, oczyszczam i przesmażam na maśle po czym paczkuję w niewielkich porcjach i zamrażam). I tak przez około 17-20 minut (stale mieszając). Należy zwrócić uwagę iż risotto powinno być dosyć gęste, ale lejące, a nie sztywne. Gry ryż będzie już wystarczająco miękki (należy uważać by nie rozgotować ryżu, czyli najlepiej patrzeć na zegarek i nie przekraczać 20 minut gotowania), zakręcamy gaz i wrzucamy do risotta masło, połowę startego parmezanu, sól i pieprz (należy uważać z solą szczególnie jeśli używa się bulionu z kostki, gdyż te są bardzo słone, czyli najlepiej najpierw spróbować).Mieszamy. Łatwo zauważyć, że po dodaniu masła i sera risotto nabiera bardzo kremowej konsystencji. Nakładamy porcje na głębokie talerze. Posypujemy pozostałym serem. Można też pokropić oliwą z oliwek dla aromatu. Risotto jemy widelcem.
Taka porcja risotta starcza dla 2 osób jako danie główne lub dla 3 jeśli tak jak Włosi jedlibyśmy risotto jako pierwsze danie (jak u nas zupa).
Smacznego!
Risotto grzybowe
1 szklanka ryżu arborio
1 duża garść suszonych prawdziwków (najlepiej pokrojonych na plasterki)
opcjonalnie - mała paczka mrożonych prawdziwków lub innych leśnych grzybów (uprzednio rozmrożona)
1 mała cebula
2-3 łyżki oliwy z oliwek
pół szklanki parmezanu (startego)
1 łyżka masła
1 litr bulionu grzybowego (ja rozpuszczam 1 kostkę bulionu w 1 litrze wody, przy 2 kostkach risotto wychodzi bardzo słone)
1 szklanka białego wina wytrawnego
sól/pieprz
Najpierw moczę grzyby przez parę godzin, później je gotuję w tej samej wodzie przez kilka minut i wywar z prawdziwków dodaję do bulionu grzybowego (z kostki). Bulion musi być bardzo gorący, ja trzymam go na palniku obok rondla na risotto.
W dużym rondlu podsmażam na oliwie posiekaną cebulkę aż się lekko zeszkli, następnie dodaję ryż i stale mieszając smażę przez parę minut. Wlewam następnie wino i dalej mieszam. Gdy wino wyparuje zaczynam dolewać bulionu po 1-2 chochelki i mieszam co chwilę. Dolewam gotujący się bulion jak tylko risotto zaczyna robić się gęste. Dodaję ugotowane prawdziwki oraz moje mrożone grzybki (co roku na jesieni staram się zamrozić różne leśne grzyby, najpierw kupuję je, oczyszczam i przesmażam na maśle po czym paczkuję w niewielkich porcjach i zamrażam). I tak przez około 17-20 minut (stale mieszając). Należy zwrócić uwagę iż risotto powinno być dosyć gęste, ale lejące, a nie sztywne. Gry ryż będzie już wystarczająco miękki (należy uważać by nie rozgotować ryżu, czyli najlepiej patrzeć na zegarek i nie przekraczać 20 minut gotowania), zakręcamy gaz i wrzucamy do risotta masło, połowę startego parmezanu, sól i pieprz (należy uważać z solą szczególnie jeśli używa się bulionu z kostki, gdyż te są bardzo słone, czyli najlepiej najpierw spróbować).Mieszamy. Łatwo zauważyć, że po dodaniu masła i sera risotto nabiera bardzo kremowej konsystencji. Nakładamy porcje na głębokie talerze. Posypujemy pozostałym serem. Można też pokropić oliwą z oliwek dla aromatu. Risotto jemy widelcem.
Taka porcja risotta starcza dla 2 osób jako danie główne lub dla 3 jeśli tak jak Włosi jedlibyśmy risotto jako pierwsze danie (jak u nas zupa).
