3 April 2021

Hot Cross Buns w kolejnej odsłonie

 


Wraz z życzeniami radosnych i zdrowych Świąt Wielkanocnych przedstawiam kolejny przepis na przepyszne i aromatyczne "Hot Cross Buns", tradycyjne angielskie wielkanocne bułeczki. W tym roku wykorzystałam przepis Mary Merry. Bułeczki wyszły mięciutkie, bardzo smaczne, zwłaszcza świeżo upieczone, jeszcze letnie posmarowane masełkiem :-) Idealne do herbaty, kawy czy szklanki zimnego mleka :-)

Hot Cross Buns

500 g mąki pszennej chlebowej

75 gr drobnego cukru

2 łyżeczki przyprawy korzennej "mixed spice"

1 łyżeczka mielonego cynamonu (pominęłam)

skórka otarta z 1 cytryny

10 gr soli

10 gr suchych drożdży (użyłam 20 gr świeżych)

40 gr masła

300 ml mleka

1 jajko

200 gr rodzynek (użyłam "currants")

50 gr skórki pomarańczowej kandyzowanej


na krzyżyki:

75 gr mąki wymieszane ze 100 ml wody

glazura:

u mnie syrop z 50 gr cukru i 50 ml wody

Suche składniki mieszamy w misce (bez bakalii), masło roztapiamy, w letnim mleku rozpuściłam drożdże. Do mąki wlałam rozpuszczone lekko przestudzone masło, mleko i jajko i wyrabiałam kilka minut. Pod koniec dodałam bakalie i wyrabiałam do równomiernego ich wymieszania. Ciasto przełożyłam do miski wysmarowanej olejem, przykryłam i odstawiłam w ciepłe miejsce do wyrośnięcia - aż podwoi swoją objętość, około 1 godziny. Po tym czasie ponownie wyrabiałam ciasto przez chwilę i znów zostawiłam pod przykryciem w misce do ponownego wyrośnięcia - około 45 minut. Po tym czasie podzieliłam ciasto na 12 równych części, uformowałam bułeczki i umieściłam na blasze przykrytej papierem do pieczenia. Przykryłam i znowu zostawiłam by wyrosły - około 1 godzinę. W międzyczasie przygotowałam pastę do krzyżyków i gdy bułki już wyrosły zrobiłam krzyżyki przy pomocy rękawa cukierniczego. Bułki od razu włożyłam do nagrzanego do 220 C piekarnika. Bułki pieką się 15-20 minut - aż nabiorą pięknego koloru. W czasie pieczenia bułek przygotowałam syrop i gorącym jeszcze smarowałam bułki pędzelkiem zaraz po ich wyjęciu. Czekamy aż przestygną i są gotowe! Przepysznie smakują do herbaty posmarowane masełkiem :-)

18 July 2020

Cukinia nie jest nudna - Spicy African Stew



Sezon na cukinie w pełni. U nas często gości na stole, z makaronem, w zupie, w postaci pasztetu.... Ciągle szukamy czegoś nowego i tym razem mój szacowny mąż wykazał się rewelacyjnym daniem -Spicy African Stew to pyszna, lekko pikantna, aromatyczna gęsta zupa. Od pierwszej łyżki podbiła moje serce :-)
Gorąco polecam spróbować - już nigdy nie spojrzycie na cukinię tak samo ;-)

Spicy African Stew

1 łyżka oleju
1 średnia cebula posiekana
1 nieduży słodki ziemniak, obrany i pokrojony w kostkę
1 ząbek czosnku
1/2 litra wywaru warzywnego lub na kurczaku
80 g ryżu (niegotowanego)
1 łyżeczka świeżych listków tymianku (ewentualnie suszonego)
1/2 łyżeczki kminu mielonego
1/2 łyżeczki soli
1 szklanka passaty pomidorowej (lub puszka pomidorów, zmiksowanych)
1 puszka cieciorki (osaczonej i opłukanej pod bieżącą wodą)
2 małe cukinie, pokrojone na półplasteki
80 g masła orzechowego

Rozgrzewamy olej w sporym rondlu, podsmażamy cebulę, patata i czosnek aż cebula będzie miękka. Dodajemy wywar z kurczaka (warzywny), ryż, kmin, tymianek, sól, zagotowujemy i gotujmy na małym ogniu około 20 minut, często mieszając (w razie potrzeby podlać wywarem). Gdy warzywa i ryż są miękkie dodajemy passatę pomidorową, cieciorkę i cukinie. Gotujemy na małym ogniu jeszcze 15 minut mieszając od czasu do czasu, aż cukinia będzie miękka. Na koniec dodajemy masło orzechowe. Gotowe. Smacznego!


