29 January 2013

Wieści z Mandalay / News from Mandalay


Przygotowuję ten wpis w nadziei, że internet będzie łaskawszy :-)
Zacznę od początku. Z Bangkoku przylecieliśmy do Mandalay tanią linią Air Asia. Po przylocie wsiedliśmy razem do „dzielonej” taksówki do centrum. W Birmie jest instytucja „shared taxi”, którą jadą 3-4 osoby, co obniża znacznie koszty transportu, o który często jest dosyć trudno. Taksówki nie są już tak tanie jak kiedyś, w zasadzie ich cena jest zbliżona do naszej. Znalezienie odpowiedniego hotelu w Mandalay okazało się trudniejsze niż się spodziewałam. Na szczęście było południe i choć nie udało nam się dostać pokoju tam gdzie chcieliśmy to w końcu zrzuciliśmy nasze bety w hotelu za rogiem i od razu udaliśmy się na rekonesans po okolicy. Moje pierwsze skojarzenia były z Indiami – podobny hałas, kurz (pora sucha +30 C i zero deszczu), trochę brudu, i generalnie chaos. Nasze kroki skierowaliśmy do najbliższej restauracyjki, gdzie zamówiliśmy oczywiście piwo Myanmar, bardzo zresztą smaczne. Zarezerwowaliśmy też pokój w pobliskim hotelu od następnego dnia (tańszy i lepszy). Zwiedziliśmy też targ, kupiliśmy od przemiłych dziewczyn lokalne słodkości i zaczęliśmy planować nasze zwiedzanie. W Mandalay jest kilka atrakcji, w centrum miasta znajduje się olbrzymi fort otoczony murami i fosą a w jego centrum zrekonstruowano Pałac Królewski (ogromna część miasta wraz z fortem została doszczętnie zniszczona przez bombardowania w czasie drugiej wojny). Pałac jest jedynym miejscem w Forcie gdzie wolno wejść turystom, resztę zajmuje wojsko. W Mandalay jest też wiele bardzo ciekawych buddyjskich świątyń, również w większości zrekonstruowanych. Tak więc kolejnego dnia po śniadaniu przenieśliśmy bety do naszego hotelu docelowego i wyruszyliśmy na zwiedzanie. Złapaliśmy na rogu tak zwany „pick-up” czyli auto właśnie typu pick-up, gdzie z tyłu zamontowano ławki i ten rodzaj transportu jest najtańszy i najwygodniejszy w obrębie miasta. Wpierw Pałac by potem udać się do okolicznych świątyń. Turystów mało, bo choć Birma otwiera się na świat, to nadal jest to teren z turystycznego punktu widzenia dziewiczy. Infrastruktura z oczywistych względów rozwija się bardzo powoli i na razie ceny idą dramatycznie w górę z roku na rok. Mając nauczkę pierwszego dnia, gdy to z trudem znaleźliśmy odpowiedni hotel (czytaj: niezbyt drogi), postanowiliśmy zaplanować nieco naszą podróż i już drugiego dnia zarezerwowałam noclegi na tydzień do przodu oraz transport.
Kolejnego dnia udaliśmy się na wycieczkę na obrzeża miasta do Amarapury, dawniejszej stolicy (to stamtąd jeden z władców przeniósł się do nowo powstałego Mandalay). Ponownie złapaliśmy pick-up-a i życzliwi ludzie wysadzili nas gdzie trzeba. Przeszliśmy przez bardzo malowniczy targ i potem miasteczko, by dojść do naszego celu czyli słynnego tekowego mostu ponad jeziorem. To jedna z ikon Birmy i jedno z najczęściej fotografowanych miejsc. Oczywiście teraz jest pora sucha (pada tutaj jedynie od czerwca do września gdy jest monsun) więc i poziom wody w jeziorze jest niski, niemniej jednak i tak most/kładka robi wielkie wrażenie – ciągnie się na długości 1,2 km i łączy oba brzegi rozległego jeziora. Kolejnego dnia spotkaliśmy się z poznaną przez nas podczas lotu Wendy (młodą Birmanką z Mandalay) i ta zabrała nas samochodem na wzgórze Mandalay – na szczycie którego znajduję się świątynia i roztacza się stamtąd przepiękny widok na całą okolicę. Nie ukrywam bardzo się cieszyliśmy, że mogliśmy tam pojechać, bo w przeciwnym razie czekałaby nas blisko godzinna wspinaczka na bosaka po schodach do świątyni.
W niedzielę rano opuściliśmy Mandalay i udaliśmy się do Pyin Oo Lwin.

We flew from Bangkok to Mandalay by Air Asia. On arrival we took a shared taxi to the town center. It was not easy to find the hotel, our firs choice was fully booked but fortunately we found another one round the corner. We dumped our bags and went for a beer and a noodler soup and then we had a quick stroll round the area. The citry was much like many others we have seen on our recent travels – noisy, dusty, quite crowded and dirty. However the people are very friendly, always seem to be smiling and helpful. The next day we moved to the hotel we originally planned to stay. We then set off on our first real sightseeing. We took a shared pick-up which is the cheapest and most convenient to travel around the town as taxis can be as expensive as back home in Poland. Our destination was the Royal Palace inside the moated Fort. The Palace like most of the city was destroyed during WWII and then reconstructed. The whole complex covers a huge area. The only part tourists are allowed to visit is the Palace area at the center of the complex, the rest being out of bounds as it is now occupied by the military. From there we visited two quite famous temples, the wooden one is original with the most beautiful carvings. The next day we again took a shared taxi to visit the famous teak bridge in Amarapura, one of the previous Burmese capitals. This is one of the most visited and photographed sights in Burma. The bridge is 1,2 km long and links both sides of a huge lake. Next day we were collected from our hotel by Wendy, a young lady we met in Bangkok airport, who was returning to Mandalay. She took us to another famous sight, Mandalay Hill. This was really helpful otherwise we would have had to climb hundreds of steps to the top of the Hill barefoot to visit the temple and admire the views of the surrounding area. Sunday morning we left Mandalay for Pyin Oo Lwin.

Pałac Królewski / The Royal Palace



Pagody w Mandalay / Mandalay Pagodas






Wzgórze mandalay / Mandalay Hill



targ w Mandalay / Mandalay Market


Most z drzewa tekowego w Amarapurze / Teak wood bridge in Amarapura


Amarapura (miasteczko, świątynie i targ) / Amarapura (town, temples and market)




Zupa z noodlami jest tu bardzo popularna / Noodle soup is very popular here


Nabardziej popularny środek transportu - pick-up / Local pick-up


No comments:

Post a Comment