Smacznego!
chleb Vermont
Wczoraj miałam bardzo pracowity dzień, oprócz bułeczek Hot Cross Buns upiekłam też chlebek według Jefreya Hamelmana. Jest to pierwszy przepis w jego książce "Bread", więc i od niego zaczynam. Nazwę "Vermont" - Hamelman nadał temu chlebkowi, ponieważ w Vermont go piekł i tam też przechowywał zakwas, co za tym idzie uznał iż tak właśnie można najlepiej nazwać wypiek. Idąc dalej jego tokiem pomyślałam, że skoro ja piekę go w domu w Krakowie a każdy będzie piekł go u siebie, więc najprostszym rozwiązaniem jest nazwać go "domowym".
Chleb domowy (Vermont)
410 gr mąki pszennej chlebowej
45 gr mąki żytniej razowej
295 gr wody
8 gr soli (1 łyżeczka)
15 gr zakwasu
Najpierw robimy zaczyn z:
70 gr mąki
85 gr wody
15 gr zakwasu.
Mieszamy dokładnie i zostawiamy na 12-16 godzin pod przykryciem.
Następnego dnia dodajemy pozostałe składniki (oprócz soli) - czyli:
340 gr mąki
210 gr wody
Dokładnie wyrabiamy. Przykrywamy i zostawiamy na autolizę na 20 - 60 minut (ja zostawiłam na około pół godziny). Następnie posypujemy powierzchnię ciasta solą i jeszcze przez chwilę wyrabiamy. Zostawiamy pod przykryciem na 2 1/2 godziny. Odgazowujemy po 1 godz 15 minutach (lub jeśli potrzeba to 2 - krotnie co 50 minut).
Po tym czasie formujemy bochenek lub wkładamy ciasto do formy (ja czekam niecierpliwie na mój kamień, który już jest w drodze, więc tym razem chlebek jest w foremce - 21 x 12 cm)
W foremce chleb wyrasta kolejne 2 1/2 do 3 godzin (mój wyrastał prawie 3 godziny, to zależy od temperatury otoczenia).
Pieczemy z parą 40 minut w temperaturze 235 C.
Smacznego!
9 April 2009
Hot Cross Buns
Nadchodzi Wielkanoc i postanowiłam upiec mojemu mężowi angielskie świąteczne bułeczki. Przy różnych okazjach staram się ugotować lub upiec coś, co przybliżyłoby mu jego rodzinne strony. W Anglii takie bułki sprzedawane są w Wielkim Tygodniu i tradycyjnie jada się je w Wielki Piątek. Nigdy nie spędzałam Wielkanocy w Anglii, więc bułek nie jadłam. W związku z tym muszę polegać na moim mężu i jego zapewnieniach iż wyszły świetnie i smakują tak jak powinny. Kilka dni temu wyczytałam u J.Hamelmana jak zrobić te pyszne bułeczki i dziś rano wzięłam się do pracy. Poniżej przepis za J.Hamelmanem:
Hot Cross Buns
380 gr mąki pszennej chlebowej
190 gr mleka
55 gr masła (miękkiego)
1 średnie jajko
65 gr cukru
3 gr mielonego ziela angielskiego (czubata łyżeczka)
3 gr soli (spora szczypta)
7 gr drożdży instant (2 płaskie łyżeczki)
110 gr currants (małe, bardzo ciemne rodzynki z czarnych winogron, nazywane w Anglii "currants" - porzeczki bo istotnie wyglądają jak suszone porzeczki), można zastąpić małymi rodzynkami
40 gr skórki pomarańczowej kandyzowanej drobno posiekanej
pasta do krzyżyków:
(J.Hamelman podaje 2 razy większe proporcje, ale pasty wychodzi wtedy stanowczo za dużo)
110 gr mąki pszennej białej (tortowa, wrocławska)
35 gr oleju
80 gr wody
syrop:
100 gr cukru
100 gr wody