24 May 2020

Maleńkie "Dinner Rolls"


Dziś przedstawiam bardzo smaczne, leciusieńkie, malutkie bułeczki! Takie małe bułeczki czasem podaje się do obiadu stąd nazwa - dinner rolls. Jak każde bułeczki najsmaczniejsze zaraz po upieczeniu :-) Gorąco polecam!

Dinner Rolls

275 g mąki poznańskiej
25 g cukru
6 g soli
3 g drożdży instant lub 10 g świeżych
53 g oliwy extra vergin
125 g mleka
1 duże jajko

do posmarowania po wierzchu:
ok 25 g masła
sól w płatkach - opcjonalnie

Podgrzewamy mleko by było letnie. Rozpuszczamy w nim cukier i drożdże i zostawiamy na 5-8 minut. Po tym czasie dodajemy jajko, oliwę, mieszamy i dodajemy mąkę i sól i wyrabiamy mikserem (hakiem do ciasta) ok. 7 minut na średniej prędkości. Ciasto powinno być miękkie, elastyczne i lekko lepkie w dotyku. Przekładamy do miski wysmarowanej oliwą, przykrywamy i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia - aż podwoi objętość - najczęściej ok. godziny. Ciasto dzielimy na około 15-16 kulek (zależy od kształtu foremki w której będziemy piekli). Ja podzieliłam na 16 kulek i piekłam w kwadratowej silikonowej foremce (20cm x 20 cm). Foremkę metalową trzeba wysmarować wcześniej masłem. Układamy bułeczki w foremce, przykrywamy do wyrośnięcia około 45 minut. Przed pieczeniem smarujemy bułeczki po wierzchu letnim roztopionym masłem i opcjonalnie posypujemy płatkami soli. Wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 C i pieczemy 20-25 minut aż się zrumienią. 
Najlepsze jeszcze ciepłe!!! Smacznego









12 May 2020

słodka chałka z kruszonką - przepysznie puszysta


Znowu chwilę mnie tu nie było. Brak czasu niestety. Sytuacja się diametralnie zmieniła dwa miesiące temu ;-)
Moja "domowa piekarnia w czasie zarazy" działa teraz pełną parą. Przez pierwsze tygodnie wracałam do starych przepisów, naszych ulubionych. Dla urozmaicenia zaczęłam poszukiwania i próby z nowymi przepisami i wypiekami. I znalazłam kilka świetnych! Pojawią się oczywiście i tutaj, może kogoś zainspirują do pieczenia i uprzyjemnią ten trudny czas. Drożdże można już dostać bez problemu więc zachęcam do eksperymentowania.
Na pierwszy ogień przepyszna słodka chałka z kruszonką !!! Piekłam dziś kolejny raz, bo jest po prostu pyszna! Przepis znalazłam gdzieś w necie.
Gorąco polecam i lojalnie uprzedzam, że trudno się od niej oderwać ;-)

Słodka chałka z kruszonką

składniki:
400 g mąki pszennej (typ 400-500) - użyłam poznańskiej
150 g letniego mleka
60 g cukru
60 g roztopionego masła, przestudzonego
1 żółtko
1 całe jajko - duże
25 g świeżych drożdży
szczypta soli

kruszonka:
2 łyżki mąki
1 łyżka masła - temp. pokojowa
1 łyżka cukru

Do letniego mleka dajemy drożdże, cukier i 2 łyżki mąki, mieszamy dokładnie, przykrywamy i odstawiamy na 15 minut by powstał aktywny zaczyn. Po tym czasie dodajemy do pozostałych składników - wyjąwszy masło - i wyrabiamy - u mnie mikserem, hakiem do chleba. Gdy składniki się wstępnie połączą dodajemy masło. Wyrabiamy 4 minuty na średniej prędkości - powstanie elastyczne miękkie ciasto. Formujemy kulę, wkładamy do miski, przykrywamy i wstawiamy w ciepłe miejsce na 30 minut (ja do letniego piekarnika - 30 C), po tym czasie ciasto składamy, lub chwilkę wyrabiamy i ponownie formujemy kulę i wkładamy do miski, przykrywamy i zostawiamy w cieple ponownie na 30 minut. Nasze ciasto powinno pięknie podwoić swoją objętość. Dzielimy je na 3 równe części, formujemy wałki ok 40 cm długości, zaplatamy i przenosimy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Przykrywamy i zostawiamy na około 20-25 minut do wyrośnięcia. W tym czasie przygotowujemy kruszonkę - wyrabiamy w miseczce palcami składniki kruszonki. Nagrzewamy piekarnik do 170 C. Gdy chałka nam wyrośnie, smarujemy wierzch pozostałym po żółtku białkiem rozbełtanym z odrobiną mleka. Posypujemy następnie po wierzchu kruszonką i wkładamy do gorącego piekarnika. Pieczemy około 35 minut, pierwsze 20 minut z parą.
Po upieczeniu wyciągamy i delikatnie przenosimy na kratkę do wystudzenia. Gotowe! Smacznego!







