Po raz pierwszy w życiu upiekłam bezę! I zachwyciła mnie! Nie tylko wygląda pięknie, ale jest przepyszna - krucha, delikatna i rozpływa się w ustach! Kupna beza przy domowej to jakiś badziew kompletny, styropian. Nigdy już nie kupię bezy w sklepie, tylko sobie upiekę :-) Pracy nie ma wcale dużo, trzeba tylko poczekać cierpliwie aż się upiecze i wysuszy. I gotowe! Przepis zaczerplnęłam z książki "Jajka" M. Roux.
Pawlowa leśna
beza:
6 białek
180 g drobnego cukru do wypieków
180 g cukru pudru
400 ml śmietanki kremówki 36 %
1 łyżka cukru pudru
owoce: maliny, borówki...
Ubijamy białka na sztywno i po trochu dodajemy drobny cukier stale ubijając. Na koniec dodajemy cukier puder i mieszamy dokładnie.
Blachę wykładamy papierem do pieczenia, wykładamy ubite białka i delikatnie rozprowadzamy szpatułką by utworzyć okrąg ok. 25-30 cm średnicy (beza nie może być zbyt cienka).
Wkładamy do piekarnika nagrzanego do 150 C na 30 minut. Po tym czasie skręcamy temperaturę do 120 C i pieczemy kolejne 45 minut. Bezę najlepiej piec z termoobiegiem. Pozostawiamy do wystygnięcia. Delikatnie odklejamy papier i przekładamy bezę na talerz. Bezę można przechowywać do 2 dni w szczelnym pojemniku.
Ubijamy śmietanę, na koniec dodajemy cukier puder i ubijamy jeszcze chwilkę. Śmietanę przekładamy szpatułką na bezę, delikatnie rozprowadzamy. Posypujemy po wierzchu owocami. Podajemy od razu.
Smacznego!
A poniżej gotowa beza, prosto z piekarnika!
wygląda pięknie:D
ReplyDeleteDzięki Paulinko :-)
ReplyDeleteNo można sobie wyobrazić jak się w gębie rozpływa. Ale narobiłaś smaku.
ReplyDeleteCudna! Pierwsza Pavlova jeszcze przede mną :)
ReplyDeleteMój ulubiony deser - latem robiony nałogowo :)
ReplyDeleteDominiko - ja też bardzo lubię ale ilość kalorii mnie odstrasza ;-)
ReplyDelete