Na początku w szklanej (najlepiej przejrzystej) misce mieszamy drożdże z mlekiem w temperaturze 25-30 C. Gdy się dokładnie rozpuszczą dodajemy 2 łyżeczki cukru (8 gr) i 40 gr mąki. Mieszamy aż do uzyskania gładkiej konsystencji. Przykrywamy folią i zostawiamy w cieple. U Hamelmana wystarczyło 30 minut u mnie około godziny. Czekamy aż drożdżowy zaczyn powiększy swoją objętość 3-4 krotnie i nabierze "gąbczastej" struktury (co jest widoczne przez szklane naczynie - można też lekko potrząsnąć naczyniem). Ja wstawiłam naczynie na tą godzinę do miski z ciepłą wodą (ok. 35 C). W osobnej misce mieszamy resztę mąki (340 gr) z masłem. Ja wymieszałam ręką, tak by masło rozprowadzić w mące. Następnie dodajemy jajko, resztę cukru (57 gr), ziele angielskie, sól i dokładnie wyrabiamy by się składniki wymieszały. Dodajemy następnie nasz zaczyn drożdżowy, wyrabiamy aż ciasto będzie odchodzić od miski (3-4 minuty) i na końcu dodajemy skórkę pomarańczową i rodzynki. Dokładnie mieszamy. Zakrywamy miskę i odstawiamy na 1 godzinę. Hamelman radzi lekko odgazować po pół godzinie, ja nie odgazowywałam bo uznałam, że nie ma takiej potrzeby. Następnie dzielimy ciasto na 12 równych kawałków i kształtujemy okrągłe bułeczki. Kładziemy je na brytfannie wyłożonej papierem do pieczenia (ok 1 cm od siebie). Przykrywamy folią (żeby nie obeschły) i zostawiamy na godzinę do wyrośnięcia.
W tym czasie przygotowujemy pastę do robienia krzyży. Najpierw mieszamy mąkę i olej i dodajemy po trochu wody - tak by utworzyła się nam pasta - nie za gęsta by dało się ją wycisnąć woreczkiem (dekorującym) na bułki ale też nie zbyt rzadką tak by nam nie spłynęła. Jak bułki wyrosną dekorujemy je znakami krzyża (otworek w worku dekorującym powinien mieć ok pół centymetra średnicy). Bułeczki pieczemy ok 15 minut w temperaturze 225 C.
Gdy bułki się pieką robimy syrop. Zagotowujemy wodę z cukrem i po wyjęciu bułek z piekarnika od razu obficie smarujemy je po wierzchu syropem.
Jemy zaraz po wystygnięciu, Hot Cross Buns są najlepsze tego samego dnia. Można je przekrawać na pół i smarować na przykład masłem lub dżemem, smakują wtedy pysznie.
J.Hamelman poleca, by na drugi dzień (o ile nam jakieś zostaną) podgrzewać bułki w piekarniku przykryte folią w temperaturze 175 C przez 6 minut.
Smacznego!
8 April 2009
chleb pszenny
Już wcześniej pisałam o chlebie pszennym białym (Liski), który zaczęłam nieco adaptować i przerabiać. W końcu dojechała do mnie mąka z młyna i muszę otwarcie powiedzieć, że chleb pszenny na mące chlebowej jest o niebo lepszy niż na zwykłej. Zrezygnowałam więc z dodawania mąki razowej a zaczęłam dodawać nasiona lnu i słonecznika. Jak radzi J.Hamelman, zalewam wcześniej nasiona wodą (ok. 2 łyżek słonecznika i 2 łyżek lnu) i potem mieszając składniki dodaję razem z wodą (ujmuję odpowiednio ilość dodawanej wody tak by w sumie było jej tyle samo). Wychodzi pyszny! Nawet nie zdążyłam zrobić zdjęcia bo ostatni tak szybko zniknął!