22 April 2019

malinowe makaroniki


I kolejne Święta! Na Wielkanoc jak co roku upiekłam chałkę, moje ukochane Hot Cross Buns, bez których nie wyobrażam sobie Wielkiej Soboty. Uwielbiam zapach jaki rozchodzi się po domu jak piekę te pyszne bułeczki (przepisy można znaleźć w zakładce "Wielkanoc"). Staram się nie przygotowywać zbyt dużo bo tłumów nie goszczę, a jestem wrogiem marnowania się jedzenia. Nowością w tym roku są makaroniki :-) Nie jest to typowo świąteczny wypiek, ale mój mąż już od kilku tygodni męczył żebym upiekła mu właśnie makaroniki. No, a że akurat wiedziałam, że będę mieć białka (z którymi zazwyczaj nie bardzo wiem co zrobić), więc dokupiłam jeszcze parę składników i upiekłam pierwsze w życiu makaroniki! Daleko im do ideału ale są pyszne i jestem ogromnie dumna :-) Przepis znalazłam tutaj u Doroty, której przepisy są rewelacyjne. Zdecydowanie będę doskonalić swoje umiejętności makaronikowe :-)
Przepis podaję za Dorotą:

Malinowe makaroniki 
na bezie włoskiej

150 gr mielonych migdałów
150 gr cukru pudru
120 gr białek w temp. pokojowej (podzielone na pół 60 gr i 60 gr)
185 gr cukru (150 gr i 35 gr)
50 gr wody
czerwony barwnik w paście/żelu

nadzienie:
250 gr serka mascarpone (w temperaturze pokojowej)
70 gr białej czekolady roztopionej
40 gr malin (ja użyłam dwa razy więcej, maliny były mrożone, po rozmrożeniu odsączyłam płyn)

Migdały i cukier puder umieścić w malakserze. Zmiksować do połączenia, przez około 2 minuty. Przesiać przez bardzo drobne sitko do większego naczynia usuwając wszelkie większe kawałki migdałów (w to miejsce dosypać nowych, drobniejszych, zazwyczaj jest to około 1 łyżeczki). Dodać 60 g białek, dokładnie wymieszać. Dodać dowolną ilość barwnika, wymieszać.
W misie miksera umieścić dodatkowe 60 g białek (misa powinna być sucha, bez śladów tłuszczu, białka idealnie oddzielone od żółtek). Obok w małym kubeczku przygotować 35 g cukru.
W małym garnuszku umieścić 150 g cukru i 50 ml wody. Wymieszać, zagotować. W garnuszku umieścić termometr cukierniczy i gotować na średniej mocy palnika (ważne: nie mieszając ani razu!) do osiągnięcia na nim temperatury 118ºC (245ºF). 
W międzyczasie, gdy syrop dochodzi do temperatury 100ºC (210ºF) zacząć ubijać białka. Białka ubijać jak na bezy - do sztywności, pod koniec miksowania dosypując cukier, łyżeczka po łyżeczce, cały czas miksując. Gdy syrop osiągnie wymaganą temperaturę natychmiast ściągnąć go z palnika i powoli, cienką strużką wlewać syrop cukrowy do ubijanych białek (ubijamy na razie na małych obrotach - tylko podczas wlewania syropu cukrowego, by nie znalazł się na ściankach misy, ale w samych białkach, następnie obroty zwiększamy do maksymalnych), nie zaprzestając miksowania. Miksowanie kontynuować przez 5 - 8 minut do wystudzenia bezy. 
Gotową włoską bezę dodawać do przygotowanej masy migdałowej, w trzech turach, dokładnie mieszając. Masa będzie robiła się rzadsza z każdym zamieszaniem, a w rezultacie powinna swobodnie opadać ze szpatułki w postaci gęstej, błyszczącej wstążki. Uwaga: zbyt długo mieszana masa może spowodować rozlewanie się makaroników na macie; zbyt krótko - ciasto będzie zbyt gęste. To jest najtrudniejszy etap w wykonaniu makaroników na bezie włoskiej.
Blachę do ciasteczek wyłożyć matą teflonową lub niewoskowanym papierem do pieczenia (będą potrzebne przynajmniej 3 blaszki). Gotowe ciasto makaronikowe przełożyć do rękawa cukierniczego z okrągłą tylką. Trzymając tylkę prostopadle do blachy wyciskać na blachę makaroniki o średnicy około 3 cm (mini - makaroniki około 2 cm), pozostawiając pomiędzy nimi spore odstępy. Po wyciśnięciu, odstawić makaroniki do wysuszenia - przy dotyku nie powinny się kleić, a na ich powierzchni powinna utworzyć się cienka skorupka. Ten proces zależy od wilgotności powietrza i może trwać od 20 - 60 minut (u mnie 60 minut). Czasu suszenia nie należy wydłużać 'na wszelki wypadek', ponieważ skorupka makaroników będzie zbyt gruba.
Piec w temperaturze 160ºC z termoobiegiem przez około 12 - 15 minut (mniejsze makaroniki pieczemy krócej, większe dłużej). Makaroniki nie powinny się zarumienić. Jeśli tak się dzieje, temperaturę należy obniżyć i wydłużyć czas pieczenia. Upieczone wyjąć z piekarnika, pozostawić na macie lub papierze do pieczenia do całkowitego wystudzenia
Mnie wyszło 120 małych makaroników (ok. 3 cm średnicy) - 3 duże blachy!
Przygotowujemy krem malinowy - Serek mascarpone zmiksować z roztopioną czekoladą i malinami. Odstawić na chwilę do lodówki do zgęstnienia. Gęstość kremu można regulować dodając do niego więcej roztopionej czekolady. 
Gotowe makaroniki przekładać malinowym kremem.
Przepyszne!!!!