7 April 2009
wypieki
Od kilku dni intensywnie się zastanawiam co upiec na Wielkanoc. Chciałabym spróbować poeksperymentować z przepisami J.Hamelmana - właśnie przeczytałam jego książkę i zachwyciłam się. Tak więc zamierzam zrobić podejście do chleba z oliwkami w sobotę a w czwartek upiekę dla mojego męża Hot Cross Buns. Jeszcze nigdy nie piekłam bułek więc jest to dla mnie nowe wyzwanie. Od miesiąca wypiekam domowe chleby na zakwasie, są wyśmienite, jada je też moja rodzina i znajomi. Z każdym wypiekiem uczę się i za każdym razem wydaje mi się, że chleb wychodzi piękniejszy i smaczniejszy. Uzależniłam się od pieczenia, niesamowicie wciąga i daje mnóstwo satysfakcji. Poza tym pieczenie chleba to bardzo relaksujące zajęcie, nigdzie się nie można spieszyć, chlebek sobie powolutku wyrasta i w międzyczasie można coś ugotować, posprzątać czy po prostu poczytać.
W czwartek zrobię chleb z Vermont - to też będzie eksperyment z nowym przepisem. Już nie mogę się doczekać efektów! Jak tylko się udadzą to obfotografuję i umieszczę na blogu i zdjęcia i przepisy! Na razie nie chcę zapeszać.
W czwartek zrobię chleb z Vermont - to też będzie eksperyment z nowym przepisem. Już nie mogę się doczekać efektów! Jak tylko się udadzą to obfotografuję i umieszczę na blogu i zdjęcia i przepisy! Na razie nie chcę zapeszać.
sos śliwkowy do mięs na zimno
Przepyszny sos, który świetnie smakuje nie tylko ze schabem w ziołach ale z każdą praktycznie wędliną. Przepis za magazynem "Kuchnia":
Sos śliwkowy do mięs
100 gr suszonych śliwek kalifornijskich
100 gr majonezu
1 łyżka cukru
2 łyżki soku z cytryny
śliwki zalewamy wrzątkiem i zostawiamy aż ostygną, po czym odcedzamy. Miksujemy śliwki w blenderze razem z cukrem, dodajemy potem majonez i sok z cytryny i mieszamy dokładnie. Chowamy do słoiczka do lodówki. Można go trzymać w lodówce przez kilka dni.
schab w ziołach (parzony)
Kolejną moja propozycją na Wielkanoc jest pyszny, aromatyczny, parzony schab do jedzenia na zimno z sosem śliwkowym. Kilka razy go robiłam i za każdym razem znikał bardzo szybko. W tym roku wzięło mnie na wspominki kulinarne, więc schab zagości i na moim stole. Przepis z czasopisma "Kuchnia".
Schab w ziołach (parzony)
750 gr schabu bez kości
4 łyżki suszonego majeranku
2 łyżki suszonego rozmarynu
2 łyżki suszonego tymianku
3 ząbki czosnku (drobno posiekane)
1 łyżka pieprzu ziarnistego utłuczonego
1 łyżka soli
Mieszamy w miseczce zioła z czosnkiem i solą. Mięso myjemy i dokładnie osuszamy, po czym nacieramy mieszanką ziołową. Owijamy potem ciasno w lnianą ściereczkę, zawiązujemy końce i wkładamy na noc do lodówki. Następnego dnia gotujemy na parze przez ok. 30 minut. Zostawiamy zawinięty aż do wystygnięcia. Kroimy w cienkie plasterki i jemy na zimno z sosem śliwkowym. Smacznego!
sałatka z białą kiełbasą
Wielkanoc się zbliża i postanowiłam odgrzebać stare przepisy, które wieki temu wynalazłam w "Kuchni". Minęło już kilka lat od czasu gdy ostatni raz robiłam sałatkę, schabik czy sos śliwkowy i najwyższa pora by do nich wrócić.
Sałatka z białą kiełbasą
1 główka kapusty pekińskiej pokrojonej w paseczki
300 gr ugotowanej białej kiełbasy, pokrojonej w cienkie plasterki
150 gr sera ementalera/gouda pokrojonego w słupki
1 pomidor pokrojony na kawałeczki
sos:
1/2 szklanki majonezu (ja mieszam majonez pół na pół z jogurtem naturalnym)
1 łyżka musztardy
1 łyżka posiekanego czosnku
1 łyżka posiekanej natki pietruszki
1/4 szklanki bulionu
sól/pieprz
Wszystkie składniki mieszamy, polewamy sosem. Najlepiej schłodzić w lodówce przed podaniem.