16 December 2018

Świąteczna nalewka


W tym roku postanowiłam przygotować na Boże Narodzenie aromatyczna świąteczną nalewkę. Dwa miesiące temu wrzuciłam do dużego słoja różne pyszności i teraz tylko zostało zlać do buteleczek i gotowe!

Nalewka świąteczna

Do dużego słoja wrzucamy:
100 gr rodzynek
100 gr suszonej żurawiny
100 gr suszonych śliwek
100 gr suszonych moreli
100 gr suszonych wiśni
100 gr suszonych fig
100 gr suszonych daktyli
100 gr orzechów włoskich
2 świeże pomarańcze pokrojone w plastry (wcześniej dobrze umyte i sparzone)
200 gr miodu (według uznania - do smaku)
kilka goździków
2 całe gwiazdki anyżku
2 laski cynamonu
1 litr wódki

Lekko zakręcamy i zostawiamy na co najmniej 6 tygodni. Po tym czasie zlewamy alkohol, przecedzamy przez ściereczkę i zlewamy do buteleczek. Gotowe.
Pyszne owoce można użyć do deserów :-)))

20 July 2018

rewelacyjna płaszczka z patelni w sosie maślanym z kaparami


Zaglądnęłam dziś do Auchan-a i co widzę na stoisku z rybami?.... cudowną płaszczkę! Gdyby nie to, że kilka lat temu jedliśmy fantastyczną płaszczkę w Penangu, to pewnie nie zwróciłabym na nią uwagi. Pierwszy raz widzę w sklepie w Polsce płaszczkę, więc od razu wzięłam porcję. Nie jest to cała ryba a jej fragment, a dokładnie mówiąc są to płetwy, już bez skóry, tylko przyrządzić i można rozkoszować się tą bardzo delikatną rybą. W grubszej części u góry jest malutka chrząstka od której rozchodzą się jak wachlarz długie cienkie chrząstki. Po obu stronach jest delikatne białe mięso. Smażąc płaszczkę trzeba pilnować czasu, zbyt długa obróbka termiczna może spowodować, że z delikatnego mięsa zrobi się coś gumowatego. Przepis znalazłam tutaj. Gorąco polecam!!!!

Płaszczka z patelni w sosie maślanym z kaparami

1 porcja płaszczki ok 750 gr 
2 łyżki mąki
3 łyżki oleju
2 łyżki masła

sos maślany:
50-70 g masła
2 łyżki soku z cytryny (świeżo wyciśniętego)
2 łyżki kaparów

Rybę płuczemy pod bieżącą wodą i wycieramy ręcznikiem papierowym. Kroimy na 2-3 porcje. Lekko solimy po obu stronach i obtaczamy w mące. Na dobrze rozgrzaną patelnie wlewamy olej i dodajemy masło, układamy rybę i smażymy około 3 do 4 minut z każdej strony (zależy od grubości ryby). W tym samym czasie w rondelku podsmażamy masło aż nabierze lekko brązowego koloru, dodajemy wtedy sok z cytryny i opłukane kapary. Chwilę jeszcze trzymamy na ogniu mieszając i sos mamy już gotowy. Usmażoną rybę przekładamy na talerz, polewamy sosem i podajemy z bagietką i na przykład z miską sałat z vinegretem. Przepyszny obiad gotowy.

25 April 2018

Florencja


Ostatnie dni naszej podróży spędziliśmy pod Florencją. Oczywiście obeszliśmy całą Florencję, odwiedziliśmy stare kąty i nie obeszło się bez paru wizyt na moim ulubionym targu - Sant'Ambrogio. We Florencji praktycznie nie ma miejsc bez turystów ale są takie gdzie jest ich ciut mniej. I tak jest w tym przypadku. Sant'Ambrogio to duży kryty targ, gdzie sprzedawane są mięsa, sery, ryby, wędliny itp, zaś na zewnątrz świeże warzywa i owoce. 


Nie mogłam oprzeć się  pokusie i oczywiście kupiłam kawałek pysznej kremowej gorgonzoli ;-)


W samym środku hali jest trattoria da Rocco, którą od 50 lat prowadzi uroczy starszy pan. Idealne miejsce by zjeść pyszne proste jedzenie w towarzystwie Włochów i też oczywiście turystów.


My zamówiliśmy makarony, zwłaszcza moje danie przypadło mi do gustu :-)


A tuż obok kościoła Sant'Ambrogio, dosłownie kilkadziesiąt metrów od targu można spotkać kolejną ikonę i legendę tej okolicy, kolejnego pana który również od blisko 50 lat sprzedaje tu codziennie (prócz niedziel) klasyczne toskańskie flaczki. 

 
Od bardzo dawna nosiłam się z zamiarem popróbowania flaczków po florentyńsku i żołądków i w końcu tym razem zasiedliśmy i zamówiliśmy wszystko z menu - czyli trzy pozycje: trippa alla fiorentina, lampredotto con patate i panino lampredotto a do tego szklaneczka czerwonego toskańskiego wina. Smakowało rewelacyjnie. Flaczki (trippa) i żołądki (lampredotto) duszone w sosie pomidorowym z pikantnymi dodatkami i ze świeżą chrupiącą bułką były przepyszne! Zdecydowanie wrócimy tam jeszcze kiedyś.

Poniżej trippa alla fiorentina.


I lampredotto w obu postaciach - w sosie pomidorowym z ziemniaczkami oraz w formie kanapki (panino).




21 April 2018

Pienza i okolice


Pienza to bez wątpienia moje ulubione miejsce w Toskanii. To małe miasteczko zostało zaprojektowane w całości w XV wieku jako idealne miasto renesansowe. A wszystko to dzięki papieżowi Piusowi II, który urodził się tutaj i postanowił stworzyć coś niezwykłego. I bez wątpienia udało mu się. Ciągle tu wracam i choć pewnie znam tu prawie każdy kamień, to nie wyobrażam sobie podróży do Toskanii bez kilku dni tutaj. Do tego bardzo blisko stąd do Montepulciano, Montalcino, San Quirico i bardzo wielu innych przepięknych miejsc. Każde z nich słynie z wina, pysznej oliwy, miodów i oczywiście serów pecorino. Nie obeszło się bez zakupów..... ;-)
Specjalnościami tego rejonu są bez wątpienia "cinghiale" czyli dzik, najczęściej podawany tu w formie sosu (ragu) wraz z lokalnym ręcznie robionym makaronem "pici", ser pecorino i wędliny podawane z lokalnym winem na zakąskę, domowe tagliatelle z truflami (niesamowite po prostu!!!!) i na deser "cantucci" z "vin santo", czyli ciasteczka z migdałami oraz pyszne słodkie wino.
My po raz kolejny skusiliśmy się na bistecca fiorentina, kolejna specjalność toskańska. Befsztyk ten robi się z mięsa specjalnej rasy krów (chianina). Steki mają około 3 cm grubości i ważą średnio od 1 do 1,8 kilograma. Klasycznie piecze się je bardzo krótko tak by w środku mięso było surowe i bardzo krwiste, do tego pieczywo i ewentualnie sałatka. Tym razem skusiliśmy się na stek większy :-) Był pyszny. 


Na tą wyjątkową kolację wybraliśmy się do Montepulciano, do restauracji "Aqua Cheta", którą poleciła nam zaprzyjaźniona Włoszka. Wielbicieli steków gorąco zachęcam żeby się tam wybrać bo warto. Należy jedynie pamiętać o wcześniejszej rezerwacji, bo wolnych miejsc nigdy nie ma. No i przy okazji można zwiedzić to jedno z najbardziej znanych miasteczek we Włoszech i skosztować słynnego wina (Nobile di Montepulciano).