Smacznego
5 April 2009
Niedziela Palmowa na krakowskim Rynku
naleśniki razowe z nadzieniem curry
Pomyślałam, że moje ulubione curry świetnie pasowałoby do naleśników razowych. Oczywiście curry przeszło drobną ewolucję, tak by stać się nadzieniem a nie daniem samym w sobie i okazało się że efekt jest świetny!
Naleśniki razowe z nadzieniem curry
naleśniki:
1 szklanka mąki pszennej razowej (2000)
1 szklanka mąki wrocławskiej
1 szklanka mleka
2 jajka
woda mineralna gazowana (tyle by uzyskać odpowiednio kremową konsystencję)
11/2 łyżki oleju
1 płaska łyżeczka soli
nadzienie curry:
1 paczka mrożonej mieszanki warzywnej (marchewka, pietruszka, groszek i kukurydza), lub pół kilo świeżych warzyw pokrojonych w małą kostkę
1 spora cebula, posiekana drobno
3-4 łyżki oleju (nie oliwy!)
250 gr piersi z kurczaka pokrojonej na malutkie kawałeczki
1 łyżeczka kminu mielonego
przyprawy:
1 łyżeczka białej gorczycy
1/4 łyżeczki kurkumy
1/4 łyżeczki chilli mielonego
1 łyżeczka kolendry mielonej
1 łyżeczka gotowej przyprawy curry
1/2 łyżeczki mielonego imbiru
1/2 łyżeczki soli
Składniki na naleśniki mieszam dokładnie, dodaję wody mineralnej do uzyskania właściwej konsystencji. Zostawiam na pół godziny. Smażę naleśniki na lekko wysmarowanej olejem patelni (około 12 sztuk)
W rondlu rozgrzewam 3 łyżki oleju, wrzucam ziarenka gorczycy i gdy wydadzą aromat i lekko zbrązowieją wrzucam posiekaną cebulę, smażę mieszając aż się lekko zeszkli. Dodaję pozostałe przyprawy (bez kminu) i mieszając smażę ok 1 minuty (dla wydobycia aromatu). Następnie dodaję mrożone warzywa (nie rozmrażam) lub świeże, odrobinę wody (by warzywa nie przywarły) i mieszając duszę pod przykryciem przez około 5-8 minut. Na osobnej patelni rozgrzewam 1 łyżkę oleju, wrzucam mielony kmin i pokrojonego kurczaka. Smażę mięso kilka minut mieszając. Dodaje mięso do warzyw i duszę bez przykrycia jeszcze kilka minut (aż płyny wyparują w większości).
Gdy nadzienie lekko przestygnie, nadziewam naleśniki (robię małe paczuszki i spinam wykałaczką) i kładę na wysmarowaną olejem brytfannę (wysmarować dosyć obficie by naleśnik nie przywarły). Przykrywam folią aluminiową(by nie obeschły w piekarniku) i wkładam do piekarnika 120-130 C na około 1 godzinę.
Podaję z moim uniwersalnym sosem z jogurtu naturalnego (jogurt w temperaturze pokojowej) wymieszanym z paroma łyżkami majonezu (+ sól/pieprz do smaku). Można też dodać odrobinę garam masali lub przyprawy curry dla aromatu sosu.
Smacznego!
naleśniki ze szpinakiem
Uwielbiam szpinak, a naleśniki z nim mogłabym jeść bardzo często. Tak oto na bazie różnych przepisów powstał mój ulubiony.