17 April 2018

Bolonia inaczej


Bolonia ogromnie mi się spodobała bo po pierwsze nie ma masy turystów!!! Kilometrami ciągną się arkadowe podcienia, niezwykle wygodne do spacerowania (kto spacerował trochę np. po Florencji wie o czym mówię). Bardzo tu dużo też knajp, kafejek i innych ciekawych miejsc. No i bardzo smaczne jedzenie! Wśród różnych nowości popróbowaliśmy "piadinę" (na zdjęciu u góry) - cienki placek (coś jakby podpłomyk), przygotowany jak kanapka - z warzywami, wędliną czy serem i do tego podano nam przepyszną pikantną salsę :-) Sam placek podaje się lekko podgrzany i chrupiący. Ogromnie nam smakowało. Pianina jest jedną ze specjalności regionu Emilia Romania, a wywodzi się z Rawenny.
W Bolonii do kilku bardzo fajnych miejsc. Pierwsze niełatwo znaleźć ;-)


To zupełnie nierzucające się w oczy wejście prowadzi do najstarszej ostrii w mieście. Już od końca XIV wieku sprzedawane tu jest nieprzerwanie wino. A mowa o "Osterii del Sole", w samym sercu Bolonii. Do dziś sprzedają tu jedynie wino (i piwo). Miejsce kultowe z wyjątkową atmosferą, zupełnie bez zadęcia. Każdy może przynieść sobie zakąskę do wina wedle swojego upodobania. Wyskoczyłam na chwilkę i parę metrów dalej na rogu w cudownym niedużym sklepie z wszelakimi lokalnymi pysznościami (zdjęcie poniżej) kupiłam sery i wędliny a obok w piekarni chrupiącą bułkę. Rozłożyliśmy się z naszymi zakupami na stole (podobnie jak i kilka innych osób) i zagryzaliśmy popijając lokalne wino. Moim zdaniem warto spędzić parę godzin trochę inaczej, bo takie chwile zostają w pamięci na długo.


Trafiliśmy jeszcze na inne bardzo ciekawe miejsce - Mercato delle Erbe - którego środkowa część po renowacji pełni swoją dawną funkcję - czyli można tu kupić wszystko - warzywa, owoce, wędliny, jak na każdym placu targowym. Po obu stronach w mniejszych zadaszonych pomieszczeniach, gdzie dawniej też odbywał się handel, teraz po środku są stoliki a wkoło sprzedawcy z winem, jedzeniem na zimno i na ciepło. Wieczorem to miejsce tętni życiem do północy :-) Ogromnie się nam spodobało. Znalazłam też malutką rodzinną restaurację z rybami i owocami morza, poza centrum, nazywa się "Lo Scoglio", jedzenie bardzo dobre, niedrogie, choć wnętrze prościutkie. Rewelacyjna ośmiornica!!!!
O zabytkach nie piszę, bo to każdy znajdzie z łatwością. A jest co zwiedzać :-)
Do Bolonii wrócimy z pewnością :-)

12 April 2018

Pierwszy dzień w Bolonii


Wróciliśmy do naszej ukochanej Italii. Tym razem zatrzymaliśmy się na kilka dni w Bolonii. Dziś pierwszy spacer po mieście i prócz zabytków obowiązkowo wizyta na targu. Tu wygląda nieco inaczej bo targ to w zasadzie kilka wąziutkich uliczek, gdzie można kupić cudowne świeże owoce i warzywa jak i wszystkie specjały regionu: wędliny ze słynną mortadellą, sery - oczywiście króluje Parmiggiano, tortellini małe i duże, wino, ocet balsamiczny i wiele, wiele innych pyszności. Pachnie pięknie, nie wiadomo na co patrzeć. Prawdziwy raj dla wielbicieli dobrego jedzenia. Po spacerze degustowaliśmy lokalne wino i oczywiście tortelloni (te duże) i tortellini (malutkie) :-) Pyszności!!!








Oczywiście nie brakuje miejsc, gdzie można coś przekąsić :-)


No i na koniec tej któtkiej kulinarnej relacji mapa regionu ze specjalnościami, które się tu wytwarza.


31 March 2018

Hot cross buns w nowej odsłonie


W pierwszej kolejności życzę wszystkim tu zaglądającym radosnych i smakowitych Świąt Wielkanocnych !!!!
U mnie jak co roku pojawiły się tradycyjne angielskie bułeczki wielkanocne, tak zwane "Hot cross buns". To już kolejny przepis który wypróbowuję  i muszę przyznać że chyba jak dotąd to najlepszy. Bułeczki wyszły nie tylko bardzo aromatyczne i smaczne ale są również leciuteńkie i puszyste. A przepis jest autorstwa świetnego angielskiego piekarza Paula Hollywooda i gorąco polecam go wypróbować, niekoniecznie na święta. Palce lizać :-)

Hot cross buns

300 ml tłustego mleka (temp. pokojowa)
50 gr masła
500 gr mąki pszennej chlebowej (lub zwykłej jeśli ktoś nie ma)
1 łyżeczka soli
75 gr drobnego cukru do wypieków
7 gr drożdży instant (użyłam 20 gr świeżych)
1 jajko
75 gr rodzynek (użyłam malutkich angielskich currants)
50 gr mieszanej skórki kandyzowanej (pomarańcza, cytryna)
skórka otarta z 1 pomarańczy (uprzednio dobrze umytej!!!)
1 łyżeczka cynamonu mielonego (nie przepadam za cynamonem, użyłam angielskiej mieszanki "mixed spice")
1 jabłko, obrane i drobniutko pokrojone (kawałeczki wielkości małych rodzynków)

do zrobienie krzyżyków:
ok 75 gr mąki pszennej zwyczajnej
ok 100 gr wody

do glazurowania po upieczeniu:
kilka łyżek dżemu morelowego lub jak u mnie - syrop :50 gr cukru i 50 gr wody.

Masło roztapiamy w malutkim rondelku, dodajemy do mleka.
Do miski przesypujemy mąkę, sól, cukier (ja w części cukru uaktywniłam szybciutko drożdże). Dodajemy następnie, mleko z masłem, drożdże, jajko i wyrabiamy dokładnie - u mnie mikserem (z hakiem do ciasta kilka minut). Dodajemy startą skórkę z pomarańczy, bakalie i jabłko i wyrabiamy jeszcze parę minut. Moje ciasto na tym etapie było zbyt luźne więc dosypałam nieco więcej mąki. Ciasto przekładamy do miski wysmarowanej olejem, przykrywamy i odstawiamy na godzinę do wyrośnięcia. Po godzinie odgazowujemy (składamy ciasto by usunąć bąbelki powietrza) i ponownie przykrywamy w misce na godzinę. Ciasto ponownie składamy i dzielimy na 16 porcji, formujemy okrągłe bułeczki i układamy je na blasze przykrytej papierem do pieczenia (w odstępie około 1 - 1 1/2 cm). Gdy bułeczki wyrosną (ok 45 minut) mieszamy mąkę z wodą do zrobienia krzyżyków. Masa powinna mieć gęstość gęstej śmietany, niezbyt lejąca. Masę przekładamy do woreczka, zawiązujemy, odcinamy koniuszek i robimy na bułeczkach krzyżyki. Tak przygotowane bułki wkładamy do piekarnika nagrzanego do 200 C na około 15-20 minut. Bułeczki obserwujemy w czasie pieczenia i gdy staną się pięknie rumiane wyciągamy. Gdy bułeczki się pieką rozpuszczamy w rondelku dżem lub robimy syrop i gorącym dżemem/syropem smarujemy bułeczki zaraz po wyjęciu z pieca, będą się wtedy pięknie lśniły. Zostawiamy do wystygnięcia. Gotowe !
Oczywiście jak wszystkie drożdżówki, najsmaczniejsze są jeszcze letnie - gorąco polecam.

20 February 2018

Sałatka z roszponki, buraka i boczku


Kolejna sałatka i znowu buraczki. Upiekłam nieco więcej i jednego wykorzystałam dzisiaj. Pomyślałam że boczek i ser swietnie się z burakiem i listkami skomponują. Można dodać orzechów włoskich lub prażonych pestek z dyni, będzie bardziej chrupiąca. Poniżej proporcje dla 2-3 osób.

Sałatka z roszponki, buraka i boczku

1 większy burak (kupiłam podłużny),
2 duże garście roszponki
kawałek sera typu blue
3-4 plastry boczku

sos:
2 łyżki oliwy
1 łyżka oleju z pestek dyni
2 łyżki świeżego soku z cytryny
1/2 łyżki miodu
sól/pieprz

Buraka dokładnie myjemy i owijamy w folię aluminiową i pieczemy w 180 C przez około 1 godzinę, odwijamy z folii i studzimy (można wrzucić do zimnej wody). Gdy przestygnie obieramy. Boczek kroimy w słupki i smażymy na patelni aż lekko się zrumieni. Mieszamy składniki sosu w miseczce (ostrożnie z solą, bo i ser i boczek są już słone). Wszystkie składniki ukłądamy na talerzach i polewamy sosem. Podajemy z pieczywem. Gotowe! Smacznego!