Naleśniki ze szpinakiem
naleśniki:
1 szklanka mąki pszennej wrocławskiej
1 jajko
1 szklanka mleka
woda mineralna gazowana (tyle by uzyskać właściwą konsystencję - zazwyczaj około 1/2 szklanki)
1 łyżka oleju
1/2 łyżeczki soli
nadzienie:
1 paczka mrożonego szpinaku (lub odpowiednia ilość świeżego)
2 ząbki czosnku
garść migdałów, sparzonych, obranych ze skórki i dosyć drobno posiekanych (lub jak kto woli orzechów włoskich posiekanych)
2 łyżki oliwy
100 gr szynki w plasterkach
sól/pieprz
Ciasto naleśnikowe mieszam dokładnie i zostawiam na jakieś pół godziny. Potem smażę na gorącej patelni. Wychodzi około 6 sztuk.
Odpowiednio wcześniej rozmrażam szpinak w rondlu i na małym ogniu gotuję mieszając aż odparuje płyn i zostanie sam szpinak (świeży szpinak gotuję chwilę w rondlu bez wody - wystarcza woda pozostała na liściach z płukania. Potem siekam dosyć drobno i duszę jeszcze chwilę do odparowania płynu). Na patelni rozgrzewam oliwę, wrzucam czosnek pokrojony na dosyć grube plasterki i podsmażam aż się zezłoci i wydobędzie się aromat. Wyciągam kawałki czosnku, wrzucam posiekane migdały i podsmażam aż się lekko zrumienią. Dodaję wtedy szpinak i szynkę posiekaną w małą kostkę i wszystko dokładnie mieszam i przesmażam przez kilka minut. Dodaję sól i pieprz. Nadzienie musi być dobrze przyprawione by całość miała dobry smak. Należy jednak uważać z solą pamiętając, że często dość soli jest w szynce i nie należy przedobrzyć.
Jak nadzienie lekko przestygnie nadziewam nim naleśniki i układam na żaroodpornym naczyniu (dobrze wysmarować wcześniej olejem by nie przywarły) i przed podaniem wkładam na 45 minut do piekarnika (przykryte folią aluminiową by nie wyschły) by się nagrzały w temperaturze ok 120-130 C. Podaję czasem z beszamelem (polewam beszamelem przed podaniem) lub przygotowuje mój uniwersalny sos do tego typu naleśników - jogurt naturalny w temperaturze pokojowej wymieszany z 1-2 łyżkami majonezu (sól/pieprz do smaku).
Są pyszne!
zupa kalafiorowa ze Stiltonem
Wielkanoc nadchodzi wielkimi krokami i czas pomyśleć o nowych daniach. Postanowiłam przyłączyć się do miesiąca kuchni Wielkanocnej i moją propozycją będzie zupa. Ponieważ uwielbiam sery (a Stilton zajmuje specjalne miejsce na mojej liście ulubionych serów) postanowiłam przygotować zupę kalafiorową ze Stiltonem. Stilton ma dosyć ostry, bardzo wyrazisty smak a kalafior nadaje zupie kremowego charakteru. Same pyszności.
Zupa kalafiorowa ze Stiltonem
50-70 gr masła
1 cebula drobno posiekana
2 łodyżki selera naciowego pokrojonego na plasterki
1 spory kalafior podzielony na małe różyczki
1 litr bulionu warzywnego lub lekkiego rosołu drobiowego
700 ml mleka
1 łyżeczka świeżo utartej gałki muszkatołowej
sól/pieprz
250 gr sera Stilton (pokruszonego)
125 ml śmietanki słodkiej 30%
świeżo posiekana pietruszka do dekoracji
W rondlu roztapiamy masło, wrzucamy cebulę, selera i kalafiora i mieszając często dusimy na średnim ogniu pod przykryciem około 5 minut. Następnie wlewamy bulion oraz 450 ml mleka i po zagotowaniu zmniejszamy ogień i gotujemy pod przykryciem około 25 minut. Jak lekko przestygnie zupę rozdrabniamy blenderem aż będzie miała kremową konsystencję. Dolewamy pozostałe 250 ml mleka, dodajemy sól i pieprz do smaku oraz gałkę muszkatołową. Dodajemy pokruszony ser i śmietankę i podgrzewamy mieszając. Należy uważać by zupa się nie zagotowała! Zupę podajemy posypaną posiekaną pietruszką. Smacznego!
Subscribe to:
Posts (Atom)