17 February 2018

Sałatka z gruszką


Dziś kolejna sałatka. Gruszka, ser i orzechy to idealne połączenie a do tego troszkę zielonego i gotowe. I można ją przygotować w 5 minut ! Zachęcam do wypróbowania :-)
Poniżej przepis dla 2 osób.

Sałatka z gruszką

2 garście listków (u mnie roszponka i rukola)
1 gruszka dosyć twarda, obrana i pokrojona na plasterki/kawałki
kawałek sera - świetna jest gorgonzola, ja użyłam sera Stilton
duża garść orzechów włoskich

sos:
1 i 1/2 łyżki oliwy
1/2 łyżki oleju z orzechów włoskich
1/2 łyżki oleju z pestek dyni
łyżeczka miodu (jasnego)
1/2 łyżki balsamico
1 - 1 i 1/2 łyżki świeżego soku z  cytryny
sól/pieprz do smaku

Składniki sałatki układamy na talerzu - ser rozdrabniamy palcami, całość polewamy sosem, podajemy z grzankami lub świeżym pieczywem (ciabatta byłaby idealna).

Smacznego!

13 February 2018

carpaccio z buraka


Witajcie po dłuuuugiej przerwie :-) Myślę, że każdemu czasem przytrafia się kryzys twórczy, mnie też dopadł i w sumie myślę, że to dobrze, bo po tak długiej przerwie można stanąć przy garach z nowymi pomysłami i z entuzjazmem. Już od jakiegoś czasu nosiłam się z myślą żeby zacząć wrzucać na bloga moje różne nowości, ale zima, szarówka i generalnie brak światła stanął tu na przeszkodzie. Pomyślałam więc, że póki pogoda i światło nie sprzyjają mogę zająć się czymś lekkim i szybkim na lekki lunch i może jakoś się uda. No i oto jest bardzo smakowita sałatka a w zasadzie carpaccio z buraka. Plusem ogromnym jest to, że buraka można upiec sobie dzień wcześniej i tylko wyjąć z lodówki na godzinkę przed podaniem, żeby nie był aż tak zimny. 
A dlaczego burak? I carpaccio? Kilka miesięcy temu poszliśmy na kolację do jednej z krakowskich restauracji i na przystawkę spróbowaliśmy właśnie carpaccio z buraka. I było pyszne! Zimą rozglądaliśmy się po sklepach za mandoliną (bo ręcznie nożem nigdy nie pokroję tak cieniutkich plasterków) i gdy już ją zakupiliśmy to nie było odwrotu. Dziś chcę pokazać carpaccio które znalazłam w necie tutaj, z drobnymi bardzo zmianami. Gorąco polecam :-) Pyszne !

Carpaccio z buraka

na 3-4 porcje:
1 duży podłużny burak
małe opakowanie listków rukoli (lub jak kto woli - roszponki, rukwi...)
nieduży kawałek sera koziego - białego lub roladkę (ja kupiłam serek biały z miodem) 
orzechy włoskie - garść

do sosu vinaigrette:
2 łyżki oliwy extra vergine
1 łyżka octu balsamico
szczypta soli
1 łyżeczka musztardy pełnoziarnistej
1 łyżeczka jasnego miodu
2 łyżki świeżego soku z cytryny

Buraka dobrze myjemy, osuszamy i zawijamy w folię aluminiową. Wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 C na co najmniej 1 godzinę (ja piekłam około 1h i 15 minut). Aż będzie upieczony. Rozwijamy z folii i wrzucamy do bardzo zimnej wody. W tym czasie wysypujemy na blachę orzechy i pieczemy około 5 minut (w tej samej temperaturze). Koniecznie trzeba zaglądać bo gdy zaczną lekko brązowieć są już gotowe (nie chcemy żeby się spaliły bo będą gorzkie). Wyciągamy i przesypujemy do miseczki. Gdy przestygnie wyciągamy, obieramy, obcinamy końce i kroimy na cieniutkie plasterki najlepiej na mandolinie (uwaga na palce!!!). Układamy na talerzu, na środku układamy listki rukoli, posypujemy rozdrobnionym w palcach serkiem i orzechami.
W miseczce mieszamy składniki na sos vinaigrette i koniecznie próbujemy - sos musi być słodki i wyraźnie kwaśny, żeby przełamać słodycz buraka i nadać wyrazistości naszej przystawce. Skrapiamy całość. Gotowe! Smacznego